HORROR ZA SURREALEM (I TELETURNIEJE)

Witam ponownie szanowną Polonię. Zaczynam pisać ten tekst 1 Listopada, w Dzień Wszystkich Świętych i dzień po wieczornym Halloween. Dzisiaj odbywa się masowa polska pielgrzymka na groby swoich bliskich. Ponieważ jest to święto wolne od pracy, wiele osób zrobiło sobie wolny jutrzejszy Piątek, a zatem mają tak zwany długi weekend. A Halloween jest coraz bardziej popularny w Polsce, pomimo pomstowań środowisk katolickich, które uważają to niezwykłe i sympatyczne święto za jakąś pogańską herezję. Wczoraj wieczorem na Warszawskich ulicach było wielu przebierańców, raczej młodych, którzy chyba spieszyli na różne imprezy i trochę się wygłupiali w swoich kostiumach. Choć jednak daleko jeszcze Warszawiakom do tradycyjnie już fantastycznie odlecianych strojów i imprez jakie pamiętam z Montrealu. 

Ja akurat byłem wczoraj w kinie na dość odpowiednim na Halloween filmie. Tajemnice Silver Lake (po angielsku Under the Silver Lake) to taka porąbana historia o młodym człowieku z Los Angeles, który szuka pięknej nieznajomej. Film miesza różne inspiracje. Jest tu trochę lajtowego surrealisty a la David Lynch, trochę egzystencjalnego Jima Jarmusha, szczypta Terry Gilliama, i na pewno fascynacja reżysera międzynarodowym kinem autorskim. Bardzo sympatyczny i szczeniaczkowato przystojny Andrew Garfield gra wyluzowanego, nieco zagubionego gościa który szukając ukochanej, odkrywa niezwykłą, tajną i tajemniczą stronę życia w L.A. Niestety film rozłazi się na kilka kierunków i jest chaotyczny. Czego tu nie ma? Odlotowe, kalifornijsko surrealistyczne nocne imprezy, ktoś seryjnie mordujący psy w sąsiedztwie, feministyczne prostytutki i performerki, jacyś nawiedzeni post-hipisi w podziemnych schronach, jakiś stary mega-bogaty kompozytor który twierdzi że skomponował większość z popowych mega-hitów ostatnich dekad. Wszystko podane w seksualnym, lekko paranoicznym kontekście młodego, napalonego na laski faceta. Film da się oglądać, ale magiczne, w zamierzeniu, arcydzieło to nie jest. 

Prawdziwy horror za to serwuje nam także odlotowy reżyser, argentyńsko-francuski Gaspar Noé. Jego Climax to baaardzo niepokojące studium szaleństwa. Wszystko zaczyna się świetnie, znakomicie wyreżyserowaną, z bardzo długimi ujęciami, orgiastyczną sceną tańca tuzina młodych ludzi wszystkich ras i orientacji. Po występie, czy też próbie, w jakimś domu kultury, mamy wieczorową imprezkę. Problem polega na tym że ktoś dodał dużą dawkę halucynogennego LSD do ponczu, i wszyscy mniej, a nawet bardziej, odlatują. I nie jest to przyjemna 'podróż'. Większość zachowuje się jak psychopaci luzem w psychiatryku, wrzeszczą, biją się, kochają się, błąkają się po tym dziwnym budynku. Film ostro przegina, i wyszedłem przed finałem, bo już miałem dość, ale trzeba oddać 'szacun' twórcom za stworzenie unikatowego, przerażającego spektaklu, który obnaża najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. 

W innym, bardziej rozrywkowym temacie, wspomnę o dwóch świetnych teleturniejach w Polskiej TV. Oba są nadawane przez bardzo pro-rządową TVP, i w obecnym klimacie politycznym są to jedyne programy jakie oglądam na tej stacji. Familiada, to polska wersja amerykańskiej nieśmiertelnej Family Feud. Jak by ktoś nie wiedział, dwie drużyny walczą odgadując jak i ile najwięcej ankietowanych osób odpowiedziało na dane hasło. Program prowadzi sympatyczny Karol Strasburger, który rozmawia ze wszystkimi uczestnikami, oraz zawsze serwuje na początek legendarnie już nieco chybione kawały. Program nie jest zbytnio wymagający intelektualnie i ogląda się go na luzie. Za to Jeden z Dziesięciu, podobny nieco do Amerykańskiej Jeopardy, to już wyższy poziom intelektu. Nadawany jest już, tak jak Familiada, od około 25 lat. Tutaj, prowadzący zadaje dziesięciu uczestnikom wszechstronne pytania, i wygrywa ten który ma najbardziej encyklopedyczną wiedzę i pamięć. Słówko o prowadzącym – jest to prawdziwy intelektualista i dżentelmen, pan Tadeusz Sznuk, który wyróżnia się w całej polskiej TV nienagannie skrojonymi, eleganckimi marynarkami i ogólnie wybitną wiedzą oraz smakiem. 

Czego życzę każdemu z nas!

Wasz
 
. Artur Kozłowski
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.