DWA
MINUS JEDEN PLUS MNIAM
Wiedziony
dziecięcym instynktem oraz dobrymi recenzjami wybrałem się na najnowszy
odcinek sagi o komiksowych super-bohaterach Marvell'a, czyli Capitain
America - Civil War (w Polsce: Kapitan Ameryka - Wojna Bohaterów).
Wykonany
za $250 000 000 super-spektakl to niestety kolejna porcja fantastycznie
zaaranżowanych naparzanek, poprzeplatanych jakimiś problemami etyczno-politycznymi
naszych bohaterów w kolorowych kostiumach.
Przypuszczam,
że to gwiazdorska obsada zgarnęła większość kaski przeznaczonej na produkcję
tego filmu. Jak sugeruje tytuł, bieżący złoczyńca zmanipulował część tych
super-wojowników, aby walczyli z drugą częścią. Na tym się kończy oryginalność
tego odcinka. Wiadomo, wszystko się dobrze układa, po za tym, że człowiek
po godzinie niecierpliwie wierci się w fotelu czekając upragnionego happy-endu.
Powiem
wam otwarcie, że mam już dość takich filmów. Nastoletnia widownia chyba
się dobrze bawi, ale dorosłych tylko głowa i oczy bolą od bezmyślnego hiper-tornada
akcji na ekranie. To by był ten minus jeden.
Za
to kolejne dwa filmy, zupełne przeciwieństwo tego pierwszego, urzekły mnie
świetnym aktorstwem, scenariuszami i wykonaniem.
Subtelny
i romantyczny dramat obyczajowy pt.: Brooklyn opowiada historię
młodej irlandzkiej dziewczyny, która w latach 50 decyduje się na emigrację
do USA. Młoda alabastrowa aktorka o nieco dziwnym imieniu Saoirse Ronan,
niesie cały film i pięknie oddaje wrażliwość i nieśmiałość dziewczyny w
wielkim Nowym Jorku. Gdy poznaje i zakochuje się w sympatycznym Włochu,
następuje transformacja i dojrzewa w niej inteligentna i optymistyczna
kobieta. Widać to najlepiej gdy powraca do Irlandii w sprawach rodzinnych.
Lecz tu czeka ją dylemat sercowy i musi wybrać pomiędzy Ameryką a pozostaniem
w Ojczyźnie. Film balansuje na granicy dramatu, ale oddaje bardzo piękne
przesłanie o pozytywnej naturze człowieka.
Inna,
nieco przewrotnie romantyczna i oryginalna komedia z 2009 roku pt. I
love You man, (Stary, kocham cię) traktuje o pewnym tabu w naszej
zachodniej kulturze, czyli platonicznej miłości między mężczyznami. Młody
pan na wydaniu szuka nowego najlepszego przyjaciela i kandydata na drużbę
(czyli po naszemu - best man) do swojego nadchodzącego wesela. Koleś bardzo
chce być cool i zachowuje się nerwowo gdy poznaje fajnego, luzackiego
rówieśnika. Z czasem ich przyjaźń się umacnia na tyle, że narzeczona naszego
bohatera zaczyna być zazdrosna. Co ciekawe, film pokazuje zażyłość między
facetami w bezceremonialny sposób, jakby dając prztyczka wszystkim węszącym
gejów homofobom. Wielu facetów, nie tak jak wśród kobiet, obawia się okazać
uczucie innym facetom aby broń Boże nie zostać uznanym za geja. Tutaj też
balansujemy na granicy dramatu, ale wszystko się dobrze kończy, choć w
dość zaskakujący sposób.
Na
koniec wspomnę o mojej ulubionej serii programów w TV. Nie wiem jak w Kanadzie,
ale w Polsce można oglądać wiele świetnych programów kulinarnych. Nie mówię
o tradycyjnym gotowaniu w studiu czy plenerze, ale o podróżach po całym
świecie i odkrywaniu genialnych restauracji, barów i targów świeżej lokalnej
żywności. Kilku mistrzów podniebienia, poczynając od fantastycznego i charyzmatycznego,
lecz nieco mrocznego szefa kuchni - Anthony Bourdain'a łączy podróże z
poznawaniem egzotycznych kultur oraz ich mniej lub bardziej znakomitych
potraw. Sukces Bourdain'a wywołał wielu naśladowców, lecz w moim odczuciu
najlepsi to jowialny Guy Fieri i jego Diners, Drive-Ins and Dives,
w którym przemierza Amerykę w poszukiwaniu kulinarnego Świętego Graal'a.
Drugi, też okrągły i sympatyczny smakosz to godny kontynuator Bourdain'a
- Andrew Zimmern. Jego znakomity travelog Bizarre Foods odkrywa
genialne, dziwaczne jak i często nieco obrzydliwe dla Europejczyka czy
Amerykanina potrawy z różnych zakątków świata. Jak nadmieniłem w tytule
- MNIAM!
wasz
|