MONGOŁOWIE Z PIEKŁA RODEM - ALE CZY WSZYSCY? (CZĘŚĆ DRUGA)
 
... W poprzednim artykule napisałem o pierwszej fazie konfliktu "polsko-mongolskiego", czyli o pierwszych trzech wyprawach Mongołów na Małopolskę, Lubelszczyznę i Śląsk do jakich doszło w wieku XIII. Przyniosły one śmierć, pożogę, zniszczenia. Ale bez nich nie byłoby pewnie hejnału z wieży Kościoła Mariackiego, tak bliskiego sercu każdego Polaka. Bo - jak chce tradycja - hejnał ten jest odgrywany na pamiątkę śmierci średniowiecznego trębacza, który dźwiękiem trąbki ostrzegał przed najeźdźcami i zginął dosięgnięty przez strzałę mongolską nie ukończywszy sygnału. A jeśli jest hejnał jest po nich pamiątką, to może i krakowski lajkonik jest tych wydarzeń wspomnieniem? Trudno to dzisiaj orzec jednoznacznie, bo dla niektórych badaczy ten człowiek w tatarskim odzieniu jest z nimi bezpośrednio związany, według innych natomiast odnosi się do wieków późniejszych i raczej strojem nawiązuje do biblijnych postaci królów Melchiora, czy Kacpra. Tak, czy inaczej, najazdy mongolskie utrwaliły się w polskiej pamięci.
..
Wróćmy jednak do czasów historycznych i wspomnianej już wcześniej "Złotej Ordy", państwa utworzonego przez Mongołów w 1240 r. na południowo-wschodnich i wschodnich stepach Europy. Z ich strony groziło Polsce największe niebezpieczeństwo, oni też najeżdżali środkową Europę w wiekach XIV i XV, ścierali się z Polską, Litwą, Wołochami i Madziarami. Kraj ten był bardzo niestabilny politycznie, targany wewnętrznymi waśniami rodowymi, rozdrobniony. Walki o władzę powodowały, że "przegrani" często ratowali się ucieczką poza jego granice, zasilając armie krajów ościennych.

Przybycie "pokojowe" Tatarów na Litwę i do Polski kojarzy się chyba większości z nas z obrazem utrwalonym na kartach i kadrach sienkiewiczowskiej "Trylogii", jako dobrze zorganizowanej i raczej wrogo nastawionej do Polski jednostki podarowanej Koronie przez chana raczej w charakterze "piątej kolumny", a nie jako dobrych i wiernych żołnierzy. Nic bardziej mylnego. Pierwsi Tatarzy na służbie książąt litewskich pozostających w unii z Królestwem Polskim pojawili się już w końcu XIV wieku, po zajęciu Ordy przez Tamerlana. Byli to zbiegowie z terenów Złotej Ordy, których osadzono na pograniczu litewsko-krzyżackim, jako obrońców przed Zakonem Krzyżackim. W zamian za nadanie ziemi służyli przede wszystkim w oddziałach patrolowych, ale i uczestniczyli w walnych bitwach wykorzystywani głównie do "zwiadu bojem", nie dysponowali bowiem ciężkim ekwipunkiem rycerskim. Taki właśnie, słynny "zwiad" przeprowadzili w początkowej fazie bitwy pod Grunwaldem, odkrywając liczne zasadzki przygotowane przez przeciwników. Jak się oblicza w wojskach Wielkiego Księstwa Litewskiego walczyło wówczas około 2000 Tatarów, większość z nich zginęła jeszcze na jej początku, gdy nie oparła się atakowi klinowemu ciężkozbrojnej jazdy krzyżackiej. To o nich właśnie wykrzyczano słynne zdanie "Królu ratuj, Litwa ginie", które wciąż jeszcze można usłyszeć w trakcie projekcji filmu wyświetlanego w muzeum na polach grunwaldzkich. Liczba Tatarów na służbie Polski i Litwy wciąż rosła. Ich umiejętności wojenne, a zwłaszcza znajomość taktyki walki pobratymców znad Morza Czarnego, była skrzętnie wykorzystywana we wszystkich wojnach toczonych przez Rzeczpospolitą ze Złotą Ordą, państwem osmańskim i Moskwą. W pewnych okresach stanowili wręcz nadworne oddziały królewskie, choćby w czasie wojny dziesięcioletniej, gdy na czele armii Kazimierza Jagiellończyka siłą 600 konnych wkraczali do Prus. Kronikarze wspominają o ich zasługach wojennych w trakcie starć pod Cecorą, Chocimiem, Beresteczkiem …, zasług tych nie sposób wymienić i przecenić. Tatarzy zbierali pochwały za wierną służbę, byli za nią sowicie wynagradzani, nie nękano ich za pozostawanie przy religii muzułmańskiej i dawnych obyczajach. Sporym zgrzytem w wewnętrznych stosunkach polsko-tatarskich okazał się jednak bunt większości Tatarów wywołany konfliktami dotyczącymi coraz częstszego negowania ich szlachectwa, prawa do ziemi, majątku i odrębności kulturowych, zwłaszcza religii. W roku 1673 przeszli na służbę sułtana Mehmeta IV, paląc, niszcząc i mordując mieszkańców wsi i miasteczek ówczesnych kresów południowo-wschodnich. Jednak Turcja okazała się dla nich chyba gorszą ojczyzną od Polski, bo szybko do niej wrócili i zostali przyjęci z zachowaniem dotychczasowych przywilejów. Zapomniano im wyrządzone szkody i rzezie, a oni odwzajemnili się wierną służbą. Na potwierdzenie tych słów przytoczę ważny fakt z historii Polski i Europy. Znana wszystkim bitwa pod Wiedniem powstrzymała masz wyznawców Allacha w głąb naszego kontynentu. Najbardziej znaczący udział w wiktorii wiedeńskiej miała armia dowodzona przez króla Jana III Sobieskiego, wybitnego znawcę osmańskiej sztuki wojennej. U jego boku stanęli gremialnie Tatarzy, muzułmanie wierni naukom proroka, którzy dzielnie ścierali się z pobratymcami armii tegoż samego Mehmeta IV, od którego niedawno się odwrócili. Można z dużym przymrużeniem oka stwierdzić, że to oni uratowali wówczas Europę przed zalewem islamu. Zwycięzca spod Wiednia dostrzegł ich zasługi, wielu z nich obdarzył zaszczytami i nadaniami ziemskimi - zwłaszcza na Podlasiu.

Od końca XVII wieku stawali na służbę pod własną komendą. Zarówno na Litwie, jak i w Koronie tworzono z nich odrębne oddziały, zwykle lekką jazdę do służb patrolowych i przysłowiowego "łapania języka". Tradycję odrębności oddziałów tatarskich starano się zachować i w okresie walk niepodległościowych po I wojnie światowej. W czasie inwazji bolszewickiej, decyzją marszałka Piłsudskiego, utworzono pułk muzułmański liczący około 500 żołnierzy, uczestniczący w obronie Płocka podczas "cudu nad Wisłą". Przeformowano go wkrótce w Batalion Muzułmański, a po zakończeniu kampanii rozwiązano. W 1936 roku powstał szwadron tatarski w garnizonie wileńskim, w którego składzie służyli muzułmanie, żydzi i chrześcijanie. Ale przecież Tatarzy to nie tylko żołnierze, choć ich umiejętności wojenne były ważne. To także rolnicy pracujący na własnej ziemi, szlachta mająca na swych usługach chłopów pańszczyźnianych, kupcy i rzemieślnicy zamieszkujący miasta i miasteczka Litwy, Rusi i Korony, dworzanie królewscy, sędziowie i ławnicy. To naród uczestniczący w życiu społecznym i gospodarczym Rzeczpospolitej na podobnych prawach i mających podobne obowiązki, jak i inni jej mieszkańcy. Jedyną ich odrębność stanowiła religia, wiara w Allacha, od której tylko część z nich się odwróciła.

Pewnie jawią się nam Tatarzy jako złowrogi, krwiożerczy lud nękający nieszczęsną Rzeczpospolitą. W mojej pamięci pozostanie jednak obraz inny, filmowy, nieco zamglony i tajemniczy. Pozostanie obraz oddziału tatarskiego przejeżdżającego w tle romantycznych scen z "Kroniki wypadków miłosnych"do nostalgicznej muzyki Wojciecha Kilara. Odebrałem go jako symboliczny obraz mijającego świata, końca czegoś, co już nie wróci przedstawiony właśnie pod postacią tatarskiego I szwadronu 13 Pułku Ułanów Wileńskich, jadącego na przegraną wojnę pod własnymi barwami i buńczukiem. Jednak Tatarzy są wśród nas i dzisiaj, Żyją w dwóch wsiach podlaskich, wciąż wznoszą modły do Allacha, kultywują swe tradycje i obyczaje. Według danych statystycznych do tatarskości przyznaje się wciąż niemal dwa tysiące obywateli Polski, a ponad połowa z nich pozostaje muzułmanami. Do swych tatarskich korzeni przyznawał się i Henryk Sienkiewicz, i Bruno Abdank-Abakanowicz - znany matematyk, i Magdalena Abakanowicz - artystka, wreszcie (i tu zaskoczenie dla wielu) Charles Bronson, aktor amerykański wywodzący się z rodziny polskich Lipków.

..
... Jerzy Tomasz Nowiński
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

............................ Na ilustracji: Żołnierze Pułku Jazdy Tatarskiej (1919 r.)
..
POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
.. .....................................
.. ...........................................................................................


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.