WIKINGOWIE
 
... Gdyby podczas sondy ulicznej zapytano nas o jakikolwiek znany nam lud średniowiecznej Europy, z pewnością odpowiedzielibyśmy "Słowianie". Gdyby jednak pytano nas dalej, już mielibyśmy niejakie kłopoty i - jak mi się wydaje - mogłaby się wówczas pojawić nazwa "Wikingowie". Bo i książki popularnonaukowe, i literatura piękna, filmy dokumentalne i fabularne nazwę tą nam przypominają i utrwalają. Czy jednak jest to nazwa właściwa, a odpowiedź prawidłowa?

Cofnijmy się w głąb wczesnego średniowiecza, w czasy nazywane "średniowieczem ciemnym" lub "mrocznym", do Europy wieku VIII, targanej wewnętrznymi wojnami, atakowanej przez Arabów od południa i "różnej maści" ludy koczownicze od wschodu. 

..
Nagle - w roku 793 - na małą wyspę Lindisfarne, położoną przy północno-wschodnim brzegu hrabstwa Northumberland w Anglii, uderza wróg nowy, dotąd nieznany, jeszcze nienazwany. Są to Germanie przybyli ze wschodnich wybrzeży Morza Północnego, gdzieś z fiordów Norwegii, czy wysepek duńskich. Napastnicy zdobywają chrześcijański klasztor powstały w połowie VII wieku, palą go i rabują, mieszkańców wsi i zakonników mordują, po czym zbiegają morzem do domu na swych długich łodziach napędzanych siłą wiatru lub wioseł. Fakt ten - opisany dokładnie w "Kronice anglosaskiej" powstałej za czasów króla Alfreda Wielkiego - stanowi otwarcie nowej epoki, którą z czasem zaczęto nazywać "epoką wikińską" lub "burzą normańską".

Kim byli ci wojownicy siejący postrach w całej Europie, na śródziemnomorskich wybrzeżach Bliskiego Wschodu i Afryki? Jak już wspomniałem "wikingami" byli mieszkańcy dzisiejszej Danii, Norwegii i południowej Szwecji. Nie stanowili oni jednego ludu, raczej konglomerat plemion germańskich o zbliżonej kulturze, wierzeniach, strukturze społecznej, obyczajach, gospodarce i umiejętnościach. Fakt zamieszkiwania przez nich wybrzeży morskich spowodował, że do perfekcji opanowali sztukę żeglowania i orientowania się w przestrzeni za pomocą obserwacji gwiazd i planet. Ułatwiało im to połowy ryb - jedną z głównych gałęzi zdobywania pożywienia oraz handel z obszarami basenu Bałtyku i Morza Północnego. Swoim kontrahentom oferowali przede wszystkim żelazo - z którego do dziś znana jest Skandynawia, skóry i futra zwierząt, kły morsów, wreszcie dobrej jakości drewno. W zamian nabywali zboże (którego nigdy nie było dość na skalistych wybrzeżach Norwegii), wyroby z metali i kamieni szlachetnych, odzież, wino, wreszcie sól. W czasie wypraw handlowych poznawali nowe, bogate i ludne krainy o innej kulturze, poznawali ich mocne, ale i słabe strony. Część z nich z pewnością miała charakter rozpoznawczy, wręcz szpiegowski, ułatwiający późniejsze najazdy łupieżcze.

Normanowie - bo taką nazwę nadano im w średniowieczu - przez długi czas pozostawali "poganami". Ich wierzenia były niezwykle rozbudowane, mitologia przebogata, obrzędowość wyjątkowo rozbudowana, jak na system wierzeń "pogańskich". Naczelnym bóstwem normandzkim był bóg wojny - Odyn, władca Walhalli - raju dla wojowników poległych w walce, miejscu ciągłych bitew i ucztowania. Jego atrybutami zwierzęcymi był ośmionogi koń, na którym Odyn odbywał wędrówki po niebie i dwa kruki. Odyn decydował o wynikach bitew, o losie człowieczym, opiekował się poezją, pismem (runami), był bogiem mądrości i wiedzy. Ze związku Odyna i Jord - bogini Ziemi - narodził się Thor, władca burz i opiekun kowali, stojący na straży porządku Świata. Jako bóstwo opiekuńcze często wyprawiał się Utgardu na bóstwa i herosów wrogich ludziom, walcząc z nimi swoim wielkim młotem - Mjolnerem. Taki właśnie, zminiaturyzowany "młot Thora" nosił niemal każdy Norman jako talizman chroniący go przed wszelkim złem i śmiercią. Kolejnymi bóstwami byli: Widar - bóg zwycięstwa, Tyr - sprawiedliwy bóg wojny, Bragi - patron śpiewu i skaldów, Ullr - opiekun myśliwych i łuczników, czy Forseti - bóg sprawiedliwości. W mitologii tej - tak przesyconej wojowniczością i męskością - odnajdujemy i pierwiastki żeńskie. Obok wspomnianej Jord - bogini Ziemi, wymienić należy kochliwą boginię miłości - Freyę, siostrę Freya odpowiedzialnego za płodność i pogodę. Jest też i Hel - bóstwo opiekuńcze zmarłych, piękna i przerażająca równocześnie sędzina dusz ludzkich. Nie sposób wymienić wszystkich postaci panteonu normandzkiego, przepełnionego bogami, półbogami, herosami, trollami, elfami i krasnoludami, podobnego do mitologii greckiej, czy rzymskiej, pozbawionej jednak pojęć podstawowych - dobra i zła, uznawanych za względne, bo wszystko mogło być i dobre, i złe równocześnie. Z bogactwem bóstw szły w parze niezwykle rozbudowane obrzędy i rytuały, pełne tajemniczości, symboliki, śpiewu, tańca, odbywane pod gołym niebem, w lasach, nad wodami, w jaskiniach, a z czasem i w świątyniach powstałych pod wpływem kontaktów ze światem chrześcijańskim. Spośród nich niewątpliwie najbardziej znane są obrzędy pogrzebowe wikingów. Bogatych zmarłych składano w łodziach wypełnionych przedmiotami należącymi do nieboszczyka, podpalano, a zgliszcza przykrywano nasypami ziemnymi i kamienno-ziemnymi. W przypadku wojowników poległych w walce bywało i tak, że łodzie wypuszczano na otwarte morze i podpalano strzałą wypuszczoną z łuku. Ciała uboższych członków społeczności chowano w drewnianych kłodach umieszczanych w jamach grobowych lub spalone na stosie szczątki składano w naczyniach, bądź rozsypywano na dnach jam grobowych również wyposażając na drogę w zaświaty. Zwyczaje te i wierzenia utrzymały się do czasów przyjęcia chrześcijaństwa przez poszczególne grupy Normanów, co nastąpiło sukcesywnie między 919 rokiem (Normandia) i 1000 rokiem (Islandia); nie oznacza to jednak, by przeżytki pogańskie nie przetrwały w głąb średniowiecza, aż po wiek XIV.

Schyłek VIII wieku okazał się być niezwykle łaskawy dla plemion normandzkich. Pod wpływem wyraźnego ocieplenia klimatu doszło do wzrostu populacji normandzkich, co spowodowało "głód ziemi". Normanowie zaczęli rozglądać się na obszarami nadającymi się pod kolonizację. Ich uwagę zwróciły tereny Anglii, Francji i Szkocji ogarnięte kryzysami politycznymi. Ze Skandynawii wyruszyły więc "długie łodzie" - płaskodenne drakkary i dalekomorskie knorry wypełnione rządnymi zwycięstw wojownikami. Już około 800 roku łupem wikingów padają Wyspy Owcze, na których osiedlają się całe rodziny przybyłe z Norwegii, w parę lat później powstają pierwsze stałe osady normandzkie w Szkocji i Anglii, a około połowy IX wieku w północno-zachodniej Francji. Wikingowie wyprawiają się wciąż dalej i dalej. W 874 roku docierają na Islandię, na której zakładają niezależne królestwo, a po kolejnym wieku docierają na południowe i południowo-wschodnie wybrzeża Grenlandii. Wszędzie tam powstają małe wsie rolnicze i porty handlowe, rozwija się rybołówstwo i rzemiosła wszelkiej maści, trwa w najlepsze wymiana handlowa z ludnością miejscową i terenami zamorskimi. Dziś już nikt nie zaprzeczy, że wikingowie "odkrywają" także Amerykę. Badania wykopaliskowe na wybrzeżach Nowej Fundlandii i Labradoru jednoznacznie potwierdzają istnienie "Winladii" - Kraju winorośli, odkrytego około 1000 roku przez Bjarniego Herjolfssona. Jak wynika ze słów "Sagi o Grenlandczykach" ziemie te próbował skolonizować Leif Ericsson, zwany Szczęśliwym, płynący szlakiem wytyczonym przez Bjarniego, lecz zrezygnował ze względu na wrogość ludności miejscowej.

/c.d.n./

..
... Jerzy Tomasz Nowiński
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

............................ Na ilustracji: Łódź wikińska.
..
POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
.. .....................................
.. ...........................................................................................


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.