WITAMY
NOWY ROK!
Witam
szanowną Polonię Montrealską w Nowym, 2015 Roku. Jest to zwykle okres podsumowań
przeszłych dokonań i porażek, jak i spoglądania w przyszłość, robienia
planów oraz postanowień noworocznych. Dla mnie ostatni rok nie był zły.
Jakoś sobie radzę w tej naszej nowej Polsce. Znajomość języków angielskiego
i francuskiego zapewnia mi pracę jako lektor (teraz to znaczy nauczyciel)
oraz tłumacz. A zapotrzebowanie jest wręcz ogromne. Wszystkie dzieci, nastolatki,
oraz większość pracujących dorosłych uczy się angielskiego oraz jakiegoś
innego obcego języka. Gdyby ktoś z was także chciał powrócić do Ojczyzny
to może spokojnie liczyć na taką właśnie branżę. Nie są to kokosy, i trzeba
mieć pewną smykałkę do prowadzenia takich zajęć oraz być zorganizowanym,
ale jest to przyjemna praca - kontakt z różnymi ludźmi i kulturowe wzbogacanie
się nawzajem, a nie ośmiogodzinne siedzenie za biurkiem, czy jakaś robota
bardziej fizyczna. Moje główne postanowienie na 2015 to zupełne rzucenie
palenia. Od wielu miesięcy oszukuję swój nałóg tytoniowy papierosem elektronicznym.
Działa dość sprawnie, jest mniej kosztowny, nie śmierdzi, i według wielu
opinii medycznych (sprawdzałem dokładnie!) jest o wiele mniej szkodliwy
od wdychania dymu papierosowego. Postanowiłem kupować tzw. liquidy, czyli
te płyny podgrzewane w takim papierosie, o coraz mniejszej zawartości nikotyny,
aż do zerowej. Myślę, że tak będzie najłatwiej. Trzymajcie za mnie kciuki.
Wracając
do kina, to właśnie przeczytałem, że światowe wpływy ze sprzedaży biletów
do kin były w zeszłym roku najniższe od połowy lat 90'. Dlaczego? Było
wiele dobrych i znakomitych filmów w 2014 roku (nasza Ida ma dużą
szansę kandydować do Oskara!), a Polacy tłumnie odwiedzali kina, przynajmniej
w Warszawie. Niemniej myślę, że coraz więcej osób ogląda ściągnięte z Internetu
filmy w zaciszu swojego domu, na powszechnych już, dużych ekranach TV.
Taniej to, i wygodniej.
Dość
niecodziennie w tej rubryce, chcę poruszyć temat teatralny. O ile ostatnio
nie widziałem nic zbytnio ciekawego w kinie, to obejrzałem z przyjemnością
dwa emocjonujące spektakle w Warszawie. W ogóle teatr jest zawsze emocjonującym
przeżyciem, widzowie bardziej, nieco nabożnie, podekscytowani, a na scenie
żywi, reagujący i nawiązujący kontakt z publicznością aktorzy. Zazwyczaj
nie pasjonuję się teatrem, lecz chyba ostatnio do niego dojrzałem, a i
miałem szczęście obejrzeć te dwie bardzo dobre sztuki w doborowym towarzystwie.
Wybraliśmy się w wieczór Sylwestrowy, zamiast na imprezę, na Dziewczyny
do Wzięcia w Praskim Teatrze Powszechnym. Jest to sztuka oparta na
świetnej komedii filmowej Janusza Kondratiuka z lat 70', w której trzy
'laski' z prowincji udają się do Warszawy aby 'wyrwać' i zostać 'wyrwane'
przez chłopaków 'na poziomie'. Dialogi i realia zostały dostosowane do
czasów bieżących, i nasze panienki trafiają na dwóch rozintelektualizowanych,
niepewnych swojej męskości hipsterów, oraz na obleśnego, medialnego playboya
z ładnym apartamentem. Filmu jeszcze nie oglądałem, a podobno też dobry.
W każdym razie sztuka nie jest taka płytka jak to sugeruje intryga. Mamy
tu wnikliwy portret natury ludzkiej w jej największym wyzwaniu - znalezieniu
partnera, oraz zawsze aktualny problem zderzenia marzeń i nadziei z trudną
do okiełznania rzeczywistością.
Drugi
spektakl miał miejsce w teatrze Polonia, gdzie kiedyś było sławne pierwsze
powojenne warszawskie kino, obecnie należącym do legendarnej aktorki, Krystyny
Jandy. Sztuka pt. Depresja Komika jest sukcesem pod każdym względem
i już zyskała miano kultowej. Pokrótce chodzi o załamanego życiem i wypalonego
karierą klaunowatego aktora komicznego, który zwraca się do psychoterapeuty
o pomoc w odzyskaniu sensu życia. Dwóch panów (dość mało znanych komicznych
aktorów) odgrywa i przedstawia tu cały eksplozywny wachlarz emocji, i prostych
acz skutecznych efektów teatralnych. Czego tu nie ma - groteskowy humor,
smutek, dramat, bardzo polski surrealizm, groza, disco polo, techno, z
tuzin świetnych kawałów... Sztuka jest podzielona na około 10 etapów terapeutycznych,
prześwietlających epizody z życia pacjenta, i prawie każdy z nich powala
na kolana inwencją, inspiracją i wykonaniem. Aż mi głupio robić wam smaczek
za oceanem, ale jeśli ktoś pojawi się w stolicy w najbliższym czasie, to
powinien to obejrzeć. Nam się ledwie udało, po małej bitwie o wejściówki
z dziesiątkami chętnych przy kasie.
Wasz
|