ZMARTWYCHWSTAŁ DLA NAS LUDZI!
W świątyniach obrządku wschodniego podczas "całonocnego czuwania" w nocy
z Wielkiej Soboty na Niedzielę Zmartwychwstania niezliczoną liczbę razy
śpiewa się, recytuje, wypowiada półgłosem:
"Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Chrystus zmartwychwstał
z martwych. Śmiercią śmierć zwyciężył i nam darował życie".
Nie marną egzystencję. Nie biedowanie na głodowych porcjach. Pełne, bogate,
wspaniałe życie.
On zwyciężył dobrem zło, życiem śmierć, miłością nienawiść. Zmartwychwstanie
Jezusa Chrystusa nie jest przeciw komuś, ani przeciw czemuś. "Nie ma na
celu dowodzenia czegokolwiek tym, którzy inaczej nie zechcą uwierzyć" -
pisze O. Keith Clark, amerykański kapucyn. Nikt nie był przy zmartwychwstaniu.
Jezus nie ukazał się "pierwszego dnia tygodnia" Piłatowi przy śniadaniu.
Ani tłumom przybyłym do Jerozolimy na Paschę. Zmartwychwstanie nie jest
demonstracją mocy Jezusa wobec niedowiarków. Pieśń kościelna mówi o Nim
jako o "zwycięzcy śmierci, piekła i szatana". Nie człowieka!
Stąd wyznanie wiary, sprecyzowane na soborach w Nicei (325) i Konstantynopolu
(381), a odmawiane co niedziela i święto we Mszy, stwierdza: "On to dla
nas ludzi i dla naszego zbawienia [...] zmartwychwstał dnia trzeciego".
Kitbuka, jeden z bohaterów powieści Jana Dobraczyńskiego "Klucz mądrości"
mówi: "Chrystus narodził się jak człowiek. Cierpiał i umarł jak człowiek.
Natomiast nie zwyciężył jak człowiek". Nie zlikwidował cierpienia, ale
nadał mu sens. Nie zniszczył śmierci ale odebrał jej grozę. Przestała być
zapadnięciem się w mrok i nicość. Stała się "przejściem z tego świata do
Ojca".
Zmartwychwstanie Chrystusa jest nie tylko podstawą naszego optymizmu. Jest
także wyzwaniem. Jest nam dane i zadane jednocześnie. Albo - jak to ujmuje
Gertruda von Le Fort w "Papieżu z getta" - "jest to pytanie stawiane naszej
duszy".
Dzisiaj kardynał L. A. Tagle, arcybiskup Manili, w bardzo poczytnej książce
"Lud Wielkiej Nocy" takie pytania zadaje nam:
Czy noszę w sobie pamięć o Zmartwychwstałym? Czy wydarzenia Wielkiej Nocy,
wciąż żywe podczas Eucharystii i we wspólnocie Kościoła, odnawiają osobistą
więź z Chrystusem i drugim, zwłaszcza ubogim człowiekiem? Czy wierzymy,
że moc Zmartwychwstania może przemieniać nasze życie, Kościół, naród i
świat?
Zmartwychwstały Chrystus przychodzi z darami. Są do wzięcia Do codziennego
brania. Do uświadamiania ich sobie. Do cieszenia się nimi. Do dziękowania
za nie. Bo jest czym się cieszyć, za co dziękować. I żeby widać było po
nas, że jesteśmy - jak to ujęła Sheila Cassidy - "nie ludźmi Wielkiego
Piątku, ale ludem Wielkiej Nocy". Stąd pytanie: Czy wyglądamy na dostatecznie
zbawionych? Na uczniów, naśladowców Chrystusa zmartwychwstałego?
Czasy, w których żyjemy, mogą być - i bywają - ciężkie, niebezpieczne.
Ale to nie powód, by "mieć katafalk na gębie".
W jakiej mierze do każdego pokolenia chrześcijan odnosi się sarknięcie
Fryderyka Nietzchego sprzed blisko dwóch wieków na widok chrześcijan -
ponuraków: "Żebym uwierzył w Chrystusa, chrześcijanie musieliby wyglądać
na bardziej zbawionych!" Dlatego papież Franciszek wzywa wszystkich wierzących,
a więc i nas, by byli we współczesnym świecie świadkami wielkanocnej radości
i nadziei. Chrześcijanie - powtarza często - są zobowiązani do dzielenia
się prawdą o zmartwychwstaniu Chrystusa.
Jeśli posłuchamy Ojca Świętego, będziemy - jak mawiał św. Franciszek -
na ścieżkach życia mieć Pana za towarzysza. Z Jego darami do dyspozycji
na co dzień.
|