ZADOŚĆUCZYNIENIE
Doszły mnie słuchy, że jeden
z byłych działaczy pierwszej Solidarności (bodajże w Białymstoku)
skorzystał z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego RP i poszedł na całość.
Mianowicie wystąpił do stosownych władz o przyznanie mu odszkodowania za
straty materialne, psychiczne i moralne wywołane wprowadzeniem w Polsce
stanu wojennego, ktorego trzydziestą rocznicę będziemy niebawem obchodzić
w grudniu. Ponieważ Trybunał zniósł wszelkie granice możliwych roszczeń
dżentelmen ów ubiega się o sumę 2 milionów złotych. Dotychczasowe wyroki
pozytywne w tych sprawach nie wychodziły ponad 30 tysięcy. N.b. wniosek
został złożony z Belgii, w której ów pan obecnie zamieszkuje.
Będąc pod wrażeniem powyższego
faktu zwracam się z zapytaniem do tu obecnych moich Szanownych Kolegów,
przyjaciół i współpracowników - ile byście chcieli odszkodowania za fakt
wyjazdu z kraju, a przede wszystkim - czy ów wyjazd był wymuszony
okolicznościami czy też nie? W razie sukcesu byłego solidarnościowca z
Podlasia jest raczej pewne, że posypią się dalsze żądania i pozwy z kraju,
jak też z emigracji. Można by całą sprawę wyśmiać i powiedzieć zwięźle,
że do odszkodowań mają prawo tylko ci rodacy, którym zamach Jaruzelskiego
odebrał ojców, mężów, braci lub wysłał ich samych na długie leczenie do
szpitala. Dla całej reszty zadośćuczynienie powinno chyba polegać na świadomości,
że dawny system skonczył się, a Polska mimo szeregu oczywistych wad - jest
jednak wolnym krajem.
Cała sprawa nie jest jednak
taka prosta. W świecie zachodnim od około 15 czy 20-u lat mamy co i rusz
do czynienia nie tylko z przeprosinami szefów państw za świństwa popełniane
przez te państwa 40 czy nawet sto lat wcześniej, lecz zdarzają się też
konkretne materialne odszkodowania. Przykładów jest już sporo nawet jeśli
nie liczyć pieniędzy wypłacanych od lat 50-tych przez Republikę Federalną
Niemiec za zbrodnie narodowego socjalizmu (zwanego w PRLu hitleryzmem).
Kanada wypłaciła odszkodowania nie tylko Indianom za przymusowe wysyłanie
ich dzieci do internatów w celu ich (że tak powiem) ucywilizowania. Podobnie
w USA załatwiona została kwestia nagłego internowania z początkiem roku
1942-go setek tysięcy obywateli i rezydentów amerykańskich pochodzenia
japońskiego. N.b. Japonia zwleka z odszkodowaniami za złe lub zbrodnicze
traktowanie alianckich jeńców wojennych na Filipinach w Birmie i gdzie
indziej. W Rosji "w tym temacie" jak dotąd panuje generalnie cisza, przerywana
wystąpieniami grupek idealistów w tamtejszych organizacjach pozarządowych.
Hiszpania generalnie dopuszcza pozwy o odszkodowania za przestępstwa w
wojnie domowej jedynie na bazie indywidualnej, z tym jednak, iż w ostatnich
10-u latach nastąpił dziwaczny przechył na lewo za sprawą zdecydowanego
progresisty sędziego Baltazara Garzona. Jak niektórzy pamiętają, to on
występował o ekstradycję gen. Pinocheta. Sędzia ów wsławił się też przyjęciem
do rozpatrzenia pozwu zbiorowego pewnej cwanej organizacji lewicowej
o wielomiliardowe odszkodowanie za .....kilkaset lat działalności inkwizycji
hiszpańskiej. Potem senior Garzon sam wpadł w tarapaty za sprawą nieźle
umotywowanych oskarżeń o korupcję i akta odłożono na półkę. Chodziły po
Europie też słuchy, że ktoś inny nosi się z pomysłem pozwu przeciw papieżowi
i Kościołowi Katolickiemu o pogwałcenie praw ludzkich, a w tym o pedofilię
niektórych jego podwładnych. Do dzisiaj w sądach amerykańskich, brazylijskich
i innych leżą sprawy rdzennych mieszkańców obu Ameryk o odszkodowanie za
kolonializację i wprowadzenie przemocą cywilizacji białego człowieka. Dla
równowagi warto dodać, że na Dalekim Wschodzie czy też w kręgu Islamu takich
tendencji do samobiczowania się jak dotąd brak. Ekspansja jednych kosztem
drugich jest tam widziana jako naturalny fakt cywilizacji ludzkiej, a nie
naruszenie moralności. Z kolei w Izraelu setki wybitnych naukowców, pisarzy
i myślicieli na ogół dostrzegają krzywdę wyrządzaną Palestyńczykom przez
okupację, lecz niestety nie przekłada się to na praktyczne postepowanie
polityków izraelskich. To typowa sytuacja gadania dziada do obrazu.
Co jednak w Polsce stoi
na drodze osobom pragnacym przeliczyć swoje cierpienia psychiczne i szkody
moralne na złotówki, czy euro? Według autora - to zdrowy rozsądek. Czy
n.p. rząd USA może być podany do sądu za fakt nie zapewnienia należytej
ochrony mieszkańców Nowego Jorku tamtego feralnego 11 września 2001-go
roku? Na pewno jeśli nawet pominąć samych zabitych i rannych jest pewne,
że wiele osób nabawilo się astmy czy raka z powodu wdychania wszeobecnego
pyłu. Czy wizyty u psychologów czy psychiatrów też mają być refundowane?
Nie ma w tych kwestiach jednomyślności. Nie można udowodnić n.p. tego,
że gdyby Europejczycy nie skolonizowali Afryki cały czarny kontynent mialby
się teraz wspaniale i rozwinął cywilizację ludzi zamożnych, a co najmniej
zadowolonych. Podobnie trudno udowodnić, że mieszkaniec kraju nad Wisłą
i Odrą bardzo znerwicowany ciągłą walką o byt oraz dręczony licznymi fobiami
i psychozami miałby sie teraz znacznie lepiej gdyby w roku 1981 junta Jaruzelskiego
nie wyprowadziła wojska na ulice. Dosłownie wczoraj czytałem na jednym
z blogów wymianę zdań między dwoma panami. Pierwszy z nich zastanawiał
się nad szansami na sukces w procesie o odszkodowanie. Uważa się on za
ofiarę gdyż z powodu stanu wojennego przedłużono mu służbę wojskową o pół
roku, co niewątpliwie narusza prawa człowieka. Jego rozmówca wyraził zdziwienie,
gdyż jego zdaniem ofiarami stanu wojennego byli tylko ci, którzy mieli
pecha i natknęli się na ulicy na pana nr. 1 oraz jego umundurowanych kolegów.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia druga. Spora część polskiej prawicy (choć
nie tylko oni) zachowuje się tak jakby 45 lat trwania dyktatury komunistycznej
było czymś w rodzaju czarnej dziury, a PRL nie była państwem polskim i
już. Skąd zatem akurat tym razem ta chęć, aby budżet niepodległego państwa
miał wypłacać milionowe sumy za idiotyzmy czy zbrodnie systemu, w którym
Polacy rzekomo nie mieli nic do gadania? A tu okazuje się nagle, że mieli
do gadania i to całkiem dużo. Tamten system, chociaż fatalny, był w latach
osiemdziesiątych mimo wszystko bardzo polski - zarówno w swojej znieczulicy,
korupcji, jak też w horendalnym bałaganie. Ponadto z przyczyn historycznych
polska dusza i tak bardzo łatwo wchodzi w rolę ciągłego męczennika, bezbronnej
ofiary i pomiatanego przez innych narodu. Czy tak ma w Polsce być bez końca?
O tym zdecyduje młodsze pokolenie.
* * *
Nie znosząc natrętnej agitacji
wyborczej (nawet tej zawoalowanej liberalnie, narodowo czy religijnie)
powstrzymam się od wskazywania palcem kto na scenie krajowej jest tym "dobrym",
a kto tym "złym". Jedno jest pewne - świętych i bezgrzesznych tam nie ma.
Jeżeli mamy pogląd na to co w kraju się dzieje, mamy też podstawę aby w
sobotę 8 października iść na wybory, także tu na emigracji. Nawet gdybyśmy
mieli wybrać swoim zdaniem "mniejsze zło."
|