TENISOWE NIESPODZIANKI

I tak, niespodziewanie (chciałem użyć słowa znienacka, ale choć od mojej matury minęły już lata świetlne, dotąd nie jestem pewien czy to się pisze razem czy osobno) doczekaliśmy się pierwszego w historii polskiego mistrza Wimbledonu. Łukasz Kubot, wygrywając finał debla w parze z Brazylijczykiem, Marcelo Melo, osiągnął to, czego nie dokonali ani Jadwiga Jędrzejowska, ani Wojciech Fibak (oboje byli o krok od zwycięstwa, ale przegrali swoje ostatnie, decydujące mecze). Wierni kibice, od lat śledzący karierę naszego mistrza mogli się spodziewać tego, że prędzej czy później sięgnie on po najcenniejsze laury, ale jego droga na szczyt odbywała się nie wiadomo właściwie dlaczego, w cieniu osiągnięć Agnieszki Radwańskiej czy Jerzego Janowicza, który przez chwilę wydawał się nadzieją polskiego tenisa. Od czasu do czasu czytaliśmy w prasie sportowej wzmianki o tym, że Kubot coś wygrał albo przegrał, że zmienił partnera albo nie, ale ponieważ jest on człowiekiem bardzo skromnym i nie zabiega o autoreklamę, jakoś nie bardzo na niego liczono. A że debel (z niejasnych powodów; może dlatego, że sukces rozkłada się na dwie osoby) ma prestiżowo niższą rangę niż gra pojedyncza, jego dotychczasowe osiągnięcia były trochę przemilczane. Z tą większą radością wypada mu pogratulować zwycięstwa i życzyć wielu dalszych wygranych turniejów, najlepiej wielkoszlemowych.
Nie mogę jednak zostawić bez komentarza wywiadu z naszym mistrzem, który zamieścił niedawno warszawski "Przegląd sportowy". Kubot mówi w nim: "Do tenisa nie mam talentu, ale zawzięty jestem i walnięty na jego punkcie". Doceniając skromność tej wypowiedzi, muszę zaprotestować. Jako człowiek, który uprawiał wyczynowo sport (wprawdzie na poziomie drugiej ligi koszykówki, ale zawsze) wiem dobrze,  że na tym poziomie wyczynu talent jest nieodzowny. I że dyskusja o tym, czy ważniejsze są uzdolnienia czy mrówcza praca jest równie bezsensowna jak spór o to, czy należy myć ręce czy nogi. Widzieliśmy wielu utalentowanych ale leniwych sportowców, którzy nie zrobili oszałamiających karier. Mniej wiemy o tych, którzy byli bardzo pracowici, ale zabrakło im właśnie talentu i zatrzymali się w drodze na szczyt. Tak czy owak twierdzę stanowczo, że w dzisiejszym sporcie  największe sukcesy mogą odnosić tylko ci, którym nie brakuje  ani zdolności, ani wytrwałości na treningach.

Skoro już wszedłem na grząski grunt rozważań o talencie i pracowitości, pozwolę sobie przypomnieć anegdotę o Arturze Rubinsteinie, który podczas kolejnego objazdu Ameryki zażądał astronomicznego honorarium za koncert bodaj w Bostonie. Kiedy zaskoczony impresario zawołał: "Ależ proszę pana, tak wysoko nie cenił się nawet mistrz Paderewski!", nasz wielki rodak powiedział: "To bardzo proste: Paderewski miał talent, więc wszystko przychodziło mu łatwo. Ja nie jestem tak uzdolniony i muszę ciężko pracować na swoje sukcesy, więc należą mi się większe pieniądze".
Nie wiem i nie chcę wiedzieć ile zarabia Łukasz Kubot. Życzę mu, żeby to było jak najwięcej i żebyśmy wszyscy mogli się cieszyć jego następnymi zwycięstwami. Co daj Boże amen.
*
Pisząc o sukcesach naszego rodaka nie mogę pominąć wspaniałej przygody zaledwie osiemnastoletniego Kanadyjczyka, Denisa Wiktoriowicza Szapowałowa, który swoimi wyczynami w grze pojedynczej tegorocznego montrealskiego turnieju "Rogers Cup" aż do półfinału trzymał w napięciu cały tenisowy świat. Rodzina urodzonego w Tel Awiwie Denisa wyemigrowała do Kanady kiedy on nie miał jeszcze roku. Posiada on obywatelstwo kanadyjskie, trenuje i gra dla Kanady, ale mieszka w Nassau na Bahamach. 

Sto czterdziesty trzeci w rankingu światowym Szapowałow mógł wystąpić w tym turnieju tylko dzięki "dzikiej karcie" (wild card entry). Ale w drodze do półfinału odsyłał do domu kolejno takie potęgi jak Rogerio Dutra Silva (64 na liście ATP), Juan Martin del Potro (31), Rafael Nadal (2), Adrian Mannarino (42), by w końcu po równej i pełnej emocji walce ulec ósmej rakiecie świata, Aleksandrowi Zwierewowi. Swoimi zwycięstwami zapisał się w dziejach światowego tenisa jako najmłodszy zawodnik, który dotarł do półfinału turnieju Serii Masters 1000. 
 
 
.. Andrzej Ronikier
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.