POLSKIE SMRODY I BOLĄCZKI

Jak może zauważyliście, drodzy czytelnicy, zwykle staram się pozytywnie patrzeć na świat oraz na życie w naszej Ojczyźnie. Nie lubię krytykować i użalać się nad problemami. Tym razem odstąpię od mojej zasady i opiszę to co mnie oraz wielu innym osobom nie podoba się w naszym kraju, a przynajmniej w stolicy. Nie będzie to analiza wyczerpująca ani zbyt poważna. Po prostu opiszę co i gdzie "swędzi". 

Na początek trzeba by wymienić fatalną przeważnie, obsługę petenta. Od różnych urzędów po lekarzy w przychodniach. Gdy trafiasz, obywatelu, do czyjegoś biura lub gabinetu musisz się liczyć z tym, że możesz zostać potraktowany jak zło konieczne. Przeszkadzasz paniom sekretarkom w ploteczkach, jesteś durniem, który nic nie rozumie, trzeba cię zbyć stanowczym tonem, z góry, jak niesfornego przedszkolaka. Prawda, ta sytuacja się powoli poprawia, z naborem młodszych i kulturalniejszych pracowników, oraz ze SPECJALNYMI szkoleniami miłego traktowania klientów. 
Jesteśmy w XXI wieku, ale czas się zatrzymał w Polskich  Kolejach Państwowych. A zwłaszcza w wagonowych toaletach. Nadal śmierdzą i są brudne. Rozkłady jazdy są chaotyczne, często pociągi spóźniają się nawet do kilku godzin. 

Skoro mowa o smrodzie, to miałem wątpliwą przyjemność jechania miejskim autobusem jednego wieczoru, przepełnionym spoconymi kibolami (drużyny piłkarskiej) Legii Warszawa. Nie wszyscy pomyśleli o kąpieli lub dezodorancie przed meczem. Za autobusem jechała eskorta policyjna, na wypadek jakiejś burdy. Nasi kibole mają mało zaszczytną opinię agresywnych chamów, którzy jako jedyni pokazali na co ich stać podczas zaskakująco pokojowych Europejskich Mistrzostw Piłki Nożnej kilka miesięcy temu. 

Często też można wyczuć charakterystyczny i silny zgniły swąd zza kratek kanałów ulicznych. Nie wiadomo dlaczego tak jest oraz dlaczego nikt się tym nie zajmuje. 

Bardzo mały procent właścicieli psów po nich sprząta. Nie słyszałem ani nie widziałem jeszcze aby komukolwiek wlepiono zasłużony mandat za zanieczyszczanie chodników i trawników. Ludzie czują się bezkarni i sobie folgują. We Wrocławiu pewien młody artysta humorystycznie zaprotestował przeciwko psim odchodom umieszczając gigantyczną 2-metrową replikę takowego na jednym z trawników w centrum. Zrobił się szum i nawet pokazano akcję w telewizji. Przysłowiowa kropla w morzu, nie będę pisał czego. 

Ogólnie to tak zwane władze porządkowe nie wiadomo co robią. Ok, ruch drogowy, ściganie przestępców i przeganianie pijanych bezdomnych jakoś im wychodzi, ale gdy zwraca się im uwagę na inne problemy, na przykład notorycznie wulgarne zachowania lub pękniętą gdzieś rurę kanalizacyjną, to wzruszają ramionami że to nie ich sprawa. Ostatnio dużo się mówi i pisze o bardzo ostrym prawie dotyczącym posiadania marihuany. Polska jest najbardziej karnym pod tym względem krajem w Unii Europejskiej. Ludzie się pukają w czoło gdy za przysłowiowego jointa można dostać nawet dwa lata więzienia, czyli tyle samo co za śmiertelne potrącenie samochodem lub nawet zabójstwo. Nie popieram używania narkotyków, ale każdy kto myśli, wie że papierosy i alkohol są o wiele bardziej destruktywne od "trawki". 
Inny, trochę śmieszny problem, to notoryczny brak bilonu w różnych kasach. Kasjerzy często nie mają jak wydać reszty i obrażają się na klientów za duże banknoty. Tak jakby to była odpowiedzialność klienta aby płacił co do grosza wymaganą sumę. 

Polskie miasta rowerami stoją, a przynajmniej stanęły tego lata. Warszawa i inne duże miasta udostępniły tanie wypożyczalnie miejskich rowerów w różnych punktach miasta. Akcja, mimo kradzieży i wandalizmu okazała się sukcesem. No i po ulicach i chodnikach jeżdżą tysiące amatorów pedałowania. Problem w tym, że nawet piesi czują, odwzajemnioną zresztą, niechęć do wszędobylskich rowerzystów, którzy często śmigają i lawirują dosłownie o centymetry od ludzi stojących lub idących chodnikami. Wystosowano nawet zakaz jazdy rowerem powyżej 10 km/godzinę. 

To tyle z (tych małych) Polskich bolączek. Obiecuję pozytywny i pachnący jesienią artykuł za miesiąc. 
 
 
 
. Wasz Artur Kozłowski
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.