LAZARYCI, TEMPLARIUSZE I JOANNICI, ZAKONNICY-RYCERZE (3)
 
.... Gdy siadam do pisania tych słów mijają dokładnie 702 lata, od dnia, w którym zapłonął jeden z najbardziej znanych stosów "heretyckich" w historii Europy, stos, który zakończył dzieje jednego z najbardziej rozpoznawalnych zakonów rycerskich, ale i rozpalił wielką ich legendę trwającą do dzisiaj. Tak, w ten właśnie hańbiący sposób w dniu 18 marca 1314 roku zadano bardzo "nierycerską" śmierć Jakubowi de Molay, wielkiemu mistrzowi templariuszy.  Zakon ten powstał około 1118-1120 roku, a więc w pierwszych latach I krucjaty. Jego początki wiążą się z rycerstwem francuskim, licznie przybyłym na Bliski Wschód uwolnić grób Chrystusa z rąk muzułmanów. Przyjął nazwę Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, od której przezwani zostali templariuszami (świątynia - templum). Na siedzibę przyznano im kościół powstały z przebudowy meczetu Al -Aksa stojący na wzgórzu świątynnym w Jerozolimie (do dziś jedno z najważniejszych miejsc kultu mahometan). Podobnie, jak wcześniej opisane przeze mnie zgromadzenia rycerskie, tak i templariusze za główny cel działania przyjęli ochronę pielgrzymów i miejsc świętych rozsianych na Ziemi Świętej. Szybko jednak - za sprawą bliskich kontaktów z rodakami, Francuzami piastującymi najwyższe godności w Królestwie Łacińskim - poczęli osiągać spore zyski z działalności gospodarczej. 
..
Nie tylko z niej jednak. Dobrym sposobem pozyskiwania funduszy było "żerowanie" na dewocyjności pielgrzymów. Gdy w 1204 roku Izrael obiegła wieść o cudzie w Damaszku, jaki wiązał się z obrazem Madonny, z której piersi wypływa wino o właściwościach leczniczych, templariusze postanowili ciecz ową zdobyć w całości i przewieźć do Jerozolimy. Uczyniwszy to nie rozdali jej wiernym, a wielkie, zadziwiająco wielkie ilości sprzedawali przez długi czas za pokaźne sumy. Trudno orzec, czy wino owo pochodziło z ich piwnic, niemniej jednak wiadomo o nich, że wino produkowali na wielką skalę, ale i nadużywali. Nie licowało to oczywiście z mnichami, ale w Niemczech i Francji przez wieki mówiło się "pije jak templariusz" o każdym, kto się winem upijał. Templariusze stanowili prawdziwą potęgę militarną w Królestwie Łacińskim. Swoją pozycję zbudowali sprawnie i bardzo szybko przyjmując w swe szeregi przede wszystkim rycerstwo francuskie, ale i niemieckie, angielskie, flamandzkie i włoskie. Brali udział we wszystkich ważniejszych bitwach i potyczkach XII i XIII wieku rozegranych na terenie Ziemi Świętej, Syrii i Jordanii. Zorganizowali świetnie działającą strukturę militarną, regularną armię dobrze wyszkoloną i dowodzoną przez marszałka mającego w polu nieograniczoną władzę nad mnichami-rycerzami. Templariusze działali w myśl maksymy "pierwsi w ataku, ostatni w odwrocie". Niektórzy wrodzy im współcześni, ale i część historyków pierwszą część owej maksymy tłumaczyła chciwością i dążeniem do zagarnięcia jak największych łupów wojennych, co nie jest dalekie od prawdy.  Szybko się wzmocnili po przełomowej bitwie pod Huttinem (1187 r.), gdzie z rąk żołnierzy Saladyna zginęła większość templariuszy, w tym marszałek i wielki mistrz, utrzymali do 1244 roku swą kluczową pozycję w jerozolimskiej Al-Aksie, a do obrony ostatniego bastionu krzyżowców w Akrze w 1291 roku wystawili największy hufiec liczący około 150 zbrojnych braci i liczne siły posiłkowe. Jednak świadomość ostatecznej klęski Królestwa Łacińskiego musiała towarzyszyć władzom zakonu co najmniej od końca XII wieku, od tego bowiem czasu coraz większe siły i środki skoncentrowano na pomnażaniu dóbr w królestwach europejskich. Co prawda już w 1128 roku (ledwo w kilka lat od swego powstania) uzyskali nadanie zamku Soure w Portugalii od królowej Teresy w zamian za obronę granicy przed iberyjskimi Maurami, było to jednak - jak się wydaje otwarcie "drugiego frontu" walki templariuszy z muzułmanami, w której zakon uczestniczył aż do dnia rozwiązania pomnażając dobra o kolejno zajmowane zamki i ziemie Maurów. Z kolei nadania w Londynie (również w 1128 r.) oraz późniejsze o kilka lat flandryjskie, burgundzkie i prowansalskie służyły raczej za "punkty werbunkowe" rycerstwa w szeregi templariuszy walczących na Wschodzie i ewentualne "przyczółki" europejskie na wypadek porażki w Lewancie. Jak wynikało z reguły zakonnej każdy "nowy" templariusz musiał zrezygnować z bogactw doczesnych i ślubować ubóstwo (wskazane w nazwie zakonu), rezygnował z niego jednak nie na rzecz bliższych, czy dalszych członków rodziny, a na rzecz zgromadzenia. W ten sposób templariusze - sami niby ubodzy - pomnażali swe dobra ruchome i nieruchome. Przeznaczali je w niewielkim stopniu na pomoc ubogim, chorym i potrzebującym, a w głównej mierze na budowę swej potęgi finansowej. Drugim - nie mniej ważnym, a z czasem głównym źródłem dochodów stały się nadania ziemskie czynione zakonowi przez możnych i głowy koronowane. Znakomite wyniki finansowe dał im również udział końcowej fazie wewnętrznej, "francuskiej" krucjaty przeciwko katarom-albigensom i waldensom - heretykom działającym od XI wieku w południowej Francji, Lombardii i w Nadrenii, kiedy z nadania papieskiego przyznano im szereg dóbr odszczepieńców bestialsko mordowanych i palonych na stosach. Bardzo szybko templariusze stali się doradcami, powiernikami i "bankierami" monarchów, zajmując w tym względzie miejsca coraz bardziej poniewieranych Żydów.  Siła templariuszy stała się w końcu ich największą słabością za sprawą Filipa IV Pięknego, króla Francji i ówczesnej rywalizacji na linii Kościół - państwo świeckie. Monarcha, znajdujący się w trudnym położeniu finansowym, postanowił przejąć doczesne dobra zakonu, a że ten znajdował się pod bezpośrednią opieką papiestwa, król musiał uzyskać zgodę Następcy Piotrowego na wszelkie swe poczynania dotyczące bractwa. Uknuto więc intrygę wplątujące zakon w herezję, magię, bluźnierstwo, rozpustę, kontakty z diabłem i mordowanie dzieci. Wielkiego mistrza zakonu i jego najbliższych współpracowników, aresztowano, osadzono w więzieniu i torturami próbowano zmusić do przyznania się do win. Równocześnie monarcha naciskał różnymi sposobami na papieża, by ten zgodził się skazać ich na karę śmieci. Przez siedem długich lat powoli masakrowano aresztowanych templariuszy, aż wreszcie - mimo nieprzyznania się do przewin - przygotowano stos dla "heretyków". Jakub de Molay i kilku innych templariuszy spłonęło w Paryżu. Jak głosi legenda stojący w płomieniach mistrz miał rzucić klątwę "Papieżu Klemensie, królu Filipie, rycerzu Wilhelmie! Nim rok minie spotkamy się na Sądzie Bożym", która spełniła się co do joty. Nie była to jedyna legenda dotycząca zakonu. Mówi się, że założono go po to, by zawładnąć skarbami króla Salomona, a pierwsi templariusze - siedmiu założycieli bractwa - całość swych sił i energii poświęcili na przekopywanie jerozolimskiego Wzgórza Świątynnego. Zdaniem jednych mieli tam znaleźć masę złota i drogocennych kamieni, kolejnych - świętego Graala, a jeszcze innych - tajemnicze zwoje papirusów z tekstami dowodzącymi innych dziejów Chrystusa i pierwszych jego wyznawców. Cokolwiek to było - dobrze wykorzystali to do umacniania swej pozycji w Kościele i wpływów na koronowane głowy ówczesnej Europy, ale i "znalezisko" owo wpłynęło z czasem na ich całkowitą klęskę po dniach wielkości i chwały. Kilkuletnie "polowanie" na templariuszy doprowadziło dalszych kilkudziesięciu z nich na stosy kacerskie, a pozostałych do więzień i na tortury. Zakon przestał istnieć obłożony klątwą papieską bez prawa do jego powtórnego odtworzenia. Majątek zaś zajęty został przez Filipa i jego następców (we Francji) oraz joannitów na pozostałych obszarach. Czy jednak cały? To kolejna legenda mówiąca o tym, że większość majątku ruchomego udało się templariuszom gdzieś ukryć. Poszukiwania trwające do dzisiaj w różnych częściach Europy, wciąż nie dały rezultatu. Nic nie wskórał i Pan Samochodzik - bohater powieści młodzieżowej Zbigniewa Nienackiego i nakręconego na jej podstawie filmu, który przetrząsał różne zakątki Polski w poszukiwaniu tego skarbu ukrytego być może w Rurce, czy Chwarszczanach koło Gorzowa, w Pułtusku, a może w Opatowie. Bo przecież i na ziemiach polskich zdaniem niektórych historyków, powstało w XIII wieku około 50 komandorii tego bractwa, a liczba zakonników w białych płaszczach z czerwonymi krzyżami mogła w najlepszym czasie sięgnąć około 200 osób. Wędrując niedawno utworzonym turystycznym "szlakiem templariuszy" warto więc się dokładnie przyglądać odwiedzanym miejscom, bo być może uda się odnaleźć ten legendarny skarb.

.
... Jerzy Tomasz Nowiński
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

............................ Na ilustracji: Jakub de Molay, wielki mistrz templariuszy.
..
POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
.. .....................................
.. ...........................................................................................


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.