SUWERENNOŚĆ - ALE JAKA?

Ostatnio coś dużo się mówi i pisze o suwerenności różnych podmiotów na arenie politycznej. I nie chodzi tu wcale ani o Quebec, ani o Kanadę czy Polskę - ani nawet nie o brnącą przez pierwsze niespokojne miesiące kulawej niezależności Ukraine. Warto na początek zadać sobie o wiele szersze pytanie: Czy w tych czasach możliwa jest egzystencja jakiegoś państwa w pełni suwerennie, bez uzależniania się od sąsiadów, korzystając jedynie ze swoich zasobów naturalnych, swoich rodzimych fabryk czy gospodarstw rolnych, wreszcie swoich własnych zasobów finansowych? Do takiego wymarzonego przez wielu państwa nikt się nie będzie wtrącał, nikt nie będzie stosował żadnych nacisków, żaden bank nie będzie dyktował swoich warunków. Wszelkie decyzje gospodarcze będą podejmowane tylko za zgodą rządu i wyłącznie w ramach tego samego państwa. Na straży jego granic stać będą wierne oddziały pograniczników, a obrazka dopełni wizja naelektryzowanego plotu, przez który mysz się nie prześliźnie. Czy to wszystko jest możliwe teraz w drugiej dekadzie XXI stulecia?
 
Ryzykując zaskoczenie połowy Szanownych Czytelników odpowiedzieć można ... twierdzaco. Ależ oczywiście - jak najbardziej. Niekwestionowana 100-procentowa suwerenność jest całkiem możliwa, ale pod jednym warunkiem. Może ona stać sie rzeczywistościa już od jutra, jeżeli wszyscy ludzie - na początek może tylko populacja krajów tradycyjnego Zachodu - cała ta ogromna rzesza zgodnie powróci do ewangelicznych cnót, nie będzie pożądać w większości wcale niekoniecznych wygód i zbytecznych dóbr materialnych, a zadowoli się tym co dostarczy jej np. przyzagrodowy ogródek oraz lokalna powiatowa fabryka rowerów. Idźmy na całość. Zamiast milionów płyt DVD z wrzaskliwą muzyką - zaproponujmy lokalną kapelę (typu Dzierżanowskiego z lat 50-tych) wygrywającą kujawiaki i oberki. Będzie to gospodarka  bez dwustu rodzajów kosmetyków, bez trzystu kolorowych pudełek dosładzanych płatków zbożowych (tzw. "cereal") , bez tysięcy elektronicznych gadżetow. Telefony komórkowe ma mieć tylko policja, aby lepiej pilnować obywateli, co by im się w głowach nie poprzewracało.

Z pełną odpowiedzialnością za słowo możemy powtórzyć za setkami ekspertów: przy obecnej umysłowości ludzi Zachodu i przy obecnym poziomie materializacji (no i ewidentnie - demoralizacji)  autarkia jest niemożliwa. Tak samo jak niemożliwa jest pełna niezależność od świata. Nawet Korea Północna coś tam jednak sprowadza zza granicy. Ani francuska liderka prawicy Marine Le Pen, ani węgierski autorytarny przywódca Victor Orban nie proponują swoim obywatelom gospodarczej samowystarczalnosci czy samopoświęcenia się dla dobra kraju. Oczywiście narzekają oni na nacisk ze strony Unii Europejskiej, która im ogranicza suwerenność narodową. Obiektywnie rzecz biorąc - maja oni dużo racji. Nawet tak znaczący kraj jak Francja napotyka w tych czasach bariery, których sto lat temu by nie było. Jeżeli prez. Wladymir Putin mówi Rosjanom z ekranu telewizora, iż sankcje i ew. bojkot Zachodu nie zaszkodzą w niczym potężnej matuszce Rosji, to zaraz szybko dodaje, iż istnieją jeszcze potężne rynki Chin oraz Indii. Ale nawet on nie wspomina o żadnej samowystarczalności. Faktem jest, że w ciągu tego pierwszego półrocza  jego kurczące się ludnościowo mocarstwo nr. 3 traci z grubsza 100 mld dolarów poprzez wycofanie się wielu zachodnich koncernów z inwestowania w rosyjskie projekty. Nawet zazwyczaj sprzyjające Rosji koncerny z Niemiec też zaczynają wątpić w stabilność wschodniego kolosa. A mówiąc o Chinach, warto przypomnieć ich głębokie zaangażowanie w rynek USA. W tym momencie oba te mocarstwa przypominają dwóch powiatowych pijaczków ew. narkomanów, którzy w ostatnim czasie przedawkowali, co im wyraźnie zaszkodziło. Stoją wiec teraz zakleszczeni w prawie nierozerwalnym uścisku, gdyż wiedzą, że jeśli jeden się wyswobodzi i spróbuje stanąć o własnych siłach, wtedy najpewniej obaj runą na ziemie. Straty mogłyby iść w tryliony dolarów, a ucierpieliby najbiedniejsi. Czy zatem Stany Zjednoczone nie mają suwerenności poważnie ograniczonej? Ależ, w dużym stopniu tak - i to w dodatku z własnej winy. Unia Europejska zależna jest w bardzo dużym procencie od dostaw gazu z Federacji Rosyjskiej, ale i przecież cały "Putinland" też bardzo Zachodu potrzebuje. W ostatnich dniach  Wojciech Łuczak naczelny redaktor pisma traktującego o sprawach obronności "Raport", przypomniał o wciąż obowiązującej umowie między Rosją i USA w sprawie udostępnienia szlaków kolejowych oraz lotniczych na potrzeby armii amerykańskiej i sojuszników - właśnie przez Rosję. W nadwołżańskim mieście Uljanowsk mieści sie od kilku lat ogromne lotnisko z całą infrastrukturą transportową. Służy ono obsłudze ruchu wojsk NATO oraz ich sprzętu do Afganistanu i z powrotem. Chociaż dochodziło kilkakrotnie do pewnych zatarć z podejrzliwymi gospodarzami, to jednak umowa jest z grubsza dotrzymywana. Fakt istnienia owej bazy był dziwnie przemilczany w ostatnich miesiącach przez moskiewskie media, skądinąd atakujące "agresywny pakt NATO" i jego wątpliwą rolę na Ukrainie. Nie jest tajemnicą, że w polskim Szczecinie stacjonują komandosi niemieccy, tworzący wraz z Polakami i Duńczykami tzw. północną flankę paktu północnoatlantyckiego.  Od niedawna nasz stary kraj udziela też gościny amerykańskim i kanadyjskim pilotom, a na początku maja przyjechało do Polski na ćwiczenia 150 komandosów armii USA. Część polskich polityków wolałaby aby ich było ... n.p. 10 tysięcy. Mało kto zaprzeczy, iż pobyt na swoim terytorium obcych wojsk jest pewnym ograniczeniem idealnej suwerenności. Ale tutaj wchodzi już automatycznie stara jak świat zasada mniejszego zła. Co kto lubi. Wpływ jakiego mocarstwa jest mniej szkodliwy dla Polski - czy też każdego innego kraju? To też warto wziąć pod uwagę.

A może w tych miesiącach rodzi się nowe pokolenie Europejczyków, dla którego "suwerenność" oznaczać będzie bardziej suwerenność jednostki i zakres wolności jej wyboru niż flagę, hymn narodowy i tym podobne tradycyjne atrybuty niezależnosci. Wszak "suwerenny" Rosjanin,  Chinczyk czy obywatel Iranu musi się liczyć z szeregiem takich ograniczeń, które "niesuwerennnemu" obywatelowi Quebeku są nieznane. Nie ma też sporu czy "niesuwerenne"  Puerto Rico (hiszpańskojęzyczny protektorat USA) lepiej traktuje swoich obywateli, niż powiewająca swoją flagą i wysyłająca ambasadorów do ONZ "niepodległa" Uganda czy Algeria. Z kolei, zastraszonych mieszkańców t.zw. Donieckiej Republiki Ludowej na wschodniej Ukrainie lepiej na razie o znaczenie słowa "suwerenność" nie pytać. Dla równowagi, w tym roku w Unii Europejskiej trudno będzie przeoczyć rosnące wpływy ruchów prawicowo-narodowych. To ta orientacja ma duże szanse w aktualnych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jak naprawdę będzie - odpowiedź przyniosą ostatnie dni maja. Z tym, że sama kwestia określenia czym w naszych czasach jest suwerenność, dalej pozostanie nierozwiązana.
 
 
. Michał Stefański
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.