KURDYSTAN, "ŁUGANDA" I  HUCULSKI  BACA 
 
Kiedy kilka lat temu Unia Europejska, NATO oraz (niestety) USA zgodziły się aby z południowo zachodniego kawałka Serbii wykroić niezależne państwo o nazwie Kosowo bardzo wiele osób (od ekspertów i naukowców, aż po skromnych obserwatorów) załamało ręce. Specjalny status - zgoda. Szeroka autonomia - zgoda. Uczynienie z albańskiego oficjalnego języka tego zakątka Bałkanów maltretowanego od lat przez serbskich nacjonalistów - dlaczego nie? Ale kreowanie bytu państwowego, którego w historii nie było nigdy? To jest już zupełnie inna historia. Tworzenie precedensów z nowym kształtem granic Europy nie wróży nic dobrego. Przecież nie żyjemy w Afryce czy Azji południowo zachodniej,  gdzie w wiekszości wypadków pozostawiono dziwne granice wytyczane niegdyś przez zachodnie potęgi kolonialne - tak po prostu - dla świętego spokoju.
 
Tak się ostatnio składa, że w wielu miejscach świata - także i Europy - zaczyna tego spokoju brakować. Zaś na przedpolu Europy czyli na Kaukazie, a także ostatnio w północnym Iraku i Syrii rozpala się pożar wojny - i to wcale nie jest pewne czy tylko lokalnej. Kiedy 10 września w dzienniku telewizji francuskiej France 2 można było ujrzeć prezydenta Francji Hollanda przed frontem kompanii honorowej armii państwa, którego jeszcze na mapach świata nie ma, przypomniałem sobie historię Legionów Polskich z Piłsudskim na czele, które korzystając z I Wojny Światowej zdołały przed prawie stu laty wywojować wolną i niepodległą. Prawie dokładnie to samo dzieje sie teraz w Kurdystanie, którego przywódca (a jednocześnie wiceprezydent Iraku Dżalal Talabani) coraz lepiej się czuje w roli pierwszego sojusznika Zachodu. Najazd kilkudziesieciu tysięcy po zęby uzbrojonych barbarzyńców z t.zw. ISIS (t.j. Państwa Islamskiego) na dotychczas względnie spokojny górski Kurdystan oraz towarzyszące temu liczne głośne okrucieństwa (tortury, gwałty zbiorowe, a ostatnio uśmiercenie poprzez ścięcie trójki anglo-amerykańskich pracowników charyatywnych i dziennikarzy) - to wszystko spowodowało naturalne zainteresowanie się rządów Zachodu tamtym regionem świata. Już teraz wiadomo, że w razie rozpadu Iraku jego północna część Kurdystan uzyska państwowość, której nie miała przez długie stulecia. Osobny język, osobna kultura oraz mało radykalna wersja sunnickiego islamu stwarzają z Kurdów naturalnych sojuszników Zachodu. Pierwszym krajem, który od kilku tygodni dostarcza amunicji i broni ciężkiej dla kurdyjskich legionistów jest .... o dziwo, Francja. Przybyli tam także francuscy doradcy w liczbie około tysiąca. Być może m. in. po to aby zrównoważyć haniebną rolę 900 francuskich muzułmanów, którzy na ochotnika wstąpili w szeregi dżihadystów ISIS.  David Cameron zapowiedział w niedzielę 14 września, że Wlk. Brytania wysyła do akcji pewną ilość myśliwców pionowego startu Tornado, nie mówiąc o dostawach broni głównie dla wojska kurdyjskiego. Lotnictwo USA już od pewnego czasu bombarduje pozycje islamskich ekstremistów, a administracja Obamy przyrzeka rozszerzenie pomocy. Tym niemniej, po doświadczeniach ostatnich miesiecy z Bliskim Wschodem i Ukrainą republikanska opozycja w Waszyngtonie nie ustaje w krytykowaniu prezydenta za miękki kręgosłup. Ponadto sekretarz stanu USA John  Kerry głowi się co zrobić z propozycją syryjskiego dyktatora Asada dołączenia do koalicji antyterrorystycznej złożonej z konserwatywnych krajów arabskich oraz czołowych mocarstw Zachodu. Jak tu obejść moralno polityczną pułapkę pomagając Syryjczykom bez pozytywnych sygnałów dla reżimu w Damaszku?  A na tamtych terenach różnych uzbrojonych grup są przecież setki!
 
Choć po tym wszystkim co się dzieje na obrzeżach starego kontynentu mało kogo zdziwi fakt powstania za  2 - 3 lata między Turcją, Iranem oraz Syrią niezależnego Kurdystanu, to jednak jest dość prawdopodobne, że przeróżne "korekty" graniczne na tym się nie skończą. Nie można wykluczyć proklamacji niepodległości przez Nadniestrze (ew. po rumuńsku i francusku "Transnistrię"), które jest de facto post-sowiecką enklawą zarządzaną przez lokalnych wojskowych rosyjskich i ich marionetki. Dwa nowe twory na wschodzie Ukrainy (których zejścia z areny politycznej Ukrainy, jak widać, nie życzy sobie władca Kremla) - to tzw. ŁUGANDA i DONBABWE. Te dwa złośliwe przydomki wymyślone przez rosyjskich liberalnych opozycjonistów oznaczają tzw. "Ługańską i Doniecką Republikę Ludową". A przecież państw mało znanych (i w większości nie uznanych) jest więcej. Na granicy Gruzji leżą Abchazja i Południowa Osetia, których elity (podobno) wybrały parasol moskiewski odwracając się plecami od Gruzji. Na północ od delty Dunaju, formalnie na terenie Mołdawii, żyje sobie od prawie dwustu lat niezbyt znany przez resztę Europy naród Gagauzów. Są to byli Turcy osiadli tam od przeszło 200 lat i .. nawróceni na prawosławie przez dobrego (dla nich) cara Mikołaja I. W przeciwieństwie do Mołdawian mało różniących się od Rumunów, ten odłam etniczny demonstruje swoją niechęć do Zachodu, a do Unii Europejskiej w szczególności. Czyżby szykowała się następna secesja?  Co na to wszystko Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie powstała w zamierzchłym roku 1975 po tym, jak w Helsinkach uściskali się Leonid Breżniew z Geraldem Fordem ówczesnym prezydentem USA. Obaj panowie podpisując układ o częściowej kontroli zbrojeń przyrzekli sobie jednocześnie działać na rzecz stabilności (także granicznej) na obszarze całej Europy. Czas płynął i to nie kapitalizm się rozpadł w roku 1991, lecz właśnie ZSRR i do niedawna komunistyczna Jugosławia. Władimirowi Putinowi należałoby zadać teraz pytanie: Czyżby stabilność była artykułem pożądanym tylko wtedy, kiedy działa na korzyść Moskwy? 
 
Na takim nieco mętnym tle pojawił się ostatnio na internetowym U-tube huculski baca, który zajął się (w odróżnieniu od jego kolegów z Podhala) nie stanem pogody, lecz losów Ukrainy. Pięknym,  lokalnym dialektem z okolic Czarnohory, gdzie mowa rusińska przeplata się z nieco archaizowaną polszczyzną nasz wróżbiarz przepowiada, iż "nadchodzą lata, kiedy dawne czasy powrócą  - Zakarpacie powróci do Węgier, Bukowina z Czerniowcami do Rumunii, Ziemia Lwowska do Polski, Wschód zajmie Rosja." Z przepowiedni tych wynika, że tylko środek kraju będzie pozostawiony w spokoju. Ale co to jest ten środek Ukrainy - baca (śladem greckiej Pytii) nie chciał powiedział. Nie umiał też określić o jakiej przyszłości mówi - dziesięć czy może dwadzieścia lat przed nami. Ponieważ ludzi podejrzliwych w naszych czasach nie brakuje, jest prawie pewne, że pojawią zarzuty, iż nasz Wernyhora pracuje na rzecz moskiewskiej FSB, CIA lub nawet Mosadu; inni uznają, że mówi on od rzeczy. Życie wieszczów, wróżbitów i proroków w naszych cynicznych czasach nie jest łatwe. O wiele lżej żyje się armii socjologów i politologów z doktoratami. Wolno im się mylić, a nawet pleść od rzeczy. Jak widać - nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
 
 
. Michał Stefański
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.