OD BACHLEDY DO KUNDLIZMU

Już tylko najstarsi Zakopiańczycy (niekoniecznie górale) pamiętają czasy, w których do ścisłej czołówki polskich narciarzy należał słynny później nie tylko w Polsce śpiewak operowy, Andrzej Bachleda, skądinąd ojciec Andrzeja Bachledy juniora, czołowego światowego slalomisty, wielokrotnego uczestnika zawodów o puchar Świata, czyli po prostu Ałusia. Ten wybitnie utalentowany wokalista był pod koniec lat 1940-tych studentem wyższej uczelni muzycznej, funkcjonującej w Katowicach. Co rok brał sobie kilka dni wolnego od zajęć i jechał do miejscowości, w której odbywały się narciarskie mistrzostwa Polski. Z reguły wygrywał slalom i zjazd, odbierał medale, a potem wsiadał w pociąg i wracał do Katowic by kontynuować naukę.

Wspominam o tym po to, by uzmysłowić Czytelnikom, jak bardzo różni się od tamtych czasów epoka współczesnego nam sportu. Dziś każdy zawodnik, który osiągnie (lub chce osiągnąć) tak wysoki poziom wyczynu, prowadzi katorżnicze życie, całkowicie podporządkowane reżimowi treningowemu. Chcąc osiągnąć sukces, musi do niego zmierzać przez 24 godziny na dobę, zapominając o przyjemnościach, dostępnych jego rówieśnikom. Nie można w początkach XXI wieku zostać mistrzem Polski czy jakiegokolwiek innego kraju nie poświęcając walce o sukces stu procent energii, siły i determinacji.

Rozmawiając z polskimi sportowcami, którzy odnieśli międzynarodowe sukcesy (choćby z mistrzem olimpijskim w kuli Władkiem Komarem czy mistrzynią Europy w biegu na 200 m., piękną Basią Sobottową) zrozumiałem, że właśnie ta ogromna skala wysiłku i poświęceń jest ważnym powodem, dla którego tak trudno im przychodzi decyzja o zakończeniu kariery. Świadomość, że będą musieli zrezygnować z długo oczekiwanych owoców straszliwie ciężkiej pracy skłania ich do przedłużania tej kariery z uporem, który jest niekiedy sprzeczny z podszeptami zdrowego rozsądku.
Piszę to wszystko na marginesie informacji o planowanym przez Agnieszkę Radwańską wycofaniu się z zawodowego tenisa.

Zastanawiając się kilka lat temu nad fenomenem tej zawodniczki na łamach Biuletynu, pisałem: "Nie dysponując wzrostem Szarapowej, ani siłą Sereny Williams, pochodząc z kraju, który nie miał wielkich tradycji tenisowych, stawiając pierwsze kroki nie w elitarnej florydzkiej szkole tenisowej, lecz w prowincjonalnym krakowskim klubie "Nadwiślan" pod kierunkiem bliżej nieznanego trenera, czyli swego ojca, osiągnęła w tenisie damskim taką samą pozycję, jaką ma w męskim Stanisław Wawrinka, a wyprzedziła m. in. Rafaela Nadala i Rogera Federera. Wygrała niedawno dwudziesty turniej WTA...".

Po wywiadzie, jakiego Radwańska udzieliła kilka dni temu "Przeglądowi Sportowemu", rozległy się oczywiście w internecie głosy zawistników, którzy korzystając z anonimowości i chcąc zrekompensować sobie własne nieudacznictwo, krytykują w złośliwy i wulgarny nieraz sposób jej chęć zakończenia kariery, oczywiście czepiając się przy okazji wysokości jej zarobków, (bo to takie polskie).

A ja, korzystając z szansy zwrócenia się do tych Czytelników Biuletynu, którzy mają dość cierpliwości i tolerancji, by mnie czytać, zwracam się do Nich z taką oto pokorną prośbą:

Agnieszka Radwańska dała wszystkim miłośnikom tej pięknej gry (a zwłaszcza swoim rodakom) wiele radości. Oglądając przez kilkanaście lat jej mecze, przeżywaliśmy momenty euforii i chwile zwątpienia, ale zawsze dostarczały nam one wielkich emocji. Teraz, kiedy musi ona podjąć tak ważne decyzje, życzmy jej wielu nowych sukcesów (bez względu na to, czy zechce pozostać w gronie czynnych sportowców), ale przede wszystkim obudźmy w sobie wdzięczność za wszystkie chwile radosnej dumy, które dzięki niej stały się naszym udziałem.

A żeby ten felieton nie stał się ckliwą laurką, dodam na zakończenie: i niech diabli wezmą tych, którym bezinteresowna zazdrość (słusznie nazwana kiedyś przez Wańkowicza kundlizmem) zatruła serca i tak bardzo przesłoniła oczy, że nie dostrzegają bezsensu swojej wrogiej postawy wobec najlepszej polskiej tenisistki wszystkich czasów.

Ps: Z ostatniej chwili (14/11/2018). Była Nr.2 rakieta świata, Agnieszka Radwańska, ogłosiła dzisiaj, że wycofuje się z zawodowego tenisa. "Chciałabym podzielić się z wami najważniejszą decyzją mojego życia. Dzisiaj, po 13 latach wyczynowej gry w tenisa postanowiłam zakończyć moją karierę. To nie była łatwa decyzja. Jestem niesłychanie wdzięczna, że udało mi się osiągnąć tyle wyjątkowych momentów, w tym 20 tytułów WTA, wygrana finałów WTA w Singapurze, finał Wimbledonu, i wiele innych.

Niestety nie jestem już w stanie trenować i grać tak jak w przeszłości, a ostatnio mój organizm nie nadąża za moimi oczekiwaniami. Biorąc pod uwagę mój stan zdrowia i ciężkie wymagania zawodowego tenisa muszę przyznać, że nie jestem już w stanie zmuszać mojego ciała do ekstremalnego wysiłku".
 
 
.. Andrzej Ronikier
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.