JESIENNIE
Mimozami
Jesień się zaczyna... Złotawa, krucha i miła... Takimi słowy śpiewał nasz
bard narodowy Czesław Niemen w pięknej, lirycznej piosence Wspomnienie.
Dla
mnie jesień to czas szczególny, po dość jednostajnie ciepłym, a w tym roku
bardzo upalnym lecie, nadchodzi zmiana. Preludium do Damy Zimy. Jakoś czuję,
że żyję intensywniej, naładowany tym letnim słońcem i pracą w upale. Oglądam
z zachwytem żółknące liście, delektuję się rześkim chłodem, i jakoś nie
mam zbytniego apetytu na ambitne kino czy rozrywkę. Lepiej się zbytnio
nie przejmować kłopotami świata, niestety. Bo i tak, cóż można osobiście
począć wobec wciąż licznej przemocy na świecie, monumentalnego eksodusu
uchodźców Syryjskich, globalnego ocieplenia, czy też imperialistycznych
zachcianek Rosji?
Zachęcony
dobrymi opiniami wybrałem się właśnie na taki ambitniejszy film reżysera
Paolo Sorrentino, pt. Młodość. Tak jak nie ruszył mnie jego
poprzedni film - Wielkie Piękno, tak i ten wydaje się niestety
kolejnym kaprysem zapatrzonego w siebie, próżnego artysty, który bardzo
chce być doceniony i uwielbiany. W obecnym dziele mamy duet wielkich aktorów,
nieśmiertelnych - Michaela Cainea oraz Harvey Keitela, jako podstarzałych
życiowych kumpli, którzy spędzają emeryturę w jakimś bajkowym szwajcarskim
hotelu. Jest też wiele innych postaci, ze wspaniałą Jane Fondą na czele.
Historia sobie kluczy, to tu, to w przeszłość, różne dramaty, radości,
itp. Film zapada w pamięć głównie dzięki aktorom, bo sam scenariusz jest
mniej niż banalny. Być może ktoś o innej wrażliwości doceni ten film bardziej
ode mnie, i tak najwyraźniej się dzieje, bo film ten, tak jak Wielkie
Piękno, otrzymuje znakomite recenzje.
Bardziej
z mojej bajki jest kolejne dzieło mistrza Ridleya Scotta pt. Marsjanin.
Znakomita opowieść o Robinsonie Crusoe ery kosmicznej. W roli głównej solidny
Matt Damon, który gra botanika/naukowca/astronautę, który to musi jakoś
przeżyć półtora roku sam na Czerwonej Planecie. Film nawiązuje stylistycznie
do poprzedniego dzieła Scotta - Prometeusza, oraz do Grawitacji,
choć zero tu fantazji - wszystko jest drobiazgowo skonsultowane z ekspertami
od kosmologii, astronautyki, itp., w celu jak największego realizmu. Co
mile zaskakuje to liczne żarty i iście wisielcza ironia z jaką bohater
podchodzi do swojego trudnego predykamentu. A film dzieje się w trzech
miejscach - na Marsie, w statku który tam poleciał, oraz na Ziemi, gdzie
świat kibicuje naszemu rozbitkowi, a spece od lotów kosmicznych opracowują
plan jego uratowania.
Na
koniec wspomnę nieco o polskiej TV. Osobiście jestem fanem telewizji, nie
snobuję jej (zbytnio) tak jak wiele kulturalnych osób. Fajnie jest trafić
na jakiś dobry film czy program, nawet biorąc pod uwagę często horrendalnie
długie bloki reklamowe. Nawiasem, to reklama w polskiej TV, prawdopodobnie
z pomocą zachodnich speców, lecz zwłaszcza dzięki rodzimym talentom, jest
na znakomitym, światowym poziomie. Obecnie jest dostępne około setki polskich
kanałów różnej maści, od kanałów puszczających hity disco polo, poprzez
kanały sportowe, po poważne historyczne, publicystyczne czy też kulturowe
witryny. Drugie tyle to kanały zachodnie, wschodnie i południowe, nadawane
w wielu językach, do wyboru na swoim odbiorniku. Ja na przykład kocham
teraz Fox Comedy Channel (choć nienawidzę prawicowego amerykańskiego kanału
Fox), gdzie codziennie leci kilka epizodów moich ulubionych Simpsonów.
Najbardziej wkurzające jest kilkadziesiąt upychaczy, czyli przeważnie
nudnych i mało oryginalnych codziennych seriali, polskich i zagranicznych.
Polskie programy publicystyczne i dyskusje na ważne tematy są za to na
znakomitym poziomie, choć wiele osób się obrusza, że tematy krajowo-polityczne
schodzą na przysłowiowe psy. Według mnie to debata socjalno-polityczna
akurat powolutku się polepsza, i ludzie o odmiennych poglądach traktują
się coraz kulturalniej.
Czego
zresztą życzę wszystkim, w obecnych zagmatwanych czasach.
wasz
|