POTRZEBA  MĘSKIEJ  DECYZJI

W latach 30-tych Antoni Słonimski w jednym ze swoich felietonów w "Wiadomościach Literackich" zademonstrował wiarę w zdrowy rozsądek Polaków pisząc w ten sposób. "Słyszałem ostatnio, że podobno Polsce grozi faszyzm. Powiem otwarcie. W polski faszyzm na serio nic a nic nie wierzę. Prawda, że coś takiego może się zalęgnąć w kraju na krótki czas. Ale, jak to u nas bywa, temu potworkowi brakować będzie zdrowego rozsądku i zmysłu orientacji, wskutek czego niebawem rozbije sobie łeb o pierwszą latarnię. No i po kłopocie." W taki to barwny sposób znany pisarz i felietonista oceniał podatność obywateli II Rzeczypospolitej na polityczne pokusy i ustrojowe eksperymenty.
 
Im więcej tygodni upływa od zwycięstwa wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, tym częściej zadawane są pytania co właściwie siedzi w głowie lidera tej partii. A może lepiej zapytać wprost - co jest celem nowej władzy, a co jedynie środkiem do tego celu? Czy nowy rząd, Sejm, Prezydent, a także sam ..... Naczelnik (t.j. Prezes) stawiają sobie za główny cel poprawę losu najbiedniejszych Polaków, a środkiem do celu jest uzyskanie sprawnych narzędzi do realizowania programu?  Czy może - jak mówią sceptycy - jest zupełnie na odwrót, t.zn. wszelkie świadczenia socjalne i prospołeczne przepisy będą jedynie środkiem do celu najważniejszego - uzyskaniania przez elity PISu pełnej kontroli nie tylko nad nowym aparatem władzy, lecz także nad innymi przejawami życia społecznego? 
Z pewnością najbliższe otoczenie Prezesa Kaczyńskiego wierzy (lub marzy), że celem ostatecznym jest zbudowanie państwa opiekuńczego z wdzięcznymi i posłusznymi obywatelami, którzy władzę szanują, a niektórzy nawet ...kochają. W takim wyśnionym państwie największe znaczenie będą mieć wcale nie wykształcenie, nie talenty, znajmość języków, energia, koneksje, lecz jedynie lojalność wobec szefa (wodza) i jego ludzi.  Wychodząc z założenia, że przynajmniej od roku 2000 neoliberalizm (Balcerowicz i spółka) jest przez szerokie masy (nie tylko w Polsce) odbierany jako system opresyjny, polscy narodowcy dostrzegli w tym fakcie nie tylko szansę wygrania wyborów, lecz przeprowadzenia t.zw. "dobrej zmiany", co jest jedynie etykietą dla przemian ustrojowych. Jak głębokich - nie wiadomo. Tutaj podejrzane słowo "rewolucja" zaczyna być używane przez coraz większą grupę ludzi.

Rafał Ziemkiewicz (do niedawna "niepokorny" - ale teraz już nie) swoje "hiper-patriotyczne" wpisy w sieci zdobi hasłem - Polska Rewolucja Narodowa. Prawda, że ładne? Na pewno wielu się spodoba. Z kolei inni (m.in. autor niniejszego) zgodzą się z ks. biskupem Tadeuszem Pieronkiem, który niedawno wyraził pogląd, że spora część głosujących w październiku na PIS "na żadną rewolucję się nie umawiała", a jedynie chciała zmiany ekipy rządzącej. W tym miejscu wkraczamy na dziewiczy obszar polityczny, gdzie nic nie jest oznakowane, a mapy drogowej jeszcze nie ma. Chwilowo jedynym kompasem na tych bezdrożach jest intuicja JEDNEGO CZŁOWIEKA, którego jedni Polacy uwielbiają, a drudzy nie znoszą. Takich emocji jak Jarosław Kaczyński nie wzbudzali ani Wałęsa, ani Miller, ani Kwaśniewski czy Tusk. Polska stoi od dwóch miesięcy przed wielkim eksperymentem społecznym, a ci ktorzy nią rządzą mają kosmiczny dylemat na miarę mitu greckiego o Ikarze i Dedalu. Polecą za wysoko - to poparzenie trzeciego stopnia murowane, a jeśli za parę miesięcy spuszczą z tonu i obniżą loty, pobrudzą sobie pióra w bagnie nowopowstających układów korupcyjnych. Albowiem nieuchronnie każda włądza deprawuje. Za jakiś czas, ktoś zada pytanie - jak nazwać nowy ustrój, ktory się wyłoni? Nie będzie to bowiem na pewno demokracja liberalna (taka jak w większości państw Unii, dotychczas z wyjątkiem Węgier). Może będzie to demokracja suwerenna; tak szef państwa węgierskiego nazywa system stworzony przez siebie. Wiele osób w Polsce, choć nie wszyscy, nie miałoby nic przeciwko nazwie demokracja ludowa, lecz nie o nazwy tu chodzi. Duch rewanżu wyczuwalny w wielu środowiskach, do niedawna marginalizowanych, jest użytecznym paliwem do rozpalania konfliktu społecznego w naszym starym kraju. W ramach tego konfliktu, niewykluczone są konkretne akty zemsty. Jednych do dziś bolą zawiedzione nadzieje z okresu Pierwszej Solidarności, a drugich dręczy upadek PRLu, który wymagał, w ich opinii, jedynie reform, a nie likwidacji. Jednakowoż narodowi rewolucjoniści (także ci za biurkami ministerstw) nie są atrakcyjni dla ok. 60%  narodu, który na żadne barykady (czy antyunijne Okopy św Trójcy) wybierać się nie zamierza. Centrowo liberalny model jest dla nich jedynym rozsądnym wyjściem na trudne lata. Wszystko inne prowadzi wcześniej czy później do niepokojów, chaosu w gospodarce, kłótni z sąsiadami, a na końcu do ... powrotu tego co już kiedyś było - t.j. PRL-u,  jeśli nie w nazwie, to w treści.

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy - tym razem międzynarodowy - który zwolna staje się coraz bardziej widoczny. Polska pod rządami obecnej ekipy narodowo-socjalistyczno-katolickiej (wg. uznania niepotrzebne skreślić) sprawia momentami wrażenie, że dystansuje się jednakowo od Unii, jak też od Rosji. Ostatnio wahadło nastrojów poszło dalej. Nie zawsze sprawiedliwa (choć z punktu widzenia Unii zrozumiała) krytyka stylu rządzenia nowej ekipy w Warszawie może wywoływać wrażenie, że Zachód (a Niemcy szczególnie) stały się głownym przeciwnikiem Polski. Groteskowo dramatyczne okładki prawicowych tabloidów dla mas podjęły tematy nieużywane od czasów tow. Gomułki (1956 - 1970). Znowu opłaca się mówić i pisać: "ten zgniły Zachód" ew. "ci ohydni Niemcy". Jednakże jest to oczywisty absurd, bo kraj naszego pochodzenia jest od z górą 16 lat w pakcie NATO, od 11 lat stanowi integralną część Unii, a także ekonomiczno polityczny segment świata zachodniego. Szanowni Czytelnicy - my jesteśmy WEWNĄTRZ tych struktur - i to zdaje się z własnej woli. To prawda, że Zachód nie reprezentuje już tych wartości, które tak podziwiał koło roku 1900 nasz noblista Henryk Sienkiewicz w powieści "W pustyni i w puszczy". Ale nikt nigdy nie dawał naszym XIX-wiecznym i współczesnym Sarmatom gwarancji, że historia ma stanąć w miejscu (lub zawrócić!)  po to aby znów wszystko było "tak jak dawniej". Płynąc obecnym, nakreślonym przez PIS, kursem, nawa państwowa Rzeczypospolitej zachowuje się trochę jak zdesperowany flisak, szukający nie wiedzieć czemu okazji, aby zeskoczyć z (unijnej) tratwy i dalej popłynąć samotnie małym czółenkiem po wzburzonych falach. Niewykluczone, że nadejdzie chwila, w której rządzący Polską będą musieli podjąć męską decyzję. Jeśli tak bardzo tracimy na związkach z Unią, jeśli cierpi nasza duma narodowa, to - bądźmy konsekwentni. Wypowiedzmy najpierw traktat z Schengen, a potem układ z Lizbony. Zamiast grymasić, narzekać i zrzędzić, rząd Beaty Szydło powienien postąpić konsekwentnie. Z honorem - wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Jestem pewien, że to dokonanie Polacy zapamiętaliby PISowi na długo. Polałyby się łzy - u jednych z radości, u drugich ze smutku.

Nie tylko Unia Europejska przeżywa trudne chwile. Putinowska Rosja broniąc się przed tendencjami odśrodkowymi u siebie, próbuje, jak może, nadwątlić struktury unijne i wywołać w Europejczykach poczucie rozgoryczenia. Nie jest to trudne - weźmy chociażby nacisk "uchodźców" z południa. Zatem wyścig trwa. Kto pierwszy sie rozpadnie? W tym kontekście tacy nacjonaliści jak Orban, Marine Le Pen czy Kaczyński stanowią dla ludzi Putina - chcąc nie chcąc - pożądanych przyszłych ... sojuszników. Czy pewnego dnia Polacy też dostaną od Kremla "propozycję nie do odrzucenia"? Tego nie wie nikt. Wiadomo tylko to, że każdy kraj rządzony autorytarnie, silną ręką, z ograniczoną wolnością słowa, ląduje najpierw mentalnie, a potem politycznie, na Wschodzie. Uciekając bezdrożami wschodu Europy przed "zakusami" Unii, polscy narodowcy mogą się znaleźć (oczywiście niechcący) w miejscowości, o nazwie JAŁTA. Albowiem człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi.
 
. Michał Stefański
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.