NA ZAKOŃCZENIE ROKU

Jak obiecałem w zeszłym miesiącu, wybrałem się z dużą nadzieją na najnowszą produkcję rodzeństwa Wachowskich (tych od "Matrix'ów") czyli "Atlas Chmur". Piszę rodzeństwa, a nie braci, ponieważ jeden z nich postanowił że powinien posłuchać głosu serca i duszy, i poddał się zmianie płci. Z Larrego przemianował się na Lanę. Chyba teraz jest szczęśliwszy, i życzymy mu, pardon, jej, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. 

A więc "Atlas Chmur", czyli "Cloud Atlas". Film oparto na podobno świetnej i obsypanej nagrodami powieści o tym samym tytule, napisanej przez niejakiego Davida Mitchell'a. Jest to wielowątkowa epopeja, dziejąca się w różnych epokach, od XIX wiecznego rejsu przez ocean, po daleką, post-apokaliptyczną przyszłość. Zasada niby jest taka, że wszystkie postacie w danej epoce i wątku mają mniej więcej te same "dusze", dzięki reinkarnacji, i odgrywają podobne role. Dobrzy i mądrzy są inspirującymi bohaterami, a nikczemnicy, z żywota na żywot uciskają tych lepszych. I właściwie to tyle co można powiedzieć na temat samej historii filmu. Oczywiście jest tu plejada znakomitych aktorów, świetne efekty specjalne, zwłaszcza te futurystyczne, oraz równie znakomita charakteryzacja - jest na czym przysłowiowe oko zawiesić. Ale to wszystko, i, dla mnie, za mało. 

Osobiście wyszedłem z seansu z bolącą głową, plecami i derriere. Film trwa prawie 3 godziny (budżet ponad 100 000 000 dolarów), wszystkie wspomniane wątki nie trzymają się nawzajem przysłowiowej kupy, poza obecnością przeważnie tych samych aktorów. I mniej więcej w połowie człowiek się zaczyna zastanawiać - po co to wszystko? Niektórzy może pamiętają taką edukacyjną kreskówkę francuską dla dzieci z PRL'owskiej TV - "Był sobie człowiek", w której te same postacie odgrywały podobne role poprzez kolejne dzieje ludzkości. Więcej tam było sensu i filozofii niż w tym "Zachmurzonym Atlasie", niestety. 

Wybrałem się również na "Mistrza" ("The Master") w reżyserii jednego z najciekawszych amerykańskich autorów - Paula Thomasa Andersona. Tutaj, za jedną trzecią budżetu "Atlasu" stworzono znakomity, pełen głębi film, dziejący się w latach 50', o dziwnej przyjaźni para-psychologicznego guru z prostackim, zakompleksionym byłym marynarzem. Czuć że ten błyskotliwy Mistrz, (dobra choć nie nadzwyczajna rola Hoffmana), wysysa wręcz duszę ze swojego podopiecznego, i pod koniec filmu jest bardziej syty i pewny siebie, podczas gdy jego ofierze pozostały jedynie jarzące się bólem, zapadnięte oczy. Joaquin Phoenix, w roli zagubionego, fanatycznego prostaczka ponownie dowiódł, że jest jednym z najznakomitszych współczesnych aktorów. 

Polskie kino przeżywa obecnie społeczno-kulturowe turbulencje. W kinach leci "Pokłosie", trudny film o czasach wojny i polskim antysemityzmie, którego jeszcze nie obejrzałem, po rozczarowaniu "Obławą, i ponieważ obecnie po prostu wolę bardziej rozrywkowe pozycje. W każdym razie, film został napiętnowany przez środowiska prawicowo-narodowościowe jako "antypolski" i dzieje się obecnie dyskusja czy np. młodzież powinna oglądać takie filmy, i czy w ogóle powinny być robione. Najwyraźniej próby obiektywnego przedstawienia polskiej historii, z jej wieloma cieniami, przeszkadzają wielu Polakom i są uznawane za destrukcyjną dla naszego wizerunku i samopoczucia propagandę. 

Owe "jedynie słuszne" środowiska przyklasnęły za to projektowi zrobienia filmu o "prawdzie" lotniczej katastrofy Smoleńskiej, która w 2010 roku pochłonęła prezydenta Kaczyńskiego i prawie sto osób z rządu. Duża część społeczeństwa nadal uważa, że był to perfidny zamach i zmowa pomiędzy naszym rządem a Rosjanami. 

Politycznie Polska obecnie przypomina małżeństwo, które musi mieszkać w jednym domu, lecz przy każdej okazji lecą noże i emocjonalne oskarżenia wobec drugiej strony. I choć ta cała batalia odbywa się głównie w mediach, a osobiście zawsze przełączam kanał gdy natrafię na niekończące się debaty, lub odwracam stronę gazety, która o tym donosi, to trudno nie zauważyć efektu owej wojny "polsko-polskiej" na raczej zmęczonym społeczeństwie. Tym nieco trzeźwym akcentem kończę moją rubrykę na 2012 rok. Oby ten następny zaowocował większą współpracą i zrozumieniem pomiędzy wszystkimi skłóconymi i walczącymi grupami na naszym świecie. Pozdrawiam serdecznie. 
 

Pozdrawiam serdecznie,
 
. Wasz Artur Kozłowski
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.