CO NOWEGO?

Właśnie obejrzałem w TV całkiem dobry thriller, czyli dramat sensacyjny, o silnym odcieniu politycznym. Jest to ostatni już film z 2005 roku, znakomitego, nieżyjącego od 2008 roku amerykańskiego reżysera Sidney’a Pollacka. Tłumaczka (The Interpreter) z Nicole Kidman oraz Seann Penn’em w rolach głównych trzyma w napięciu i dostarcza inteligentnej rozrywki dla dorosłych. Rzecz się dzieje wokół Nowojorskiej siedziby ONZ, w której Kidman gra tytułową tłumaczkę afrykańskiego dialektu, i przypadkiem podsłuchuje rozmowę o planowanym zamachu na skorumpowanego kacyka jednego z krajów Afryki. Sean Penn jest tu rządowym agentem bezpieczeństwa, który prowadzi śledztwo w tej sprawie i nawiązuje się między nimi subtelny romans. Każde z nich ma trudną przeszłość i widoczna jest tzw. chemia między nimi.   Kidman wygląda bosko, jeszcze przed totalnym przemodelowaniem plastycznym swojej twarzy. A Seann Penn jak zwykle zagrał solidnie, jakby od niechcenia. Film ma wiele poziomów psychosocjalnych i politycznych, oraz ukrytych tajemnic i wykracza nieco poza typowe, poprawne politycznie Hollywoodzkie kino sensacyjne.  Co ciekawe, jest to jak dotychczas jedyny film nakręcony w aktualnym gmachu ONZ. 

A tydzień temu miałem też okazję obejrzeć rosyjskiego konkurenta do Oscara, który w końcu przegrał z naszą Idą. Znakomity obraz pt.: Lewiatan jest z pozoru skromną psychodramą, która dzieje się gdzieś na zabitej deskami Rosji. Lecz emocje, obficie podlewane gorzałką, można kroić przysłowiowym nożem. Chodzi tu o bezprawne wykupienie za bezcen, przez skorumpowaną lokalną władzę, pięknie położonej działki z domem skromnego mechanika i jego rodziny. Dramat "szarego" człowieka w starciu z bezwzględnym rosyjskim systemem najlepiej oddają dwie sceny sądowe, gdzie sędzina suchym i szybkim jak automat głosem czyta nieodwołalne wyroki na jego posesję i dalsze życie. Nawet wezwany z Moskwy przyjaciel adwokat, który ma "haki" na mafijnego burmistrza też nic nie wskóra, a przystawiona do głowy lufa rewolweru skutecznie przekonuje go do zaniechania walki. Można się tu dopatrywać aluzji do bieżącego rosyjskiego życia i systemu, gdzie pieniądze i władza mogą wszystko. Lecz jest to bardziej uniwersalne przesłanie, bo takie rzeczy nawet w poukładanej z pozoru Kanadzie też często mają miejsce. 

Na deser opowiem o filmie, który dosłownie mnie, oraz szeroką krytykę światową, powalił. George Miller jest 70-cioletnim Australijskim, reżyserem który wykrzesał widowisko jakich mało. Jego ostatnie dzieło - Mad Max - Fury Road jest czwartym odcinkiem jego autorskiej kultowej serii Mad Max'ów, i zawiera esencję poprzednich trzech, oraz co nieco nowych elementów. Mad Max'y są ważnym, a nawet wiodącym elementem tzw. kina apokaliptycznego. Znamy ten, nieco westernowy, schemat. Po Trzeciej Wojnie Światowej, w pustynnych zgliszczach Cywilizacji, samotny sprawiedliwy stawia czoła zdziczałym hordom i pomaga tym dobrym ludziom, którzy jeszcze przeżyli. W obecnym filmie, Mela Gibsona, który został gwiazdą dzięki m. innymi poprzednim odcinkom, zastępuje równie charyzmatyczny twardziel o powłóczystym spojrzeniu, rosnąca gwiazda Tom Hardy. Drugą ważną postać, tak jakby żeński odpowiednik Maxa, gra jak zwykle bezbłędna Charlize Theron. Film jest w 80 procentach genialnie nakręconymi pościgami, z fantastycznymi skleconymi pojazdami, komiksowymi od czapy postaciami, i mnóstwem kraks i wybuchów. Co go odróżnia jednak od takich Transformers-ów to wiarygodność i motywacja postaci, oraz świata, w jakim żyją. Postarano się też o minimalną ingerencję komputerowych efektów, i w efekcie aż czuć zapach kurzu, spalin i gorącej gumy opon. Już dawno nie było na ekranach takiej dosłownej i w przenośni - jazdy. 

I gorącego, odjazdowego lata Wam życzy, 

Wasz
 
. Artur Kozłowski
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.