Różnych sposobów na to małżeństwo zaczęłam się już chwytać. Ale gdzie tam. Bez karty to może by się jaki znalazł, ale z kartą to jak z kamienia. Ani rusz. Minęły te czasy, kiedy w Ameryce można się było łatwo wydać. Najechało tych bab, każda od nowa chce sobie życie tutaj układać, każda nowego męża chce mieć. A skąd tych chłopów tylu brać? Trudne czasy. Oj, trudne!
     Lepiej się w Polsce ożenić. Mój znajomek, co jest tu na stałe, to pojechał do Polski i taką żonę sobie przywiózł jak lalka. Tutaj to żadna na niego nawet spojrzeć nie chciała, bo nogę miał jedną krótszą i seplenił. A tam - jak opowiadał - to aż biły się o niego, bo Amerykan. Jak wrócił z żoną do Ameryki, to w niedzielę na kilka mszy chodził, żeby jak najwięcej znajomym pokazać, jaką to ma żonę. Wszyscy mu zazdrościli. Tylko ona jak na oczy przejrzała, to mało wariacji nie dostała. Całymi dniami popłakuje i do Polski pisze, żeby dziewuchy tak łatwo na Amerykę nie dały się nabrać i z miejsca ślubów nie brały. Ale która jej tam uwierzy? Myślą, że z zazdrości, aby inne tak dobrze jak ona nie miały. Specjalnie bzdury wypisuje i straszy. Nasz naród już taki, że jak sam nie dotknie, to nie uwierzy.
 
     Na jakiś czas musiałam przerwać moje zamiary matrymonialne, bo zachorowałam. Reumatyzm mnie pokręcił, ani wstać, ani się ruszyć. Chyba z tej piwnicy. Z roboty zaraz mnie zwolnili, po co im kaleka? Leżałam i płakałam z bólu i żalu. Dobrze, że ktoś od czasu do czasu się ulitował i do jedzenia mi coś przyniósł, bobym chyba z głodu skapiała.
     Leżę tak tydzień, dwa, nic się nie poprawia. Trzeba iść do lekarza. Widać samo nie przejdzie. Trzeba się leczyć, żeby jak najszybciej do roboty wrócić, bo pieniędzy potrzeba. Wybrałam się do doktora. Pełno ludzi w ogonku czeka, a każdy dolarami płaci. U nas jak się poszło do doktora, to leczenie było darmowe. Tylko tak dla oka, żeby doktor lepiej zbadał, zaniosło się a to kurę, a to gęś. Choć ostatnio to i w PolŹsce doktory się zepsuły. Na pieniądze takie pazerne się zrobiły, że strach. Pamiętam, że jak mój Franuś zachorował i leżał w szpitalu, to ja jak trzeba, po gospodarsku, gęś doktorowi zaniosłam. Zamiast jak człowiek podziękować, to kazał mi gęś sprzedać i gotówkę przynieść. Żywa gęś mu nie pasowała. Ale tutejsze doktory to co innego, wezmą co prawda tych dolarów, ale i badają! Chorób to tyle w człowieku wynajdą! Dziw bierze, że człowiek chory na tyłe paskudztw jeszcze żyje i Boży świat ogląda.
     U mnie doktór oprócz reumatyzmu wynalazł ich coś ze siedem. Na badania co drugi dzień kazał przychodzić. Recept kupę zapisał i kazał natychmiast pójść do apteki i je wykupić. Oj, dolarów w tej aptece zostawiłam sporo. Tam mają jakieś dziwne cenniki, nie patrzą na lekarstwo, tylko na człowieka i jakby po wadze cenę ustalają. Jak mniej człowiek waży, to cena niższa, a jak więcej, to drożej trzeba płacić. Ja ważę sobie niemało, to i odpowiednio zapłaciłam.
     Po lekarstwach zrobiło mi się nawet lepiej. Martwiłam się drugimi chorobami. Po co ja tam poszłam? - myślę sobie. - Gdyby nie te konsultacje, to nawet na myśl by mi nie przyszło, że nad grobem stoję. A tu teraz leczenia na parę lat. Skąd pieniądze brać? Jak tylko reumatyzm mniej mi dokuczał, zaraz kurację przerwałam. Pieniędzy zabrakło. Wszystko w ręku Boga, na lekarzy nie wydolę. Co ma być, to będzie.

     Zaczęłam się rozglądać za robotą. Ktoś mi powiedział, że w bardzo bogatym domu służącej potrzebują. Zapłata dobra, mieszkanie i wyżyŹwienie na miejscu i, co ważne, wolne niedziele. Pojechałam. Widać im się spodobałam, bo kazali od razu zostać. Dali mi pokoik w piwnicy, ciemny, brudny i powiedzieli, że tutaj będę spać. Ot - myślę sobie
dom wielgachny, pomieszczeń nie zliczysz, a tutaj człowieka do piwnicy spychają. Lecz cóż robić? Do służby mnie przyjęli, to i mogą robić ze mną, co im się podoba. Prawa żadnego upomnieć się nie mam. Dom duży, bogaty. Ksiąg w złotej oprawie pełne półki. Srebrnych świeczników wszędzie nastawiane. Małe dzieci w myckach chodzą. Wcześnie rano muszę wstać. Śniadanie pani do łóżka podać. Dzieci do szkoły wyprawić, później kąpiel pani przygotować, całe mieszkanie posprzątać, ugotować obiad, a potem pozmywać. Trzeba dobrze się uwijać, żeby wszystko na czas było zrobione. Pani, jędza, jakich mało. Do wszystkiego się wtrąca. Wszystko jej źle. Cały dzień chodzi w szlafroku, na telefonie wisi.
     A jak człowieka traktuje? Gorzej niż śmiecia! Jeść to mogłam dopiero jak wszyscy zjedli, i to nie zawsze dla mnie wystarczało, bo pani była bardzo skąpa i wszystko wyliczała. Nieraz tylko łzy musiały wystarczyć za obiad czy kolację.

     Pani, dlaczego ludzie poniewierają tak drugiego człowieka? Chyba tylko dlatego, że jest biedny i od nich zależny. Jeżdżą drogimi autami, mieszkają w pałacach, a kromki chleba żałują. Dlaczego nas, Polaków, tak traktują? Dlaczego uważają nas za gorszych od siebie? Przecież my jesteśmy też ludźmi!

     Pan był dobry. Niekiedy, gdy pani nie widziała, to wsunął mi do fartuszka kilka dolarów, abym miała na swoje wydatki. Lecz cóż on mógł poradzić, kiedy bał się pani, bo to jej był ten cały majątek. 
     Kiedyś, jak pani nie było, przyszedł do mnie i mówi: 
   - Aniela, nie mów nic na panią przez telefon. Ona wszystko rozumie. My z Polski. Spod Lubartowa. Ojciec jej miał mały handel. Igły i nici sprzedawał. Przyjechał do Ameryki i tutaj majątku się dorobił. Ona już zapomniała, jak bez butów i często głodna latała. Teraz moja żona wielka pani. Gdyby się dowiedziała, że ty wiesz o tym, co mówię, toby cię zaraz zwolniła. Już wiele dziewczyn tylko dlatego odprawiła, że mówiły do niej po polsku.
     Po tej rozmowie jeszcze ciężej mi się zrobiło. Chciałby człowiek po polsku zagadać, porozmawiać, a tu nie wolno. Jeszcze bardziej ją znienawidziałam.
     Lecz tutaj za miłość nie płacą, tylko za robotę. Ich nic nasze nastroje nie obchodzą. Jesteśmy tylko maszynami, które muszą wykonać swoją robotę. Tak to robiłam jak ta maszyna. Na niedzielę wyjeżdżałam do Chicago. Do kościoła poszłam, ze znajomymi się spotkałam. Lecz czas szybko leci i ani się człowiek nie obejrzy, jak te parę godzin wolności minie. I znów niewola, znowu służba. Robiłam u nich przez parę miesięcy. Trochę się przyzwyczaiłam. Jedzenie po kryjomu dokupywaŹłam, bo na tym ich wikcie, co mi wydzielała, to bym dawno musiała nogi wyciągnąć. Pani nie mogła mnie nijak polubić. Stale dokuczała, wszystko według niej robiłam nie po jej myśli. Jak gdzieś wyjechała, to miałam chwilę spokoju i wytchnienia. Ale wyjeżdżała rzadko.
     Och - myślałam czasem, gdy widziałam, jak z nudów nie wie, co ze sobą zrobić - dać cię do Polski, tam byś się życia dopiero nauczyła. Dobrobyt cię rozpiera, to i zapomniałaś co to bieda, co to ciężka praca. Kiedy nogi i ręce jak z ołowiu, że nawet spać nie można.
     Ale na tym świecie już takie prawo, że jedni żyją w dobrobytach i myślą tylko o przyjemnościach, drudzy zaś do trudu i znoju stworzeni.
     Kiedyś moja pani taki wrzask podniosła, że myślałam, iż się gdzieś pali. Lecę, mało nóg nie połamię. Patrzę, a ta ryczy jak zwierzę. Piana jej z gęby leci.
   - Aniela! - woła do mnie. - Aniela, ty mnie okradasz! Tyś złodziejka! Ty mój dom okradasz!
     Darła się po polsku. Widocznie złość jej pamięć przywróciła.
   - Tyś mi szczotkę do włosów ukradła! To była taka dobra szczotka! Ja tobie robotę wymawiam! Nie możesz więcej u mnie pracować!
     Nogi mi do ziemi przyrosły. Zwariowała. A na kiego licha mi jej szczotka potrzebna. Nic, tylko wynalazła pretekst, aby mnie zwolnić. Na moje miejsce zaraz znajdzie inną Polkę. Mało to ich przyjeżdża? Każda do byle jakiej roboty pójdzie, aby dolarów zarobić. Jeszcze w rękę jaśnie panią będą całować, że pracować u siebie pozwoli i dolarami zapłaci.
     Spakowałam swój dobytek i nawet nie upominając się o zapłatę za kilka ostatnich dni roboty, opuściłam ten dom. Żałowałam tylko, że z panem nie mogłam się pożegnać. Dobre było człowieczysko.
 
 
 
. Zofia Mierzyńska............
 

ARCHIWUM

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.