DWIE REKONSTRUKCJE 

       "Otorbiło Pana lewactwo. Pan już nie jest w stanie odróżnić co jest normalnością, a co nienormalnością" To jest niewielki fragment listu otwartego młodzieżowych środowisk wspierających ojca Tadeusza Rydzyka i Jana Szyszkę. Adresatem listu jest prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, któremu zarzuca się brak odporności na liberalne pokusy. Z tym, że jest mało prawdopodobne, aby aż 40% rodaków w kraju w ten sam bolesny sposób przeżywało domniemany, obecny zwrot polityki partii rządzącej w stronę centrum. Skrajności na ogół nie są popularne. Po tyleż traumatycznym, co wzniosłym doświadczeniu Powstania Warszawskiego, wbrew kombatanckim legendom, kandydatów na barykady w naszym starym kraju raczej było mało.  Jednych "onych" na górze zastępowali inni "oni",  ale nawet za pierwszej "Solidarności’, tylko kilka razy na ulicę polskich miast wyszły milionowe tłumy. I tak już zostało aż do teraz.  Tak naprawdę jedynie 15 - może 20 % bierze sobie te wszystkie zmiany do serca. Dwa lata temu PIS dokonał wyczynu, bo na jakiś czas podwoił tę liczbę.  Zagrał dwiema  kartami. Tą pierwszą była powszechna chęć zmiany w kraju. Tą drugą była łagodność, uśmiech i zapowiedź rządzenia bez wstrząsów. Pierwsza karta była autentyczna. Druga - w opinii wielu - okazala się fałszowana niczym przysłowiowy as w rękawie. Jeżeli teraz nakazem chwili w PIS-ie będzie łagodność - pojawia się pytanie: która z dwóch twarzy partii rządzącej jest prawdziwa? 

          Widać, że owe stabilne 20% wyborców, zwolenników kato-narodowej rewolucji, identyfikujące się z kierownictwem PISu, dążącym najpierw do pełni władzy, a potem do stopniowego przekształcania świadomości ich  "błądzących" rodaków, nie jest zadowolone z najnowszej rekonstrukcji rządu. Ci ludzie obawiają się, że premier Morawiecki może im jeszcze wyciąć niejeden numer - sprawić niejedną niespodziankę. Poseł Krystyna Pawłowicz w liście pożegnalnym do swoich idoli b. ministrów Waszczykowskiego, Szyszki i Macierewicza pisze, że "Pokonały was służby i lewactwo". Wyraża przy tym wiarę, że przy najbliższej sposobności odstawieni na boczny tor działacze powrócą aby - jak to ujęła - "znowu służyć Polsce".  Zdaniem autora niniejszego, czas najwyższy zrewidować w publicystyce szereg określeń, których sens już dawno temu wyparował - na czele z celowo obraźliwym i kłamliwym epitetem "lewactwo". Z każdym miesiącem ostrość tego epitetu blednie, jako, że, do "lewactwa" zaliczani są wszyscy, którzy nie są zachwyceni PISem. Jest to pokaźny tłum, reprezentujący chyba większość elit gospodarczych, kulturalnych i politycznych. Jest tam pełny wachlarz - od prawa do lewa - od mec. Romana Giertycha, sędziego Adama Strzembosza, poprzez ks. bp Pieronka. ks. Bonieckiego i posła Kazimierza M. Ujazdowskiego - do Barbary Nowackiej, Ewy Łętowskiej, Andrzeja Celińskiego, Kingi Dunin i Włodzimierza Cimoszewicza. 

           Słowem, które się wybija na plan pierwszy w związku z noworoczną rekonstrukcją rządu jest POWTARZALNOŚĆ. Jak mawiają Francuzi - "Déj? vu". Ależ tak! Już to wszyscy, przynajmniej raz, widzieliśmy. Dyrektor teatru narodowych marionetek po dwóch latach przygotowuje się do następnego przedstawienia.  Opatrzone i drażniące wielu twarze zniknęły na jeden gest reżysera Jarosława i idą posłusznie do szatni na zasłużony wypoczynek. Zostaną na zapleczu przynajmniej do Bożego Narodzenia 2019 roku. Albowiem teraz, drogie Czytelniczki i Szanowni Czytelnicy, nastaje czas polityki miłości w wydaniu pisowskim. Uśmiechy premiera Morawieckiego na zewnątrz w kierunku Unii być może wydłużą okres oczekiwania na ewentualne sankcje. A może w ogóle nic ze strony Brukseli naszym krajowym kuzynom nie grozi? Może gospodarka dalej będzie się kręcić bez przeszkód, a zadowolenie z rządów Zjednoczonej Prawicy nie będzie malało? Wtedy będzie można oddać się bez reszty przygotowaniom do obchodów 100-lecia Odzyskania Niepodległości Polski. Porzucimy spory. Nadejdzie czas szycia mundurów, kontuszy i kostiumów historycznych. Nasi umęczeni kłótniami rodacy na taki przerywnik na pewno zasługują. 

         Podczas kiedy poważna część polityków i publicystów prawicy wojowała, niczym Don Kiszot, z wymyślonymi, nieprawdziwymi lewakami, los tak chciał, że na samym poczatku roku na ulicach pięciu polskich miast uaktywniła się lewica prawdziwa, a także prawdziwi "lewacy". (Prawdopodobnie pierwszym, który użył w polszczyźnie słowa "lewak" był tłumacz dzieł niejakiego Włodzimierza Lenina. Pierwszy przywódca ZSRR zarezerwował w/w określenie dla marksistów i lewicowców nie uznających wzorca bolszewickiego. Na Zachodzie bolszewicy zwalczali lewaków słowem, a wewnątrz "ojczyzny proletariatu" głównie za pomocą nagana. Inne zastosowanie slowa "lewak" nie ma sensu, choć to mało komu przeszkadza). Impuls do reanimacji lewej strony polskiej sceny politycznej nadszedł nieoczekiwanie z szeregów obu partii liberalnej opozycji sejmowej, t.j. Platformy Obywatelskiej oraz Nowoczesnej. W tym co się stalo kilka tygodni temu w Sejmie słychać jakiś chichot historii. Nikt nie zrozumie, po co za przesłaniem projektu skrajnej pro-aborcyjnej ustawy do dalszych prac w komisji głosował osobiście nawet prezes PISu Kaczyński z grupą swoich najbliższych towarzyszy partyjnych - natomiast calkiem spora liczba posłów PO i Nowoczesnej.pl wyłamala się z progresistowskiej poprawności politycznej i - tym samym -  jak mawiają bokserzy, rzuciła ręcznik na ring. Mówiąc nieco ściślej - 29 posłów PO i 10 posłów N.pl nie poparło przesłania do komisji projektu ustawy nazywanej często "Ratujmy kobiety". Wygląda na to, że pierwsza połowa stycznia zamiast podziałów w PISie przyniosla rozbicie (a przynajmniej chaos) w opozycji. Szeroki uśmiech zadowolenia na obliczu prezesa Jarosława ma zatem swoje uzasadnienie. Przed kamerami TVN lider partii "Razem" Adrian Zandberg wskazał palcem kto - jego zdaniem - "utopił" projekt liberalny. Oskarżając obie partie liberalne o mniej lub bardziej świadomą kolaborację z PISem, Zandberg dodal: "Ta cala mantra o zjednoczonej opozycji właśnie się skompromitowała." Wzywając przeróżne ugrupowania lewicowe do zaprotestowania przeciw postawie zarówno rządzących, jak i opozycji  Adrian Zandberg zakończył: "Pokażemy, że jest w Polsce lewica, która nie zawodzi. W sobotę spotykamy się pod Sejmem - miarka się przebrała". I rzeczywiście. 13 stycznia po raz pierwszy od dawna pod Sejm nie przyszedł ani KOD, ani Obywatele RP. Przeszło tysiąc osób pod różnymi flagami i proporcami reprezentowało lewicę, a czasem nawet skrajną lewicę. 

          Jest dla wielu oczywiste, że zdjęcie najbardziej kontrowersyjnych postaci rządu PISu z celownika opozycji jest dobrym posunięciem ze strony prezesa PISu Kaczyńskiego. Opozycji trudniej będzie funkcjonować w nowej, wyłagodzonej, atmosferze. Z drugiej strony, ostatnie przetasowania w Warszawie mogłyby zmusić opozycję sejmową do myślenia. Tyle, że opozycja reprezentowana przez PO oraz Nowoczesną.pl nawet nie zdążyła wykorzystać rozterek i widocznych podziałów wewnątrz PISu na swoją korzyć. Stało się nawet dwa razy gorzej. Oto w sprawie raczej  proceduralnej - choć ważnej dla świeckiej połowy narodu - obie te partie idąc pod prąd życzeń swoich własnych wyborców - wpadły w dość widoczną pułąpkę. To z ich winy projekt ustawy przyznający kobietom pełne prawa reprodukcyjne jest wyhamowany tylko dlatego, że kogoś nie było na sali, że jest bałagan, a kilkoro posłów (teoretycznie liberalnych) powołuje się na klauzulę sumienia. Trudno się dziwić, że urealnia się szansa powrotu za dwa lata jakiejś lewicy do Sejmu. Lewicy prawdziwej, a nie tej wymyślonej na potrzeby telewizji narodowej (TVP i inni). 

          Pierwsza połowa stycznia ubiegła pod znakiem rekonstrukcji rządu Rzeczypospolitej, a druga połowa ukazała wyrazistą potrzebę rekonstrukcji ...opozycji. Przyda jej się bardzo opracowanie alternatywnego, choć realistycznego, projektu trochę innej Polski. Z tym, że wygląda na to, że opozycję (wszystko jedno pod jaką nazwą) prawdopodobnie czeka teraz radykalizacja. Nie ma zresztą wyjścia.  Młodzi lewicowi konkurenci będą im deptać po piętach. Być tylko ANTY-PISem, już stanowczo nie wystarczy.
 
 
. Michał Stefański
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.