ŚWIAT FILMU, ŚWIAT WIELKIEGO
SPORTU I ZAGADKA.
Nie ma chyba dziedziny, która
w naszych raz lepszych raz gorszych czasach tak zawładnęła zbiorową wyobraźnią
jak świat wielkiego sportu i świat filmu. Życie wielkich gwiazd obu tych
światów jest niewysychającym źródłem sztucznych i prawdziwych sensacji
medialnych, oraz źródłem prawdziwych fortun, które robią na nich obrotni
managerowie.
Narzuca się więc pytanie:
dlaczego oba te światy tak rzadko się krzyżują? Dlaczego nie powstają znakomite
filmy o tematyce sportowej? Ja wiem, każdy z Czytelników może wymienić
kilka tytułów, ale podkreślam, że chodzi mi o pozycje "znakomite". Na przykład
"Rydwany ognia" zostały uznane przez wielu krytyków i widzów za arcydzieło,
ale spróbujmy sobie wyobrazić, co zostałoby z tego arcydzieła, gdyby nie
genialna muzyka Vangelisa. Chyba niewiele. Filmy z serii "Rocky" (sam nie
wiem ile ich było, ale chyba za dużo) przyniosły producentom olbrzymie
zyski, ale były w gruncie rzeczy komercyjną galanterią.
Tu mało znana ciekawostka:
Andrzej Wajda, który nie był kibicem sportowym, już jako sławny reżyser
bardzo chciał zrobić film o piłce nożnej i ukazać przyczyny, dla której
ta gra stała się przedmiotem tak masowej fascynacji. Oglądał nawet przez
jakiś czas transmitowane przez telewizję mecze i prosił zaprzyjaźnionych
znawców o wyjaśnienie mu różnych niuansów tej gry, ale nigdy nic z tego
nie wyszło i do dziś nie wiadomo, czy dlatego, że nie pojął, o co w tym
wszystkich chodzi, czy dlatego, że nie znalazł ciekawego scenariusza.
Piszę to wszystko, dlatego
że chcę się zabawić w recenzenta i gorąco polecić Państwu nakręcony w tym
roku niezwykły szwedzko-duńsko-fiński film "Borg/McEnroe". Jego tematem
jest rywalizacja dwóch młodych ludzi, będących wtedy dwoma najwybitniejszymi
tenisistami świata. Trudno byłoby wymyślić dwóch sportowców mniej do siebie
podobnych. Amerykanin John McEnroe słynął z żywiołowości, z urządzanych
na korcie awantur, wrzasków pod adresem sędziów, łamania rakiet i wszystkiego
czego robić nie należy. Szwed Bjorn Borg był natomiast porównywany do góry
lodowej. Nigdy nie okazywał żadnych emocji, zachowywał się jak gentleman,
mało mówił, nie znosił tłumów wielbicieli i najchętniej spędzał czas w
domu. Choć był długo klasyfikowany na pierwszym miejscu w światowych rankingach,
zarobił w ciągu całej kariery śmieszną jak na dzisiejsze czasy sumę 3,6
miliona dolarów i zrezygnował z kariery w wieku 26 lat.
Głównym motywem filmu jest
słynne spotkanie obu tenisistów w finale turnieju Wimbledon 1980. Uchodzi
ono za najwspanialsze wydarzenie w historii tego sportu i jest jednym z
tych meczów, których się nie zapomina (takich jak dla Polaków np. słynna
pięciosetówka, którą rozegrali nasi siatkarze z reprezentantami ZSRR podczas
olimpiady w Montrealu, 1976). O klasie tego filmu wiele mówi fakt, że choć
oglądałem ten finał Wimbledonu i dobrze go pamiętam, patrzyłem na jego
filmową wersję z zapartym tchem.
Mam tylko do Państwa jedną
prośbę. Nie oglądajcie tego filmu w telewizji ani w internecie. Robi on
prawdziwie wielkie wrażenie dopiero na dużym ekranie, czemu sprzyja znakomita
praca operatora. Dopiero w takich warunkach można zrozumieć główne przesłanie
reżysera (Janus Metz), który zadaje sobie i widzom pytanie: jak wielka
jest cena, którą płaci się za wielki sukces sportowy na tak wysokim szczeblu
rywalizacji?
Mógłbym pisać o tym filmie
jeszcze długo, ale ramy jakie daje mi do dyspozycji Redaktor są ograniczone.
Więc na koniec mam dla państwa zagadkę. W jednej z najważniejszych scen
filmu, kiedy obaj rywale siedzą obok siebie w budynku klubowym Wimbledonu,
czekając na wejście na kort, nad ich głowami wisi wykuty w ścianie tekst:
"If you can meet with
triumph and disaster
And treat those two impostors
just the same;..."
Zagadka brzmi: z czego to
jest cytat?
Wśród Czytelników, którzy
przyślą prawidłowe rozwiązania, rozlosowana zostanie nagroda w postaci
bonu, zwalniającego od obowiązku czytania niniejszej rubryki i opatrzonego
autografem jej autora.
Życzę Państwu dobrej zabawy
podczas góglowania albo szperania w mądrych książkach.
.. |
|
Andrzej Ronikier
ARCHIWUM
FELIETONÓW |
POLEĆ
TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA |
|
|
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
|