GWIAZDY
I GWIAZDKI
Miałem
ostatnio przyjemność wybrać się na głośny, pod wielu względami, film biograficzny
Brytyjskiego zespołu Queen - czyli Bohemian Rapsody. Film jest wzruszający
i porywający, pokazuje głębię talentu i duszy Freddie Mercurego (czy też
Freddiego Mercury?) oraz jego zespołu. Reszta aktorów też znakomita, zwłaszcza
nieoczekiwanie również nieznany szerzej Gwylim Lee, odtwarzający rolę gitarzysty
Briana May'a. Freddie miał trudne i barwne życie, zmagał się ze swoją 'wyjątkową'
seksualnością i ogromną osobowością. Popełniał i naprawiał błędy. Kochał
wszystkich, bardziej niż siebie samego, choć nie zawsze był kochany przez
jemu bliskich.
Znakomite
jest tu też odtworzenie koncertów, sesji nagraniowych, i największych,
ponadczasowych hitów zespołu. Nieznany przedtem aktor Rami Malek wcielił
się bezbłędnie w wymagającą rolę Mercurego. Mówiono, że tą rolę miał zagrać
Sacha Baron Cohen - czyli Borat (!) ale "różnice artystyczne" spowodowały
usunięcie go z projektu. Film jest raczej laurką dla Freddiego i jego zespołu,
i tylko sugeruje jego rozpasany, hedonistyczny tryb życia. Seks i narkotyki
były chlebem codziennym Mercurego oraz innych gwiazd tamtych lat, a jego
"odleciane" imprezy są do dziś legendarne.
Queen
jest ze mną od dawna. Jako dzieciak jeszcze w Polsce słuchałem ich genialnych
hitów na warszawskim osiedlu u kuzyna. Miał on wtedy dobry patent na trudno
dostępną i kosztowną muzę z Zachodu. Kupował drogie i rzadkie wtedy zachodnie
płyty winylowe (czy ktoś je jeszcze pamięta?) na targowiskach warszawskich,
przegrywał je na dobrej jakości magnetofon szpulowy - taki z dużymi kołami
z długą taśmą magnetyczną, a potem sprzedawał z powrotem te płyty. Tak
nawiasem, to późniejsze, z lat 80' i 90', kawałki Queen już tak nie powalały
artystycznie i rockowo, i były zbyt popowe. 'Radio Gaga' to raczej infantylna
piosenka w moim odczuciu.
Nasz
wybitny kanadyjski aktor/komik Mike Myers (znany głównie, jako Austin Powers)
gra tu małą rólkę producenta, któremu nie podobały się rozbudowane i długie
kawałki zespołu Queen. Co ciekawe, Myers przyczynił się do rozpowszechniania
ich sławy, gdy zaciekle walczył o umieszczenie utworu 'Bohemian Rhapsody'
w jego wspaniałej komedii z 1992 roku - czyli Wayne's World.
W głęboko
muzycznym klimacie odbywa się także znakomity A Star is Born (czyli
Narodziny Gwiazdy). Jest to debiut, wyreżyserowany przez niebieskookiego
przystojniaka Bradleya Coopera, który gra tu jedną z głównych ról. Jest
to też czwarty już "remake" klasycznej opowieści o burzliwej historii miłosnej
osadzonej w realiach karier muzycznych i show-biznesu. Lady Gaga całkiem
nieźle gra tu utalentowaną, nieznaną wokalistkę, której dojście do piosenkarskiej
sławy ułatwia sławny muzyk rockowy, a prywatnie kochanek i potem mąż, grany
przez Coopera. Film bardzo mi przypominał Polską Zimną Wojnę i jej
protagonistów. Niestety, choć kariera kobiety okazuje się sukcesem, jej
mąż pogrąża się w piekiełku alkoholu i narkotyków. Jego meteoryczna kariera
wypaliła go doszczętnie i doprowadziła do autodestrukcji.
Zadziwiająca
jest tu wrażliwość i subtelność twórców, i aktorów z polotem odgrywających
trudne role. Czujemy dokładnie cały wachlarz emocji i duchowych transformacji
postaci. Jest to też portret przemiany w przemyśle muzycznym. On gra 'old-skulowego'
rocka na koncertach i ostro imprezuje. Jego styl przypomina Pink Floyd'ów,
The Eagles i Neila Younga. Ona za to profesjonalnie śpiewa durnawe kawałki
popowe w otoczeniu tancerzy i efektów specjalnych. Jest to trochę historia
kariery samej Lady Gaga, która najwyraźniej chce teraz dołączyć do wielkich
Div amerykańskiej muzyki - czyli Celine Dion, Barbary Streisand, Arethy
Franklin czy też Mariah Carey. Biorąc pod uwagę jej młody wiek (zaledwie
32 lata), czeka ją jeszcze wiele w jej imponującej już karierze artystycznej.
A nas
czeka kolejny, 2019 rok! Wszystkiego zatem najlepszego w tym Nowym Roku!
Wasz,
|