CZY NAS LUBIĄ - CZY MOŻE NIE? 

Są tacy ludzie w odległym kraju naszej młodości, którzy zawsze na każdym zebraniu czy herbatce będą z ogniem w oczach mowić to samo. Nam - tylko nam - wiatr w oczy wieje, tylko nas nie cenią, nie lubią, a nawet nierzadko wyśmiewają się z tego co nam Lechitom jest drogie i bliskie: z tłustawej kuchni, tradycji całowania rączek miłych pań, suto zakrapianych przyjęć, a także z takich czy innych popularnych wierzeń i obyczajów. Sam miałem w rodzinie taką ciocię, która nawet radość z sukcesu swojego synka święciła nie dłużej niż dziesięć minut. Po czym wracała do swoich mniejszych i większych zmartwień. Albowiem martwienie się u cioci było "constans" i nie miało zbyt wiele związku z rzeczywistością. Martwiła się na zapas - od rana do wieczora. Nie ufaj ludziom. Ludzie są źli, sąsiedzi zazdroszczą, zagranica nas nie lubi, a ten z przeciwka, który ma drogi samochód to pewno złodziej albo n.p. ...Żyd. W niektórych krajach, w podobnej sytuacji skierowano by ciocię do psychiatry. 
 
Przypomniała mi się ta zatroskana postać, kiedy usłyszałem przemówienie posła Jarosława Kaczyńskiego z okazji zwycięstwa pani Anders z PISu w wyborach uzupełniających do Senatu. Gdyby wystąpienie oglądał ktoś nie znający polskiego, odebrałby błędne wrażenie, że przemawia pokonany, a nie zwycięzca. Nie chodzi tylko o klasyczny brak pogodnego uśmiechu. Gwałtowność z jaką Prezes PISu przypuścił atak na "wrogów" obecnej władzy zaskoczyła zresztą nie tylko mnie. Generalnie w ujęciu twórcy "dobrej zmiany", Polska znajduje się w okrążeniu, a wróg (ten wewnętrzny i zewnetrzny) nie śpi. Kto miał jakieś niejasności, następnego dnia mógł posłuchać wystąpienia aktualnego prezydenta Andrzeja Dudy, który poszedł nieco dalej niż jego mistrz i de facto przełożony.  Oznajmił on mieszkańcom Otwocka, m.in., że świat często traktuje Polaków jako osoby drugiej kategorii, zatem rząd i prezydent będą ich nieustraszenie bronić. Są to tezy w teorii szlachetne i w zasadzie słuszne. Tylko po co te ciągłe wracanie do "wrogów", którzy ponoć tylko oczerniają rząd i rzucają kłody pod nogi? Poza tym, wielu spyta, po co prezydent RP (lub jego człowiek piszący mowę), musiał niepotrzebnie sparodiować hymn religijno-patriotyczny "Boże coś Polskę". Wyjaśnienie rzecznika, że jakoby "tak się kuluarowo mówi" pogarsza tylko całą sprawę. Być może w żargonie lumpów taki "żart" o "Ojczyźnie dojnej" istotnie kursuje, ale od prezydenta Polacy wymagają więcej. Przecież można wyrazić myśli w sposób literacki i godny tak wysokiego stanowiska. Szkoda, że chcąc mówić językiem części ludu polskiego, głowa państwa daje sygnał, że ta druga część narodu mało go obchodzi. 
 
Jeśli miałbym coś powiedzieć z obserwacji na temat niedoceniania Polaka na Zachodzie, to nie odniosłem wrażenia, że głównym zajęciem obywateli Kanady z dziada pradziada jest narzekanie na Polaków i opowiadanie kretyńskich kawałów na ich temat. Nikt też ani razu nie dał mi poznać swojej wyższości. Nikt mnie nie poniżał, ani też w inny sposób się nade mną nie znęcał. Zresztą ja nigdy nie oczekiwałem zachwytów, kiedy wyjawiałem swoją narodowość. Traktujcie mnie ani lepiej - ani gorzej; normalność zupelnie mi wystarczy.  Może zresztą mam grubą skórę i nie zdaję sobie sprawy, że co chwila powinienem czuć się obrażony. Czuję natomiast piątym zmysłem, że w modnym ostatnio, sloganowym "wstawaniu z kolan" jest gruba przesada. Bo, albo wstajemy wszyscy - cała Europa - albo to jest tylko fantazja nacjonalistów od Portugalii do Estonii i nic więcej. Przecież problem jest szerszy. A co jeśli z tych "kolan" musi wstawać także Hiszpania, Włochy czy Francja? Tyle się mówi i pisze o dyktacie Niemiec. Jak widać i słychać, na ulicach Berlina czy Frankfurtu tysiące Niemców wcale nie jest w tych czasach dumnych z faktu, że muszą płacić najpierw na Greków, a teraz na prawdziwych i fałszywych "uchodźców". Jest już taka partia (AFD), która dość skutecznie wzywa obywateli Niemiec do "wstawania z kolan". Co będzie jak rzeczywiście wstaną? W prawie każdym kraju Unii wysuwane są ogromne pretensje do rządów o to, że stają się one często przybudówkami banków i wielonarodowych korporacji. Jest w tym sporo racji. Z tym, że z tego globalnego problemu w pojedynkę wyjść się nie uda. Czy cofając się ustrojowo do sanacyjnego modelu suwerenności sprzed 80 lat, nowe polskie władze mogą naprawdę stworzyć coś, co poprawi los rodaków na samym dole hierarchii społecznej? Na krótką metę, być może tak. Na długą metę pozostaje tylko nadzieja i modlitwa - ale również porzucenie fałszywej pozy narodowego cierpiętnictwa. To po prostu nieprawda, że świat wokól nas jest szczególnie nam wrogi. Polonocentryzm to rzecz wspaniała - ale chyba jedynie na trybunach piłkarskich. 
 
Poszukując dalej społeczeństw i osobistości, które są dobrze nastawione do Polski (obojętne jakiej, pisowskiej, czy liberalnej) - można się natknąć na niejedną ciekawostkę.  Z pewnością wielu z moich Szanownych Czytelników słyszało o marszałku Związku Radzieckiego Konstantym Rokossowskim, przez pewien czas będącym z rozkazu Stalina marszałkiem Polski i dowódcą Ludowego Wojska Polskiego. Czy jednak wiemy coś o wnukach tej postaci mającej (podobnie, jak niesławnej pamięci Feliks Dzierżyński) polskie pochodzenie? N.p. czy wiadomo nam, co teraz porabia prawnuczka marszałka pani Ariadna Konstantinowna Rokossowska? Okazuje się, że jest ona cenioną dziennikarką rządowego oficjalnego pisma "Rossijskaja Gazieta". Pełni tam także funkcję eksperta od spraw Europy Środkowo-Wschodniej - a szczególnie Polski. 25 lutego Ariadna Rokossowska opublikowała w swoim piśmie artykuł pt. "Polska: kłopoty z tłumaczeniem". Zwraca w nim ona uwagę na sens pospiesznych zmian w strukturach państwa polskiego już za nowej ekipy Prawa i Sprawiedliwości, a także próbuje wyjaśnić znaczenie obecnych konfliktów nowych polskich władz z Unią Europejską. W odróżnieniu od przeróżnych (podobno) "antypolskich" Timesów, Der Spiegli i Le Mondów "Rossijskaja Gazieta" interesująco przedstawia obraz kraju, który choć chce być częścią Zachodu oraz pozostać w Unii Europejskiej, to jednak nie za wszelką cenę i nie na każdych warunkach. Autorka wypowiada się bardzo pozytywnie o pragnieniu Polaków zachowania narodowych wartości, które odróżniają ich zarówno od Wschodu, jak też od Zachodu Red. Rokossowska wskazuje na silne przywiązanie narodu polskiego do tradycji i wiary katolickiej, jak też na "zasługi PISu w dziele poszerzania świadomości historycznej Polaków".  W dalszej kolejności "Rossijskaja Gazieta" wyjaśnia, że zainteresowanie rządu polskiego rozwojem krajów leżących na południe od Polski oznacza jedynie to, że nasz stary kraj odczuwa pewną więź z krajami dawnego Układu Warszawskiego. Oceniając aktualne chłodne stosunki polsko-rosyjskie, autorka z Moskwy nazywa je trudnymi, ale po chwili zapewnia, że "prędzej czy później ta choroba minie". Jestem pewien, że polscy narodowcy na szczytach władzy przemilczeli pochwały pani Rokossowskiej tylko dlatego, że ostatnio w Warszawie jest passa oficjalnej antyrosyjskości. Zamiast konkluzji - zapytajmy, cóż takiego zamyśla Władymir Putin, że wypuszcza na dziennikarskie zwiady piękną moskwiczankę z zasłużonej (pod wieloma względami) rodziny? Pomyśleć, że rok temu inny jej rodak, niejaki Żyrinowski, groził tej samej Polsce bombą atomową. Mamy rok 2016 - i proszę. Nawet za granicą jest szansa na "dobrą zmianę". 

Ponieważ będzie się nam zdarzało słyszeć jakieś narzekania na brak ciepłych uczuć dla Polski i naszych rodaków rozsianych po świecie, najwyższy czas na przedstawienie opinii bardziej wyważonych. Jest ich na świecie całkiem sporo. Nikt nie zaprzeczy, że optymizmu w tych czasach bardzo nam potrzeba. Nigdy też nie przepadałem za t.zw. "żelazną logiką dziejów", "prawami historii" i tym podobnymi sztucznymi konstrukcjami, w które niektórzy nasi bliźni wierzą. Zweryfikuje je samo życie. Dlatego też mam pewność, że na każdego "niezłomnego" męża opatrznościowego, jakiegoś "Batmana" lub "Jamesa Bonda" (nazwiska proszę wstawić samemu) czeka gdzieś na drodze skórka od banana lub inna niespodzianka. Cóż warte byłoby życie bez możliwości niespodzianki, oczekującej nas za horyzontem
 
 
. Michał Stefański
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.