4 CZERWCA 1989 r. -
ŁADNA HISTORIA!
Na początek przedstawię trochę
dłuższy niż zwykle cytat z czerwca roku 2009-go. Jest to fragment orędzia
do obywateli wygłoszonego przez ówczesnego prezydenta Rzeczypospolitej
śp. Lecha Kaczyńskiego. Mowa głowy państwa była wówczas częścią oficjalnych
obchodów 20-ej rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku. Prezydent wówczas
powiedział: "Wspominamy tamten czas, sięgamy do rodzinnych albumów,
oglądamy zdjęcia z tamtych lat. Są świadectwem historii, którą razem tworzyliśmy.
Świadectwem zwycięstwa, które wspólnie odnieśliśmy, bez broni, ale dzięki
nadziei, odwadze i solidarności. Dzięki naszemu wielkiemu rodakowi Janowi
Pawłowi II-emu. Wybory sprzed 20 lat odmieniły Polskę. Pokonaliśmy komunizm,
odzyskaliśmy wolność, przywróciliśmy demokrację. Polska rozpoczęła drogę
do struktur jednoczącej się Europy. Dziś jesteśmy członkami NATO i Unii
Europejskiej. Umocniliśmy nasze bezpieczeństwo. Zyskaliśmy nowe szanse.
Teraz należy je w pełni wykorzystać."
A teraz drugi, tym razem
bardzo krótki cytat z dziennika Wiadomości TVP - zwanej niekiedy Telewizją
Narodową. Jest wieczor 4 czerwca bieżącego roku. Na pasku przewijającym
się na dole ekranu czytamy: "4 czerwca. Symbol zdrady i zmowy elit.".
Byłem już wtedy w Montrealu
tamtego pamiętnego dnia, którego atmosferę zawsze bedę przekazywał młodszemu
pokoleniu, jak też rodowitym Kanadyjczykom. Tak, byłem na owych 65-procentowych
wyborach w znanym nam wszystkim dużym budynku dawnego Konsulatu Generalnego
RP. W kolejce do kabinek tworzyły się wtedy grupki wyborców rozmawiajacych
półgłosem. Kolejki tych, którzy tu się urodzili, ale częściej tych mieszkających
w Montrealu zaledwie od kilku miesięcy czy lat. Pamiętam podniecone głosy
moich znanych i nieznanych kolegów i przyjaciół: "Kogo tu masz? Ci wszyscy
to członkowie PZPR - wykreślaj! SD i ZSL - wywal ich wszystkich!" Tak oto
"Solidarność" zdobywała swoje 35 procent. W Senacie było nieomal 100%.
Ktoś oczywiście teraz będzie chciał nas wszystkich zakwalifikować w poczet
ofiar monstrualnego spisku Georgea Sorosza, Bronisława Geremka i Adama
Michnika - no i pewnie (jakżeby inaczej) tego zaprzysięgłego wroga naszej
ojczyzny Ronalda Reagana. Tym niemniej miliony moich rodaków wolą wierzyć
raczej Czesławowi Miłoszowi, który już kilka lat wcześniej przestrzegał
wszystkich aktualnych i przyszłych ciemiężycieli i propagandystów aby nie
myśleli, że ducha narodu można zabić, tak jak owego prostego człowieka
z wiersza noblisty: "Możesz go zabić. Narodzi się nowy. Spisane będą
czyny i rozmowy."
Gwoli prawdzie, z tamtych
czerwcowych wyborów nie da się jednak usunąć widocznego cienia kontrowersyjności.
Tak jak nie znikną z pamiątkowych zdjęć z Magdalenki ani postaci liderów
Porozumienia Centrum Jarosława Kaczyńskiego i jego brata śp. Lecha - ani
też ostatniego szefa komunistycznego MSW gen. Kiszczaka z kieliszkiem wódki
w ręku obok zadowolonego Adama Michnika. Młody Bronisław Komorowski był
- jak wynika z jego pism i wypowiedzi - przeciwnikiem Magdalenki, a prymas
kard. Józef Glemp, jako dobry chrześcijanin i patriota, ...jej zwolennikiem.
Ale w tamtych czasach, pełnych plotek o jakimś zamachu szykowanym ponoć
przez bezpiekę z pomoca KW PZPR w Rzeszowie, w czasach biedy i chaosu rynkowego,
bardzo niewiele osób okresliłoby datę 4 czerwca 1989 roku mianem "symbol
zdrady." Poza tym - już poza wszystkim innym - miejsca w światowej historiografii
i encyklopediach, są już zajęte, ale jednak nie przez Antoniego Macierewicza
i ministra Blaszczaka. Inne postaci są do dziś uznane za symbole pokojowej
rewolucji Pierwszej Wielkiej "Solidarności". Coraz to nowe pokolenia piętnastolatków
w elitarnych szkołach w USA, Japonii czy Francji uczą się o Janie
Pawle II i o Lechu Wałęsie. No, bo jeśli nie oni, to chyba palmę pierwszeństwa
w zasługach rozmontowania komunizmu należy przyznać młodzieży berlińskiej
pracowicie stukającej młotkami w ów mur hańby, świadectwo przemocy człowieka
nad człowiekiem.
Przed doradcami aktualnych
władz w Polsce leży niełatwy dylemat. Czy zaufać upływowi czasu i dać sobie
spokój z wbijaniem obywatelom do głowy swojej ideologii, nowych nazwisk,
nowych dat? Wszak wielu rodaków ma do obu "prawd historycznych" jednakowo
obojętne podejście. Są też dwie grupy tych innych, którzy żyją dwiema różnymi
historiami swojej ojczyzny. Niektórzy zapytają prędzej czy później. Jak
tu zapomnieć to, co jeszcze niedawno wydawało się nam niepodważalne. Wygumkować
stare nazwiska i daty i w ich miejsce wstawić nowe. Z upływem czasu może
u rządzących pojawić się pokusa, aby śladem bolszewików z lat trzydziestych
pójść na całość i (oczywiście po następnych, zwycięskich dla PISu wyborach)
dać na przemiał podręczniki i encyklopedie drukowane n.p. trzy lata wcześniej?
Wszak o wspólczesnych "mężach stanu" nie ma tam ani słowa. Czy jest ryzyko,
że jakiś nadgorliwiec wyda nakaz darcia na strzępy przez harcerzy lub muzealników
niektórych zdjęć, plakatów, znaczków z tamtych niezapomnianych lat Pierwszej
Solidarności. Mam nadzieję, że rozsądek zwycięży. Bo jeśli nie - to naszych
rodaków w starym kraju czeka jeszcze niejeden seans pogardy i głupoty.
Dlaczego pogardy? Bo wiele wskazuje na to, że partia rządząca ma skłonność
traktować swoje własne społeczeństwo jak ufne, pokorne owce przeżuwające
swoją codzienną strawę, równie bezmyślnie jak telewizyjne "Wiadomości"
w Telewizji Narodowej. Dlaczego moim rodakom grożą także seanse głupoty?
To proste. Trzeba wykazywać niebywałą naiwność (a faktycznie głupotę) aby
uwierzyć, że jest ktoś (lub coś), kto da obecnej władzy gwarancję 30-letniego
panowania - tak jak to kiedyś zdarzyło się w Hiszpanii czy Jugosławii.
W sytuacji chwiejności i braku stabilizacji, zwiększy się znacznie
ryzyko nie tylko zmiany rządów, ale o wiele szybszego powstawania innej,
nowej historii polskiej drugi do wolności - albo powrotu do wersji sprzed
października 2015 roku. Im więcej wychwalane są obecne rządy, tym większa
reakcja odwrotna będzie za kilka lat. Można by to nazwać ideologiczną "cofką".
Historycy, socjologowie i politolodzy w swojej większości nie zniosą wydumanej
wersji najnowszych dziejów dowodzącej, że n.p. Polska wyzwoliła się z komunizmu
poprzez wybory w październiku 2015-go roku. Tak, jak teraz obsmarowywuje
się ikony Pierwszej Solidarności, tak samo zostaną przez potomnych potraktowani
aktualni pół-bogowie. Kto mieczem wojuje - od miecza ginie. Przysłowia
choć nie wyczerpują całej złożoności życia, to jednak są dość często mądrością
narodu.
Czy to oznacza, że w III
Rzeczypospolitej wszystko było dobre? Ależ absolutnie nie da się tego powiedzieć.
Czy dziś w Polsce rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość widać tylko ciemne
strony, jak by chcieli niektórzy z opozycji? Oczywiście, też nie. Ani jedno,
ani drugie nie jest biało-czarną prawdą. Jednakże obie konkurujące ze sobą
wersje Rzeczypospolitej zrodziły się tamtego pamiętnego dnia - 4 czerwca
1989 roku. I to dla wielu z nas jednak się liczy.
|