KAMIL STOCH KONTRA RESZTA ŚWIATA?

Zasiadam do pisania tego tekstu w sobotę, 17 lutego, w pięć minut po zakończeniu transmisji z olimpijskiego konkursu skoków na dużej skoczni, zakończonego wspaniałym sukcesem Kamila Stocha. I myślę sobie: jak bliska jest dla kibica sportowego droga od depresji do radosnej euforii! Jeszcze pół godziny temu przyglądałem się ze smutkiem tabeli zdobytych dotąd medali. Były na niej takie potęgi w sportach zimowych jak Australia (2 srebrne medale, jeden brązowy), Hiszpania (jeden brąz), czy Wielka Brytania (jeden brązowy medal). Nie było jednak Polski, bo naszym największym dotąd osiągnięciem było czwarte miejsce Stocha na tzw. "normalnej skoczni". Ponieważ, jak się zdaje (obym się mylił!) Justyna Kowalczyk nie ma wielkich szans w biegu na 30 km. (to dopiero za trzy dni), wszystko wskazywało na to, że nasz dorobek na tej olimpiadzie będzie żałośnie skromny. A teraz wszyscy cieszymy się ze wspaniałego sukcesu genialnego chłopca z Zębu. Chociaż...

Antoni Słonimski, atakowany przed wojną za to, że w swych felietonach ma zbyt krytyczny stosunek do polskiej rzeczywistości i nie dostrzega pozytywów, na przykład rozbudowy Gdyni, zaczął kończyć każdy swój tekst literami MżGsr (co znaczyło: "Mimo że Gdynia się rozbudowuje"). Pisząc o polskim sporcie często mu zazdroszczę że wpadł na ten pomysł wcześniej niż ja (prawdę mówiąc przed moim narodzeniem). Jak wygodnie byłoby pisać krytyczny tekst i kończyć go na przykład tak: "choć Stoch skacze coraz dalej". Pozwalałoby mi to oceniać niektóre wydarzenia bez narażania się na zarzut czarnowidztwa, malkontenctwa i w ogóle braku narodowych ambicji.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że choć Stoch skacze coraz dalej nasze sporty zimowe przeżywają dno. Narciarstwo alpejskie w praktyce nie istnieje, narciarstwo biegowe mężczyzn - jak wyżej, nasze biegaczki (z wyjątkiem Justyny Kowalczyk) przybiegają z reguły na metę tak późno, że ich rywalki są już nieobecne, bo pojechały do domu, biathloniści i biathlonistki wleką się w ogonie stawki i pudłują na potęgę, łyżwiarstwo szybkie pada, figurowe przeżywa trwały kryzys (chyba już od 20 lat) i tak dalej i tak dalej. 

Z tego powodu, choć niezmiernie cieszy mnie sukces Stocha, boję się, że posłuży on jako alibi władzom sportowym, a szczególnie Polskiemu Związkowi Narciarskiemu i stanie się pretekstem do nicnierobienia. "Czego się czepiacie? - będą wołać działacze, gdy dziennikarze ośmielą się ich oceniać. - Przecież mamy złoty medal! A w ogóle nasze państwo wydaje na sport 142 miliony złotych rocznie, czyli trzykrotnie mniej niż na zachodzie Europy płacą najbogatsze kluby za  jednego (tak, j e d n e g o!)  znakomitego piłkarza. A wy jesteście szkodliwymi krytykantami, choć Stoch skacze coraz dalej".

A w ogóle to dziwna jakaś ta olimpiada. Organizatorzy muszą odwoływać kolejne konkurencje z powodu szalejącej wichury (ale nie przerwali pierwszego konkursu skoków, choć warunki atmosferyczne zamieniły go w loterię), konkurs skoków na normalnej skoczni odbywał się przy pustych trybunach (bo było zimno, a Koreańczyków ten sport nie bardzo obchodzi), w hokeju na lodzie kobiet wstępuje wspólna reprezentacja obu Korei, co oznacza, że ze względów propagandowo-politycznych lepsze zawodniczki z Południa musiały ustąpić miejsca gorszym z Północy… W dodatku ta nienormalna sytuacja ze sportowcami rosyjskimi: jedni niby nie występują pod flagą swego kraju, ale występują w poszczególnych konkurencjach, inni - wykluczeni za oszustwa dopingowe - rozdzierają szaty że zostali skrzywdzeni, bo przecież prawdziwy Rosjanin nigdy by nikogo nie oszukał… Wszystko to budzi przygnębienie i każe się martwić o przyszłość olimpijskiego sportu. "Choć Stoch skacze coraz dalej". 

P.S. 2. Z zażenowaniem przeczytałem w komputerze dyskusję, a właściwie kłótnię internautów, spierających się o to czy Stoch słusznie zarabia tyle ile zarabia. Pozwolę sobie powtórzyć to, co napisałem w tej rubryce przed kilku miesiącami: radzę temu, kto zazdrości wielkiemu sportowcowi zarobków, żeby wszedł kiedyś na miejsce, z którego rozpędzają się skoczkowie i spojrzał w dół (zabierając na wszelki wypadek zapasową parę spodni). Gwarantuje mu, że jeśli nie umrze ze strachu, to przynajmniej zmieni stanowisko i przestania się kompromitować bezinteresowną zawiścią.

P.S. Proszę wybaczyć posępny ton tego felietoniku, ale dodatkowym powodem do zmartwienia jest dla mnie postawa Agnieszki Radwańskiej, która (wprawdzie po zaciętej walce) przegrała z Petrą Kwitową w II rundzie Quatar Total Open. Ciężko przeżyłem załamanie się moich nadziei, związanych z Jerzym Janowiczem, a teraz boję się, że tzw. Wielki Tenis znów będzie zastrzeżony dla członków ekskluzywnego klubu, do którego Polacy nie będą mieli wstępu. 
 
 
.. Andrzej Ronikier
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.