KRÓTKA HISTORIA KONIA - POLSKIE ARABY (3)
 
.... Gdy dzisiaj zasiadłem do klawiatury, by napisać ciąg dalszy swoich przemyśleń na temat koni, naszła mnie taka refleksja - po co właściwie zanudzam Państwa tak bardzo szczegółowymi informacjami dotyczącymi wozów, rydwanów, strzemion, czy siodeł? Czy to może zainteresować, czy może być ciekawe? Sam zacząłem więc się przekonywać, że przecież Polacy kochają konie, należą do tej części społeczeństw, dla których koń był nie tylko zwierzęciem roboczym, ale i obiektem nieskrywanej miłości, szacunku, radości. 
..
No tak, przecież to właśnie u nas odbywają się jedne z najsłynniejszych w świecie aukcje arabów pełnej krwi - zwierząt, które uratowały niejedną stadninę koni, uratowały wręcz całą rasę tych koni. Pamiętam wspomnienia mojego dziadka, który we wrześniu 1939 roku przebijał się do Rumunii ze sprzętem z ewakuowanego lotniska wojskowego w podpoznańskiej Ławicy.  W okolicach Kowla natknął się na nadzwyczajną scenę - przepiękne, nieco już wychudzone araby pasące się na przydrożnej łące. Jak się okazało, była to część pogłowia stadniny w Janowie Podlaskim, najsłynniejszej w przedwojennej Polsce, jednej z najlepszych w Europie, ba nawet w całym świecie. Mimo zawieruchy wojennej ktoś jednak pamiętam o tym, by ratować i konie, by nie zginęły, by nie wpadły w niemieckie ręce. Jednak ewakuacja stada zakończyła się smutno - większość koni zaginęła lub zginęła, a część która przetrwała stała się zalążkiem odbudowanego przez Niemców pogłowia. Okupant tak się "przyzwyczaił" do własności stadniny, że pod koniec wojny całość została ponownie ewakuowana - tym razem przed nadciągającą Armią Czerwoną - w głąb Niemiec, skąd powróciła di kraju dopiero w 1946 roku. Dzisiaj Janów Podlaski jest istną Mekką dla hodowców arabów najczystszej krwi. Raz do roku zjeżdżają tu przedstawiciele najznamienitszych stadnin z całego świata, miliarderzy z USA i Japonii, szejkowie z krajów arabskich, gwiazdy popkultury... Częstym gościem na "Pride of Poland" jest m.in. Charlie Watts, perkusista grupy Rolling Stones lub jego żona - Shirley, którzy niemal rok rocznie kupują tu klaczy lub ogiery do swojej stadniny. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że ośrodek hodowli koni w Janowie Podlaskim nie jest polskim pomysłem, nie był też własnością żadnego z naszych rodów szlacheckich. Początki stadninie dali urzędnicy Królestwa Polskiego zatroskani olbrzymim spadkiem liczby koni wojskowych w wyniku wojen napoleońskich. Po przychylnej  akceptacji cara jesienią 1816 roku przystąpiono do organizacji państwowego stada zarodowego koni w Janowie Podlaskim. W początkowym okresie składał się on ze 100 klaczy i 54 ogierów przewiezionych do Polski z Moskwy. Były w nim przede wszystkim okazy rasy angielskiej, ale i "araby", konie perskie, tureckie, duńskie, kaukaskie, meklemburskie, a nawet neapolitańskie - istna końska "wieża Babel".  Choć stadnina nie była własnością szlachecką, to jednak jej działalność była prowadzona pod bacznym jej okiem; pierwszym "dyrektorem" został Aleksander hrabia Potocki, Wielki Koniuszy Koronny. Przez pewien czas hodowano tu konie półkrwi, głównie ogiery angielskie oraz dość nieudane "araby". Dopiero pod koniec XIX wieku profil hodowli się ustabilizował, przystąpiono do ustalania "fenotypu" janowskiej odmiany koni arabskich i angielskich pełnej krwi. Cały wysiłek włożony w jej rozwój zniweczyła I wojna światowa, rewolucja bolszewicka i wojna 1920 roku. Z dawnej hodowli nie pozostało nic; zwierzęta wywieziono do Petersburga, a zabudowania splądrowano i zniszczono. Do odbudowy stada posłużyły konie zakupione w Austrii, Niemczech i … Związku Radzieckim (niektórzy uważają, że Rosjanie sprzedali nam nasze konie i pochodzące od nich potomstwo). Postawiono na konie czystej krwi arabskiej tworząc dwie linie: od koni z majątku Jarczowce należących do hrabiów Dzieduszyckich oraz majątku w Sławucie będącej w rękach książąt Sanguszków.  Wysiłek pracowników  stadniny przyniósł nadzwyczajne efekty. Przytoczę słowa Gustawa Rau'a, niemieckiego hipologa, który po pobycie w stadninie napisał: "nie ma nigdzie na świecie drugiej takiej jakości grupy klaczy arabskich, jaką mogłem oglądać w Janowie". Słowa te można powtórzyć i dzisiaj, bo nie straciły ni odrobiny na aktualności. Wciąż w Janowie można zobaczyć najpiękniejsze konie na świecie. Nie wszystkie jednak  pochodzą z miejscowych stajni - o miano "Pride of Poland" ubiegają się najczystsze "araby" wyhodowane również w innych polskich stadninach państwowych. Aż do ubiegłego roku mianem najpiękniejszego i najdroższego konia cieszyła się klacz Kwestura z Michałowa, którą w 2008 roku wylicytowano za bajońską sumę 1,125 mln euro. Cóż, Michałów nie ma aż tak wieloletniej tradycji, jak Janów. Działająca tam stadnina powstała dopiero w 1951 roku, ale utworzono ją w oparciu o stado przeniesione tu z Klemensowa sięgającego swymi początkami okresu międzywojennego. Swoje sukcesy zawdzięcza pracy zespołu kierowanego przez ponad 50 lat przez jedną osobę - Ignacego Jaworowskiego, który konsekwentnie selekcjonował najlepsze ogiery i klacze, doprowadzając "swoje" araby do ideału. Cóż, rekord jego klaczy utrzymał się aż do roku ubiegłego - nadzwyczajnego pod względem ekonomicznym. To na ostatniej aukcji doszło do "detronizacji" michałowskiej Kwestury przez Pepitę, klacz z Janowa. Kupił ją nieznany nabywca ze Szwajcarii za horrendalną kwotę 1,4 miliona euro. Rekordowa była też cała aukcja, na której sprzedano 23 konie za sumę niemal czterech milionów euro. Oprócz arabów janowskich i michałowskich na licytację wystawiono także konie z Białki, stadniny działającej od 1981 roku w zabudowaniach dawnego gospodarstwa hodującego ogiery dla celów Armii Polskiej. To ciekawy, choć prosty i bardzo funkcjonalny, zespół budynków wzniesionych od podstaw w małej wsi leżącej niedaleko Krasnegostawu. Zbudowano je z szaro-białego piaskowca pozyskiwanego z miejscowych kamieniołomów. Stadnina nie zmieniła swego profilu hodowli - wciąż rodzą się tu ogiery, jednak już nie dla potrzeb armii, a ku uciesze oczu najbardziej wymagających hodowców koni arabskiej czystej krwi.  Może się wydać zaskakujące, że komunistyczne władze peerelowskiej Polski nie tylko utrzymały, ale i rozwinęły tradycję hodowli koni wierzchowych najczystszej krwi. Cóż, "araby" okazały się świetnym towarem eksportowym. Świadomie, czy mniej świadomie nawiązały do wielowiekowej tradycji sięgającej XIV-XV wieku i czasów, gdy na dworach rycerskich i książęcych pojawiły się pierwsze konie arabskie zdobywane w walkach z Turkami i Tatarami. To konieczność wymusiła na polskim rycerstwie posługiwanie się w wyprawach bojowych na stepach Kresów Rzeczpospolitej końmi ras orientalnych. Przypadły one do gustu i szlachcie, i władcom. Wiemy z pewnością, że pierwsza królewska stadnina arabów została założona około 1550 roku przez Zygmunta Augusta w Knyszynie koło Białegostoku. Był to jeden z największych ośrodków hodowlanych ówczesnej Rzeczpospolitej, w którym utrzymywano około 1500 sztuk koni różnych ras,  nie tylko arabskich i perskich. Piszący na ten temat w 1570 roku Adam Miciński w swej książce "O świerzopach i ograch" wspomina, że pilnowano tu, by koni orientalnych nie mieszano z innymi, co sugeruje, że starano się w niej utrzymywać czystość koni arabskich. Jednak dopiero w końcu XVIII i na początku XVIII wieku wprowadzono prawdziwą hodowlę okazów czystej krwi. Pierwszą stadniną "arabów" z prawdziwego zdarzenia powstała w 1778 roku w dobrach Biała Cerkiew księcia Franciszka Ksawerego Branickiego. W kilkadziesiąt lat później powstała stadnina arabów w Sławucie należącej do Sanguszków. W roku 1803 Kajetan Burski wyprawił się aż do Arabii po najczystsze araby. Sprowadzono wówczas 5 ogierów stanowiących zaczątek wspaniałej hodowli rozwijanej nie tylko przez ten ród, ale i  Dzieduszyckich, Branickich, Rzewuskich. W początkach XIX wieku roku na polecenie Eustachego Sanguszki wyprawiono się po arabskie klacze, których cztery linie do dnia dzisiejszego kontynuowane są w polskich i światowych stadninach. I to jest historia, to jest dwustuletnia tradycja, dwustuletnia ciągłość hodowli, której owocami są najwspanialsze na świecie, najczystszej krwi polskie konie arabskie..

.
... Jerzy Tomasz Nowiński
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

............................ Na ilustracji: Jeźdźcy na obrazie Juliusza Kossaka. . 
..
POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
.. .....................................
.. ...........................................................................................


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.