WIKINGOWIE I SŁOWIANIE (3)
 
.... Przepłynęliśmy na długich łodziach wikińskich przez połowę świata. Byliśmy z nimi na Islandii i Grenlandii, zawitaliśmy na północno-wschodnie wybrzeża Kanady, zdobyliśmy z nimi niejedno miasto anglosaskie, niemieckie i francuskie, byliśmy obecni przy zakładaniu ich księstw i królestw. Czas najwyższy już chyba, by przypomnieć sobie teraz, co też takiego wskórali wikingowie na ziemiach Słowian i Bałtów, jak wyglądały ich wzajemne relacje. 

Truizmem jest powiedzieć, że ziemie położone na wschodnich i południowych wybrzeżach Bałtyku były we wczesnym średniowieczu znacznie uboższe od terenów Europy zachodniej, pełnych miast, klasztorów, kościołów z nagromadzonymi w nich dobrami. W Europie Środkowo-Wschodniej takiej koncentracji bogactwa nie było. Czy jednak obszary te były mniej atrakcyjne dla wikingów? Z pewnością nie - były tu surowce, zboże, skóry zwierzęce, byli mieszkańcy - potencjalni niewolnicy. Przede wszystkim były tu przestrzenie niezagospodarowane, możliwe do skolonizowania i zasiedlenia, magnes dla przeludnionych wówczas, skalistych wybrzeży Skandynawii. 

..
Z racji bezpośredniego sąsiedztwa najwcześniej w sferze zainteresowań Germanów skandynawskich znaleźli się Słowianie północno-zachodni, przede wszystkim Obodryci zamieszkujący dzisiejsze Niemcy północno-wschodnie. Po okresie początkowych wojen i waśni z czasem stosunki między obu ludami uległy "normalizacji" głównie za sprawą wspólnego wroga - Cesarstwa Niemieckiego - zagrażającego i Połabianom, i Duńczykom. Dość wspomnieć, że władcy obu krain chętnie żenili się z księżniczkami sąsiadów, a dobrosąsiedzkie stosunki wspierała kwitnąca wymiana handlowa. Podobnie rzecz się miała z Pomorzanami, a zwłaszcza Wolinianami, siedzącymi po obu stronach ujścia Odry, kontrolujących jeden z najstarszych i najważniejszych szlaków handlowych przebiegających przez tereny dzisiejszej Polski. Kontakty między nimi i wikingami z południowej Skandynawii przebiegały dość krwawo - kroniki wspominają o kilku wyprawach Duńczyków na Wolin i tereny przyległe; co ciekawe, wyprawy owe określane są mianem "odwetowych", więc sprowokowanych przez wcześniejsze najazdy słowiańskie. Sam gród woliński stał się z czasem jednym z największych portów w tej części Bałtyku i Europy. Dysponował nabrzeżem długości około dwustu metrów, "miasto" miało zamieszkiwać do 10.000 osób - suma imponująca zważywszy na fakt, że w "stołecznym" wówczas Poznaniu, czy Gnieźnie mogło żyć najwyżej do 4.000 mieszkańców. Na jego terenie odnajdujemy dzisiaj zabytki pochodzące z obszarów nadreńskich, saskich, skandynawskich, ruskich, bałtyjskich, bizantyjskich, italskich i arabskich - wskazują one na rozległe kontakty handlowe i rzeczywiste znaczenie Wolina w ówczesnej wymianie dóbr między północą i południem, wschodem i zachodem. Powodowało to, ze Wolin był łakomym kąskiem dla wszystkich sąsiadów, że był atakowany ze wszystkich stron. Musiał więc zawierać sojusze z jednymi przeciw drugim, walczyć samodzielnie lub w "koalicjach" o swą samodzielność i niezależność. Zwróćmy uwagę na fakt, że pierwsza znana z nazwy bitwa Polan - bitwa pod Cedynią w 967 r. rozgrywała się również z udziałem Wolinian idących w jednym szyku z Wachmanem przeciwko Mieszkowi I. Zwycięstwo cedyńskie otworzyło Polanom drogę do ujścia Odry, najpewniej jednak Wolin znalazł się pod luźnym zwierzchnictwem Gniezna. W dalszym ciągu prowadził własną politykę "wewnętrzną i zagraniczną", rozwijał się gospodarczo, wyprawiał zbrojnie na sąsiadów, sam też się bronił przed atakami ze strony Duńczyków i Sasów. Z czasem podupadł, a jego miejsce zajęły: Szczecin, Kołobrzeg i Gdańsk. Do dzisiaj jednak skupia na sobie osób zainteresowanych dziejami i kulturą wikińską. Organizowane są tu coroczne wielkie festyny, na której można zapoznać się z pełnym spectrum kultury wikińskiej i słowiańskiej, zobaczyć stroje, ozdoby, uzbrojenie, przedmioty codziennego użytku i łodzie, poznać wytwórczość rękodzielniczą, obrzędy i obyczaje wczesnośredniowiecznych mieszkańców Pomorza i Skandynawii.

Wpływy wikińskie sięgnęły i znacznie odleglejszych części polskiego wybrzeża Bałtyku, we wczesnym średniowieczu zajętych przez bałtyjskie plemię Prusów (nie Prusaków, a Prusów właśnie). Jak donosili kronikarze zamorscy, u ujścia Wisły położona była ludna faktoria handlowa nazywana "Truso". Jej opis zawdzięczamy Wulfstanowi, Anglosasowi, który około 890 roku przypłynął tu z Hedeby na Jutlandii, by zebrać informacje geograficzne o wybrzeżach Bałtyku. Scharakteryzował on dość szczegółowo obszary wokół ujścia Wisły oraz jezioro, nad którym leżał port. Przez długi czas poszukiwano tego miejsca, przypuszczano, że być może nie istnieje. Dopiero w początkach lat 80. XX wieku natrafiono na nie nad brzegami jeziora Drużno położonego w odległości kilku kilometrów od dzisiejszego Elbląga. Na polach i łąkach małej wsi Janów przeprowadzono badania wykopaliskowe, które dostarczyły szeregu cennych informacji. Okazało się, że ta wielka faktoria handlowa zamieszkana była przez kupców i rzemieślników germańskich, pruskich i słowiańskich. Funkcjonowała między schyłkiem VIII i początkami XI wieku. Na jej obszarze znaleziono m. in. liczne zabytki "zamorskie", w tym bizantyjskie i skandynawskie potwierdzające jej znaczenie w dalekosiężnej wymianie dóbr. W związku z obchodami tysiąclecia Zjazdu Gnieźnieńskiego zwrócono uwagę na fakt, iż najpewniej w Truso miała miejsce męczeńska śmierć świętego Wojciecha. 

Obok tych zacnych, powszechnie już dziś znanych grodów, na obecność wikingów na południowym wybrzeżu Bałtyku wskazywać mają i miejscowości legendarne, do dziś niezlokalizowane (być może nie odnajdziemy ich nigdy). Jednym z takich miejsc jest Wineta opisana przez Adama z Bremy w jego kronice "Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum" dotyczącej historii Hamburga i "ziem północnych", a spisanej między 1068 i 1072 r. Czy jest to dzieło wiarygodne? - z pewnością nie, skoro sam jego autor pisze, iż "...czasem lepiej jest przemyśleć jedne fakty i wymyślić inne". Czy do tych zmyśleń należy zaliczyć Winetę, o której pisze Adam, iż była miastem największym spośród słowiańskich, zamożnym, dobrze zorganizowanym i uporządkowanym, ludnym, zamieszkanym także przez Greków, Germanów i inne ludy? Być może nie, bo jest szereg miejsc, które mogły być ową faktorią. Jej mieszkańcy bogacili się dzięki handlowi i rozwiniętemu rzemiosłu, ale też poprzez łupieżcze - istnie "wikińskie" wyprawy, które pustoszyć miały Danię, Szwecję, Norwegię. To właśnie z zemsty za spalenie Roskilde - ówczesnej stolicy chrześcijańskiego królestwa Duńczyków, miało spaść na miasto wielkie nieszczęście - trąba powietrzna, która zrównała Winetę z ziemią, a miejsce na którym stała pochłonęło morze.

Drugim z miast "legendarnych", duńsko-słowiańską faktorią handlową, miał być Jomsborg, utożsamiany z kilku miejscami na południowo-zachodnim brzegu Bałtyku. Jak wynika z opisów podróżników w porcie jomsborskim miała znajdować się latarnia morska - pierwsza i przez długie lata jedyna tego typu budowla, nabrzeża rozbrzmiewały głosami kupców z wielu stron świata wymieniających tu wszelakie towary zamorskie. Jomsborczycy - mieszanka ludności słowiańsko-germańskiej -  trudnili się także wikingiem, organizowali wyprawy przeciw Duńczykom, Sasom i Obodrytom, w końcu jednak zostali podporządkowani przez tych pierwszych. To właśnie tu zmarł król Harald Sinozęby, ciężko ranny po przegranej bratobójczej wojnie o tron duński - ten wielki Harald, który w 965 r. przyjął chrzest i wprowadził chrześcijaństwo do pierwszego z państw "wikińskich". Przydomek owego króla - "Sinozęby", z duńskiego Blatand, jest dzisiaj przez nas często, choć nieświadomie wymieniany. Niewielu z nas bowiem wie, iż komputerowa technologia "Bluetooth" od niego wzięła swą nazwę i oznacza "zjednoczenie" komputera, telefonu komórkowego i drukarki tak, jak Harald połączył z sobą pod swym panowaniem Danię i Norwegię. Logo zaś "Bluetooth’a" wzięło się z połączenia znaków "wikińskiego" alfabetu runicznego "Haglaz" i "Berkanan", łacińskiego "H" i "B" - Harald Blatand. 

Wikingowie zajmowali nie tylko obszary nadbrzeżne, przenikali wzdłuż rzek w głąb lądu, ba - przedostawali się z Bałtyku na Morze Czarne. Ale o tym już w następnej - ostatniej części "sagi wikińskiej". 

/c.d.n./

..
... Jerzy Tomasz Nowiński
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

............................ Na ilustracji: Wizualizacja średniowiecznego Truso
..
POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
.. .....................................
.. ...........................................................................................


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.