POLSKI PRZYCZÓŁEK
Od dwóch miesięcy zmagam
się z informacją o likwidacji polskiego konsulatu generalnego w Montrealu
i zapowiedzią wystawienia budynku konsulatu na sprzedaż. Tak po prostu,
po 95 latach reprezentowania państwa polskiego w Kanadzie i Quebeku, historyczny,
bo pierwszy polski konsulat w Kanadzie, ma być zamknięty - ze względów
oszczędnościowych. Nie opłaca się, za dużo kosztuje. Trudno jest myśleć
spokojnie o tym, jaką miarę przyłożono do zupełnie niewymiernej w skali
finansowej roli konsulatu jako "małej Polski" dla Polonii montrealskiej
i wielkiej funkcji promocyjno-reprezentacyjnej na gruncie Quebeku. Trudno
jest myśleć o tym spokojnie - poczucie zawodu miesza się z gorzkim smakiem
rozczarowania wobec osób podejmujących tak destrukcyjne decyzje. Fakt zamykania
polskiej placówki to signum temporis - smutny znak naszych czasów, w których
najwyższym władcą stał się pieniądz, co spowodowało ogólną brutalizację
mechanizmów społecznego funkcjonowania i zanikanie wartości duchowych.
Góruje żądza walki, konkurencji, nieustanne likwidowanie wszystkiego "
co się nie opłaca". Jeśli nie uświadomimy sobie tego, nie nazwiemy i nie
sprzeciwimy się - to tym samym podpisujemy się pod paktem skazującym
świat na pustkę i próżnię istnienia bez wartości humanistycznych, duchowych
i narodowych.
Od 1992 roku związana byłam
z konsulatem montrealskim: najpierw uczyłam języka polskiego i prowadziłam
koło teatralne w szkole przy konsulacie, potem organizowałam wieczory poetycko-muzyczne,
spotkania historyczne, by w końcu, po przebadaniu archiwów dyplomatycznych,
napisać książkę "Historia Konsulatu Drugiej Rzeczypospolitej w Montrealu
1919-1945". Od 1992 roku Konsulat Generalny RP stał się przyczółkiem polskości
dla Polonii montrealskiej. Konsul Generalny Małgorzata Dzieduszycka-Ziemilska
stworzyła doskonałą atmosferę współpracy z organizacjami polonijnymi, w
efekcie czego konsulat zaczął spełniać rolę integrującą różne grupy polonijne
i promującą polską kulturę w środowiskach kanadyjskich. Kolejni konsulowie,
żeby tylko przypomnieć min. Witolda Spirydowicza i Tadeusza Żylińskiego,
znakomicie podtrzymywali współpracę z pulsującymi inicjatywą środowiskami
polonijnymi. Konsulat z biegiem lat umocnił się jako centrum kulturalno-promocyjne,
prężny urząd reprezentujący interesy Rzeczypospolitej i Polonii w Kanadzie.
Teatr telewizji, wieczory
filmowe, wieczory poetycko-muzyczne, salony poezji, koncerty muzyki klasycznej
i jazzowe, spotkania literackie, podróżnicze, historyczne, spotkania z
gośćmi z Polski i przedstawicielami Polonii, obchody rocznic narodowych
- fakt, że to w konsulacie odbywały się te imprezy, był istotnym wkładem
Polski do współpracy z Polonią. I nagle konsulat montrealski znalazł się
na liście konsulatów do zamknięcia, bo MSZ-owi nie opłaca się jego działalność!?
Staram się zrozumieć proces
myślenia urzędników MSZ-u, szukam wytłumaczenia tej decyzji. Znajduję podpowiedź
w wywiadzie z Barbarą Toruńczyk, twórcą i redaktorem naczelnym "Zeszytów
Literackich", osobą z pokolenia 68, doświadczoną w walce o wolność, dysponującą
rozległą wiedzą historyczną i polityczną. Wywiad "Był w nas gen wolności"
pokazuje niebezpieczną ewolucję, jakiej ulega polska młoda demokracja pod
wpływem ostrego kapitalizmu, gubiąc po drodze wartości moralne i pryncypia
narodowe.
"Myśmy przebyli długą drogę,
kilkadziesiąt lat aktywności na scenie politycznej. Zmieniały się sposoby
myślenia. Przełomowy był rok 1989, kiedy system wartości, który nas motywował
został usunięty w cień przez gorączkę wolnego rynku. Zapomniano o pewnych
sprawach. W stosunku do naszej przeszłości był to rodzaj oszustwa, może
świadomego. "Solidarność" polegała na tym, że solidarnie występowało się
o prawa różnych grup zawodowych czy społecznych, a w wolnej Polsce zaczęto
je łamać, powołując się na racje wyższe. Nasza siła polegała na tym, że
analizowaliśmy swoje poczynania polityczne, przepuszczając je przez rentgen
wartości moralnych. Byliśmy na to wyczuleni, pytaliśmy dokąd możemy się
posunąć, a dokąd nie. Potem, budując społeczeństwo rynkowe, z wielu zasad
zrezygnowano - co nie jest bezkarne. Broni się praw rynku, mówi się, że
kapitalizm nie jest taki zły. Tak nie jest. Sam wybór kapitalizmu nie wystarcza,
trzeba jeszcze zadbać o formy ochrony społecznej. Teraz jest kryzys i pewne
decyzje są nieuchronne, ale właśnie dlatego politycy nie powinni się wyzbywać
rentgenów moralnych i powinni dążyć do wyodrębnienia sfery dóbr wspólnych
oraz zasad nienaruszalnych, które stoją ponad prawami rynku. Im trudniejszy
czas, tym bardziej powinno to obowiązywać."
Ponad prawami rynku znajduje
się wartość współpracy państwa polskiego z Polakami mieszkającymi poza
granicami ojczyzny, a odczuwającymi potrzebę współpracy na rzecz promowania
polskości. W Montrealu rośnie trzecie pokolenie emigracji wojennej, która
wpoiła swoim dzieciom i wnukom przynależność do historii i kultury polskiej,
potrzebę związku z ojczyzną, zarówno poprzez uczestnictwo w wydarzeniach
kulturalnych w konsulacie, jak i poprzez poczucie dumy ze swego dziedzictwa.
Ta historyczna, wielopokoleniowa Polonia jest wartościowym partnerem do
dyskusji o przyszłości konsulatu generalnego w Montrealu. Najłatwiej jest
zniszczyć, zlikwidować - niezmiernie trudno jest coś stworzyć i pozwolić,
by rozwijało się latami. Należy doprowadzić do wspólnej dyskusji mającej
na celu pozostawienie konsulatu generalnego RP i jego siedziby w Montrealu.
Nie możemy dopuścić, by likwidowano wartości duchowe i kulturowe mierząc
je wyłącznie ilością srebrników.
|