RAPHAEL FORCIER, WSCHODZĄCA GWIAZDA FORMUŁY IV

Interesujące uwagi życzliwych na ogół czytelników tej rubryki uświadomiły mi, że chyba zbyt wiele uwagi poświęcam sportowcom z Polski i uprawianym przez nich dyscyplinom, a zbyt mało miejscowym talentom - Polakom i mieszkańcom Ameryki oraz Kanady polskiego pochodzenia. Owszem - wspominałem kiedyś o Erin Mielżyńskiej, doskonałej slalomistce, zajmującej czołowe miejsca w alpejskim Pucharze Świata, jak rowniz o Kayi Turskiej, światowej sławy narciarce "slope style",  ale - jak mawiali bohaterowie filmów Piwowskiego - to byłoby na tyle. Myślę, że łatwo jest wytłumaczyć przyczyny tego stanu rzeczy. Socjologiczna prawidłowość polega na tym, że pierwsze i drugie pokolenie emigrantów z Polski skupiało na ogół swe wysiłki na zdobyciu i utrzymaniu minimum egzystencji i osiągnięciu jako takiego statusu finansowo-społeczno-towarzyskiego. Nie wszystkim się to udało, ale większość odniosła (i odnosi) w tej dziedzinie zdumiewające sukcesy. Wydaje mi się, że dopiero trzecie-czwarte pokolenie może poświęcić więcej czasu na uprawianie sportu i że w najbliższym czasie czeka nas wysyp polskich nazwisk w różnych dziedzinach szeroko pojętej tak zwanej kultury fizycznej. Obiecuję, że będę to uważnie śledził i z przyjemnością odnotowywał w moich felietonikach.

Tymczasem chciałbym wspomnieć o rozwijającej się obiecująco karierze pewnego młodego, zamieszkałego w Montrealu potomka Polaków, ale najpierw - celem wprowadzenia w temat - pozwolę sobie na krótką dygresję. Od wielu pokoleń Polacy fascynowali się sportowym wymiarem motoryzacji. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, kiedy "polskie drogi" były tematem złośliwych żartów, a samochód - abstrakcyjnym przedmiotem kultu, niedostępnym dla przeciętnego mieszkańca nadwiślańskiego kraju, większość z nas z uwagą śledziła rzadkie i problematyczne niekiedy sukcesy naszych automobilistów. Pamiętam dumę, z jaką przyjęto w Polsce rajdowe sukcesy Sobiesława Zasady, a zwłaszcza jego zwycięstwo (z pilotem Jerzym Dobrzańskim) w prestiżowym Gran Premio Argentina. Pamiętam zachwyt, z jakim śledziliśmy karierę Kubicy - młodego geniusza kierownicy, który przebojem wdarł się do czołówki Formuły I, a potem - w wyniku niepojętej dla mnie lekkomyślności - wziął udział  w drugorzędnym rajdzie, odniósł poważne obrażenia i do dziś - mimo upływu kilku lat - nie wrócił do dawnej formy. Pamiętam wreszcie - choć z pewnym zażenowaniem - przedziwny wykwit gierkowskiej "propagandy sukcesu" - próbę bicia długodystansowego rekordu świata przy pomocy produkowanego w Polsce Fiata 125p. Pojazd ten był tandetną, niechlujnie wykonaną i nieustannie się psującą karykaturą samochodu, ale ponieważ promotorem tego przedsięwzięcia był syn ówczesnego premiera, Andrzej Jaroszewicz (skądinąd niezły rajdowiec) impreza miała charakter specjalny i startujący w niej na podwrocławskiej autostradzie czołowi polscy rajdowcy osiągnęli "pełny sukces". Pobili wtedy 3 rekordy świata: w jeździe na 25 tys. km., 25 tys. mil i 50 tys. km. Oczywiście ten samochód nie był seryjny, czego wymagały warunki, tylko specjalnie przygotowany w fabryce. Ciekawe czy ktoś kiedyś opisze okoliczności tej hucpiarskiej afery. Co to wszystko ma do osiągnięć młodych polskich sportowców? - spyta w tym miejscu czytelnik - o ile już nie odrzucił ze znudzeniem Biuletynu. Szybko postaram się Go przekonać, że mój tekst jest jednak "trochę na temat". Jego głownym bohaterem jest młody Raphael Forcier, Kanadyjczyk o polskich korzeniach, pochodzący z niezwykle usportowionej rodziny.

Ciag dalszy nastapi
 
.. Andrzej Ronikier
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 3T3, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.