Dużo narodu tutaj przez tę wódkę się marnuje, oj, dużo. I chłopy, i kobiety.
Wódka tania, w każdym sklepie jej pełno, to kupują i piją bez opamiętania.
Nie ma kto krótko trzymać. A ile jest takich, co o swoich rodzinach, dzieciach
na amen zapominają, nawet grosza nie poślą, nie zatroszczą się, czy one
tam co do gęby włożyć mają, czy nie są nagie i bose. Siedzą od rana w tych
tawernach i czekają, żeby ktoś się trafił i ten kieliszek wódki postawił.
Do roboty nie ma mowy, żeby taki poszedł, woli żebrać lub co ukraść i na
ten kieliszek mu zawsze starczy. Nieraz nie mają za co kupić biletu, żeby
do Polski wrócić, rodzina musi się składać. A najgorzej boli, że Polak
Polakowi jak ten wilk. Jeden drugiego w łyżce wody by utopił, jeden drugiemu
zazdrości, szkodzi. Co się z tym narodem porobiło? Dlaczego tak się dzieje?
Czy tylko ten dolar ludzi zmienia? Chyba w innych narodach tego nie ma,
tylko wśród Polaków ciągłe waśnie, swary, skakanie sobie do oczu. Jeden
drugiego wykorzystuje, oszukuje.
Dlaczego to tak, Pani? Przecież wywodzimy się z jednej ziemi, ona była
nam kolebką i karmicielką, przecież powinniśmy być jak bracia i siostry
na tej obcej ziemi. Każdemu tutaj ciężko, po co jeszcze sami sobie dokuczamy.
Oj, jak to nieładnie. Oj, nieładnie! Nie ma jedności wśród Polaków, nie
ma. Ten, co się trochę dorobił i jest bogaty, to ucieka, aby dalej z tych
polskich dzielnic, mówi, że chce jak najdalej od Polaków, że ma ich dosyć.
Rozpraszają się, w kupie się nie trzymają.
Niech Pani zobaczy te dawne polskie dzielnice, jak one teraz wyglądają?
A przecież zakładali je nasi ojcowie, dziadowie. Chyba się w grobie przewracają.
Polaka tam nie uświadczysz teraz, poniszczone to, popalone, strach przejść.
Czy tak powinno być? Czy nie można było inaczej?
Oj, inna ta Ameryka, jak ją sobie każdy z nas w Polsce wyobrażał, inna.
A ile kobiet zawiedzionych, co to za mąż do tej Ameryki powychodziły. Myślały,
że raj je tutaj czeka. Ile to młodych za całkiem starych dziadów się powydawało,
a teraz płaczą i żałują. Przyjedzie taki polski Amerykan do kraju, dolarami
rzuca, taksówkami się rozjeżdża, po restauracjach funduje, łatwo jednej
czy drugiej podfruwajce w głowie zawróci. Suknie z długachnym ogonem i
welonem kupi, wesele sprawi i już żonę ma. Tylko mało kto wie, że ten milioner
przeważnie zarabia na sprzątaniu albo w fabryce ciężko pracuje, a żeby
pojechać do Polski i tam swoje bogactwo pokazywać, to nieraz latami sobie
od gęby odejmował i ciułał cent do centa. Ale nasze ludzie w Polsce nie
uwierzą - jak kto z Ameryki, to już bogacz i basta!
Pamiętam, jak moja świętej pamięci ciotka przyjechała z Ameryki, to za
nią cała procesja familii się ciągnęła, ciotka do Częstochowy, to i my
do Częstochowy, ciotka do Zakopanego - my za nią. Każdy pożyczkę brał,
wyprzedawał się, aby tylko być z ciotką, bo nuż dolarów odpali albo i zapis
zrobi. A ile się kwasów w rodzinie porobiło, jeden na drugiego ciotce opowiadał,
bo chciał być lepszy. Co jeden to lepsze przyjęcia robił, bo na pewno ciotka
zobaczy, jak się to ją kocha. A ciotka to była mądra kobita, każdego wysłuchiwała,
głową kiwała, ale nic na razie nie dawała. Każdy trochę się denerwował,
ale pocieszał się, że na pewno, jak odjeżdżać będzie, to tych dolarów sypnie.
Tak to jak przyszło jej się zbierać z powrotem do Ameryki, to na Okęcie
cała rodzina się zgłosiła. Milicja aż musiała porządek trzymać, tyle nas
było. Każdy chusteczkę przy oczach trzyma, cioci słodkie słówka prawi,
a trzyma się jak najbliżej, bo jak będzie stał na końcu, to może już tych
dolarów nie starczyć. Jeden z kuzynów to nawet taką kapelę ze swojej wsi
przywiózł, żeby ciotce Góralu, czy ci nie żal grała.
Tak to wszyscy czekamy, kapela rżnie, nawet się już zaczęło zimno robić,
bo samolot się spóźniał. Jak już ogłosili, że samolot zaraz będzie, to
w kolejkę żeśmy się ustawili i każdy odetchnął - no nareszcie!
A ciotka stanęła na walizce i zaczęła przemawiać:
- Kochani moi, taka jestem szczęśliwa, że mnie tak kochacie, chociaż pierwszy
was raz na oczy widzę. Siedemdziesiąt lat w Polsce nie byłam, teraz co
roku będę przyjeżdżać. Piszą tam u nas w gazetach, że w Polsce bieda, ale
teraz na własne oczy się przekonałam, że to kłamstwo. Cieszę się, że mam
bogatą rodzinę, że tak dobrze wam się powodzi. Widzę, że nic nie potrzebujecie,
jestem bardzo szczęśliwa. Baj, baj!
Pani, we wszystkich jakby grom trafił, jak się rzucili do wyjścia, to niemal
się potratowali, każdy chciał na świeże powietrze. A jak klęli! Nikt się
nawet na ciotkę nie oglądał, została sama z kapelą, która też grać przestała
i wkoło ciotkę otoczyła. Powiedzieli, że do Ameryki nie puszczą, jak im
nie zapłaci. Nawet przemówienia nie pozwolili dokończyć. Tak to więcej
już żeśmy ciotki nie oglądali, ale za to każdy trochę Polski zwiedził.
Podobnie i z tymi żonami, przyjeżdża taka za mężem, myśli, że raj się przed
nią otworzył, że tylko tymi cadilakami będzie jeździć, świat zwiedzać,
w takich kapeluszach, jak na filmie widziała, chodzić. A tu zupełnie co
innego. Mąż jej każe iść do fabryki, bo pieniędzy mało, trzeba raty za
dom i samochód spłacać. Ot i ma tę swoją Amerykę! Ale cóż, każdy chce sobie
los odmienić, tylko nie wie, co go czeka.
I tak to żyję w tej Ameryce, do wyjazdu mi jakoś nie spieszno, odkładam
z miesiąca na miesiąc. Już parę razy te bilety przepisywałam. Mąż i dzieci
nalegają, żebym wróciła, już i te dolary ich nie cieszą, męczą się biedaki,
ale ja się chyba odzwyczaiłam. Chociaż czasami, jak mnie weźmie ta tęsknica,
to i zdzierżyć trudno, szarpie, tłucze, ale to mija i znowu na jakiś czas
jest spokój. Tutaj życie łatwiejsze, prostsze, ale żyć na stałe bym nie
umiała. Ot, zarobić tych dolarów jak najwięcej i wrócić, żeby w Polsce
już tak ciężko nie pracować. Zresztą już i sił takich nie będzie, zżera
ta Ameryka, o jak zżera! Ludzie dziwaczeją, każdy w sobie się zamyka, żyje
tylko dla siebie, im więcej mają na tych kontach, to się gorsze robią.
Wierzą w tego dolara jak w Boga. Każdy się boi starości, choroby, od młodych
lat już na starość składa, słowem życie nieletkie. Ale czy dla prostego,
biednego człowieka jest gdzieś miejsce na ziemi, gdzie mu łatwo żyć? Chyba
nie ma.
Jako te ptaki wyfruwają ze swoich gniazd i szukają swoich ciepłych krajów.
Jako te ptaki...
|