WŚRÓD NOCNEJ CISZY
Siedzę
tak u siebie, i słuchając radia lub cichego szumu komputera redaguję ostatni
w tym roku artykuł dla Was, drogich czytelników Biuletynu Polonijnego.
Klimat
w Ojczyźnie całkiem normalny. Trwa gorączka przedświąteczna. Centra handlowe
pełne kupujących oraz szukających prezentów. Społeczeństwo jako takie nadal
jest biedniejsze od krajów Europy Zachodniej, lecz w Warszawie tego nie
widać. Nasza klasa średnia rośnie w siłę! Stolica też jest pięknie udekorowana
na sezon zimowy, oby tylko śnieg dopisał. Ludziska się dziwią, że przez
3 miesiące jesienne nie było prawie deszczu. Podobno w przyszłym roku połowa
plonów będzie do niczego. Albo powódź, albo susza.
Polityka
nareszcie zeszła na dalszy plan. Cieszymy się z dobrych wyników naszych
siatkarzy, którzy zakwalifikowali się do następnych Igrzysk Olimpijskich
w Londynie. Gorączka rośnie też w oczekiwaniu na Mistrzostwa Europy rozgrywające
się, jakby ktoś jeszcze nie wiedział, w przyszłym roku w Polsce i na Ukrainie.
Stadiony już zbudowane, bilety wyprzedane, tylko kilku autostrad chyba
nie uda się zakończyć na czas. Oczekuje się około pół miliona turystów/kibiców,
i hotelarze zacierają ręce na kilkukrotnie podwyższą ceny za pokoje. Inni
handlarze również sporo zarobią. Polska nadal dobrze sobie radzi ekonomicznie,
mimo lekkiej paniki w Unii Europejskiej. Wychodzi nam jednak na dobre posiadanie
własnej waluty, a także nasza pracowitość i przedsiębiorczość.
W kinie
"zaliczyłem" dobry film produkcji... irańskiej. Film "Rozstanie" jest przejmującą
historią kryzysu rodzinnego, gdy młoda żona i matka ma dość rodziny i chce
pożyć swobodniej. Ojciec angażuje religijną nianię dla swojej córki i niedołężnego
ojca, i kłopoty następują lawinowo. Film jest nakręcony doskonale, wręcz
jak dokument, aktorstwo też pierwszorzędne. Widz jest "wkręcony" w realia
współczesnego życia w wielkim muzułmańskim mieście. Kieślowski byłby dumny.
Bardzo możliwe że "Rozstanie" otrzyma Oskara za najlepszy film zagraniczny
za kilka miesięcy.
Wczytałem
się też w ciekawą "nieautoryzowaną" biografię Romana Polańskiego autorstwa
doświadczonego dziennikarza Christophera Sandforda. Sławny reżyser nie
zaaprobował tej skądinąd obiektywnej i mrowiącej się od szczegółów recenzji
swojego burzliwego życia chyba z jednego głównego powodu. Najwyraźniej
ciężko i energicznie pracował na reputację niezłomnego "playboya" podczas
swojej kariery, i sławetny epizod z nastolatką w Los Angeles, który doprowadził
do banicji Polańskiego z USA w 1978 roku, był zaledwie pyłkiem w niezliczonych
podbojach seksualnych reżysera. Autor biografii zachowuje jednak obiektywność
i często wspomina o hojności i lojalności Polańskiego wobec współpracowników
i licznego grona przyjaciół. Szczerze oddaje mu hołd jako artyście i genialnemu
twórcy nie tylko filmów, lecz wielu ról i spektakli teatralnych. Wyłania
się z książki niezwykła, kontrowersyjna postać, która mimo wielu horrorów
i traum, eksplodowała wręcz młodzieńczą energią i żyła życiem o jakim większość
może tylko pomarzyć. Właściwie poza Janem Pawłem II, to Roman Polański
jest chyba najbardziej znanym Polakiem na świecie.
A
propos znanych Polaków, to sędziwy Andrzej Wajda zabrał się za kręcenie
filmu o Lechu Wałęsie. Miejmy nadzieję, że mu lepiej wyjdzie niż "Bitwa
Warszawska 1920" Jerzemu Hoffmanowi, której największą zaletą jest zastosowanie
po raz pierwszy w Polskim kinie technologii 3D, kosztem prawdziwej głębi
artystycznej czy emocjonalnej. Nie byłem na tym filmie, szczerze mówiąc,
bo krytyki były druzgoczące, i po prostu mi się nie chce.
Także
pozostaje złożyć czytelnikom i Polonii w Montrealu wspaniałych, radosnych
Świąt i jeszcze lepszego Nowego Roku! Ja sam składam globalne życzenia
- aby ludzie się bardziej kochali, a przynajmniej lubili. Abyśmy pracowali
i żyli wspólnie, a nie tylko dla siebie, i oby wielcy tego świata posłuchali
tych protestujących mniejszych zamiast ich aresztować za "naruszanie porządku".
I abyśmy traktowali tę naszą planetę i matkę Naturę z należnym szacunkiem.
Tyle
na dziś. Do zobaczenia w 2012!
|