WOJNY
NA GÓRZE
No
to żeśmy sobie szopki zafundowali! Mówię tutaj o polityce i o politykach
od siedmiu boleści, jakich demokracje zachodnie sobie wybierają ostatnio.
Nie
trzeba wcale iść do kina, bo w wiadomościach TV ciągną się surrealistyczne
telenowele. W Polsce, miłościwie panujący Jarosław Pierwszy bezceremonialnie
pociąga sznurkami całego rządu samemu pozostając w bezpiecznym cieniu.
Ma jakąś chorą, średniowieczną i odwetową wizję naszej Ojczyzny, i jak
zadeklarował, będzie ją realizował nawet kosztem finansów Państwa. Polska
coraz bardziej się upodabnia do Korei Północnej z jej bezrefleksyjnym kultem
Genialnego Stratega. I jeszcze nazywają to 'dobrą zmianą'!
W Ameryce
jest jeszcze 'lepiej', bo taki pyszałkowaty oszołom, jakim jest Trump ma
wielką władzę i może ostro zamieszać w polityce światowej. Komentatorzy
liczą, że się trochę opamięta ze swoimi decyzjami, ale ja w to nie wierzę.
On także jest przeświadczony o swoim geniuszu. Mam nadzieję, że znajdą
na niego jakiegoś solidnego haka, albo kilka, i pozbawią go urzędu poprzez
tzw. "impeachment".
Europa
także w tarapatach na wskutek Brexitu, czyli decyzji Anglii o odejściu
z Unii Europejskiej.
Ja
nie wiem, czy ludzie pragną chaosu? Czy okres pokoju na Zachodzie od 1945
roku, a potem upadek Związku Sowieckiego w 1989 roku i niedawna stabilność
polityczna za bardzo nas nudziły? Czy musimy się bać o przyszłość? Modlę
się, że to tylko przejściowe choroby, jakie demokracja musi zaliczyć, aby
się ugruntować i uodpornić na chore ambicje wszelakich satrapów. Być może
też, że prości ludzie wybierają do władzy zamordystów ze strachu przed
właśnie chaosem, terrorystami, emigrantami itp. Może uważają, że na dzisiejsze
czasy potrzebna jest tzw. silna ręka.
Wracając
do kina. Zaliczyłem ostatnio najnowszy odcinek kinowego mega-serialu Gwiezdnych
Wojen. Rogue 1 (po polsku Łotr 1) był dość ciekawy,
z dużą ilością nowych jak i już widzianych elementów w tej ugruntowanej
już sadze. Akcja była bardzo intensywna, i chyba warto obejrzeć ten film
kilka razy, aby ogarnąć wszystko, co się dzieje. W odróżnieniu od lekko
humorystycznego, zeszłorocznego Przebudzenia Mocy, tutaj
mamy prawie samych nowych aktorów i postacie. Ten film pokazuje wydarzenia,
które doprowadzają do początku pierwszego nakręconego przez Georga Lucasa
filmu Wojny Gwiezdne z 1977 roku. Nie będę ujawniał, co się
konkretnie dzieje, ale znakomicie dodano kilka kluczowych dla całej sagi
elementów. Sam ton był dramatyczny, często nawet tragiczny. Zwłaszcza drugoplanowe
postacie grane przez bardzo charakterystycznych Forest'a Whitaker'a oraz
Mads'a Mikkelsen'a zapadają w pamięć.
Wracając
na Ziemię, obejrzałem najnowsze dziełko amerykańskiego autora Jim'a Jarmush'a
pt.: Patterson. Z Wojnami Gwiezdnymi - Przebudzenie
Mocy - łączy go obecność znakomitego aktora Adama Driver'a. Tam
grał oddanego Ciemnej Stronie Mocy szwarccharaktera. W Patterson
gra tytułowego kierowcę autobusu miejskiego, w miasteczku o tej samej nazwie,
który podczas monotonnej pracy oddaje się poetyckim rozmyślaniom i powolutku
składa w notatniku egzystencjalne wiersze. W domu czeka na niego kochająca
żonka, która ma różnorakie ambicje artystyczne. Film dzieje się przez tydzień
życia naszego bohatera, i w typowym stylu Jarmush'a jego tempo jest bardzo
umiarkowane, wręcz medytacyjne. Zupełne przeciwieństwo napakowanych akcją
Hollywoodzkich block-busterów.
Zbliża
się coroczna noc Oskarowa, 26 Lutego. Żaden polski film ani artysta nie
został tym razem mianowany, a ja, będąc w Polsce chyba ponownie nie będę
w stanie obejrzeć tego wspaniałego spektaklu. Cóż, mam nadzieję, że nie
zabraknie ciekawych momentów i że będą dosadne wypowiedzi zwycięzców na
temat obecnej sytuacji na świecie i w Ameryce.
wasz,
|