GDYBY NIE TAMTA WOJNA .....
Tak się składa, że wiele
ważnych wydarzeń w historii Europy, a nawet świata miało miejsce w latach
kończących się cyfrą "4" lub "9". Nie trzeba być zapalonym numerologiem
aby nie dostrzec, że właśnie ten rok 2014 - dla wielu narodów, a na pewno
dla polskiego - staje się rokiem pełnym obchodów, akademii, okolicznościowych
konferencji itp. A jednak, we współczesnej kulturze Polski oraz polskości
występuje jakby oczywista luka, ewidentne puste miejsce. Albowiem
istnieje przecież takie wydarzenie w historii Europy i świata sprzed stu
lat, ktorego skutki są namacalne i trwałe aż do dzisiaj, zarówno dla Polski,
jak też dla całego świata zachodniego. Tym wydarzeniem jest Pierwsza Wojna
Światowa, której wybuch nastapił (prawie) dokładnie 100 lat temu.
Oddając hołd naszym bohaterom
kampanii wrześniowej, Powstania Warszawskiego, jak również innych wydarzeń,
należy wyrazić zdumienie, że znaczenie samej I Wojny Światowej jest mało
doceniane przez nas Polaków. Część z rodaków zachowuje się tak, jakby wybuchła
ona głównie po to aby zrobić miejsce dla odrodzonej po 123 latach niepodległej
Polski. Innymi słowy, aby spełniło się to, o co modlił się Adam Mickiewicz
w swoich "Księgach Pielgrzymstwa Narodu Polskiego" słowami "O wojnę powszechną
ludów prosimy Cię panie..." Jednakże, nasz wielki wieszcz pisząc 60 lat
wcześniej te słowa - jakże szokujące nas, ludzi 21 stulecia - żył mentalnie
jeszcze w świecie wojen napoleońskich, etosu rycerskiego, mitu przedmurza
chrześcijaństwa i tego typu imponderabilii.
W takim świecie nie było
miejsca dla broni chemicznych, łodzi podwodnych, samolotów myśliwskich,
czy nawet broni maszynowej. W zacisznym światku naiwnego i szlachetnego
pana Adama wojsko na ogół nie mordowało ludności cywilnej. Tym wszystkim
wyobrażeniom położyła kres owa Wielka Wojna, nazywana przez nas Pierwszą
Światową. Pretekst do jej wybuchu, którym było zastrzelenie w Sarajewie
austriackiego następcy tronu Franciszka Ferdynanda nie był wcale tak drastyczny
w epoce anarchistów, nacjonalistów, czy też wojujących socjalistów nie
gardzących terrorem jako metodą walki; w sumie, młody Józef Piłsudski robił
dość podobne rzeczy jak serbski bojowiec Gawryło Princzip. Wojna w całej
Europie wybuchła, bo wyobraźnia masowa (a szczególnie elit) sprzed stu
lat nie sięgała zbyt daleko. Objawiało się to nawet w szczegółach
umundurowania z innej epoki; wystarczy wspomnieć owe absurdalne czerwone
portki, w których do boju wyruszała w roku 1914 piechota francuska - wprost
pod niemieckie karabiny maszynowe. Po roku zastraszających ofiar mundury
żołnierzy wyraźnie zszarzały, przypominając kolorytem coraz bardziej późnojesienne
pola Lotaryngii czy Flandrii. W taki to praktyczny sposób, w konfrontacji
z codziennym błotnistym horrorem i setkami tysięcy zabitych, upadło wiele
mitów o wojence - takiej wspaniałej, oczyszczającej męskiej przygodzie.
Oczywiście tylko na zachodzie Europy. Na jej wschodzie mity utrzymują się
po dzień dzisiejszy.
Kronikarz zanotuje sucho:
28 lipca 1914 r. Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii; 1 sierpnia
Cesarskie Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji, a dwa dni później Francji;
Rosja dzień wcześniej wypowiedziała wojnę Austro-Węgrom. Po pogwałceniu
przez Niemcy neutralności Belgii Wielka Brytania stanęła po stronie Francji
i Rosji. Dalej wydarzenia potoczyły się już niejako siłą bezwładności.
Wojna, która u swego początku
wydawała się logicznym spełnieniem marzeń wszelakich pseudo-romantyków
i egzaltowanych nacjonalistów, zakończyła się 10-milionową hekatombą
ofiar - na obu frontach, zachodnim, jak też i na wschodzie.
Z końcem roku 1917 okazało się, że działania na froncie wschodnim to zaledwie
przygrywka do dwóch rewolucji w Rosji i okrutnej, bezpardonowej wojny domowej.
Jeżeli dziesięcioletnie masowe represje bolszewickie i sztucznie wywołany
głód w całej sowieckiej Ukrainie i na południu Rosji uznać za przedłużenie
wojennego szalenstwa w całej Europie - to należy przyjąć za pewnik fakt,
że cywilizacja europejska zrodziła potwora, a jeśli dodać do tego Adolfa
Hitlera w pokonanych Niemczech - to nawet dwa.
Część historyków kwestionuje
pogląd, iż największe znaczenie dla świata Zachodu miała II Wojna Światowa.
Istotnie, to właśnie Pierwsza Wojna Światowa przekształciła cywilizację
i obyczaje szczególnie Europy fizycznie, politycznie, jak też przeorała
etykę ludzi Zachodu - niekoniecznie w dobrym kierunku. Faktem jest, że
gdyby nie było I Wojny Światowej to nie byłoby też jej logicznych skutków
majacych do dziś swoje nastepstwa:
-
20 do 30 mln. Rosjan, Ukraińców,
jak też innych obywateli Rosji, zostałoby przy życiu, a ten kolosalny kraj
nie byłby zdewastowany i zdemoralizowany przez eksperyment komunistyczny;
-
Gdyby nie I Wojna, w Hiszpanii
najpewniej nie doszłoby do wojny domowej;
-
Atrakcyjność partii skrajnych
(t.j. marksistowskich lub faszystowskich) byłaby mniejsza;
-
Gdyby nie I Wojna, partii Hitlera
nie udałoby się dojść do władzy w Niemczech niezniszczonych wojną i z ludnością
nie cierpiącą nędzy i nie mającą poczucia upokorzenia;
-
Zarówno Stany Zjednoczone, jak
też Japonia stałyby się światowymi mocarstwami o wiele lat
później. W tym miejscu uwidocznia się zresztą aspekt moralny rozwoju gospodarczego,
bo przyznajmy - czyż nie najlepiej zarabia się na produkcji coraz droższych
systemów broni?
-
Bliski Wschód prawdopodobnie
nie byłby podzielony sztucznymi granicami przez Anglię i Francję po rozpadzie
Imperium Ottomańskiego (Tureckiego);
-
Choć trudno jest to sobie teraz
wyobrazić, gdyby nie I Wojna Św. nie byłoby państwa Izrael;
-
Fascynujące jednych, a bulwersujące
drugich zmiany obyczajowe na Zachodzie (w tym także masowe zeświecczenie,
pacyfizm i feminizm) zostałyby opóźnione o całe pokolenie;
-
Naród polski, jak też inne narody
Europy Środkowo-Wschodniej, musiałyby znaleźć inne wehikuły do uzyskania
takiej czy innej formy suwerenności.
Oczywiście tego wszystkiego
nie da się udowodnić. Nikt i nic nie cofnie minionych lat czy stuleci.
Historia potoczyła się tak, a nie inaczej. Ludzie udowodnili swoją niebywałą
skłonność do pakowania się w kłopoty, aby po chwili obciążyć za nie winą
tych innych - tych "ONYCH". Jedni mówią, że przyczyna wojen tkwi w chęci
narzucenia innym swojej religii, czy swojego modelu życia. Są też tacy,
którzy przyczyny zła w człowieku upatrują w bezbożnictwie i hołdowaniu
swojemu egoizmowi. A może najbliżej prawdy są ci, którzy twierdzą, iż zarzewie
konfliktu jest wszędzie tam, gdzie konkurencja przysłania resztę świata?
Tam, gdzie nikt nie śmie mówić kolegom, partnerom czy szefowi, że przecież
można MNIEJ zarobić, MNIEJ wyprodukować itp. Tam, gdzie całe rozumowanie
nastawione jest na WIĘCEJ i WIĘCEJ. Obojętne gdzie - w Chinach, Kanadzie
czy w byłym ZSRR.
Obserwując z niepokojem to
co się dzieje na "dzikich polach" Ukrainy, na Bliskim Wschodzie oraz w
reszcie świata, możemy chyba zgodzić się w jednym. W mentalności
naszych pradziadków coś takiego, jak zestrzelenie pasażerskiego samolotu
byłoby chyba oczywistym "casus belli" (tj. powodem wojny). W obecnych czasach
broni jądrowej, neutronowej i jeszcze paru innych - może niestety - ale
jednak owe oczywistości jakby poznikały. Ma to wiele złych stron i jedną
dobrą, o czym zapewne przekonamy się niebawem. Choć liczni Szanowni Czytelnicy
uznają to za przesadę, wiele wskazuje na to, że epoka "niewinności" cywilizacji
zachodniej zakończyla się już dawno temu w roku 1914. Cokolwiek się teraz
stanie z naszym światem - wiedzmy, że 90% tego dzisiejszego chaosu moralnego,
społecznego i politycznego zrodziło się właśnie wtedy.
|