DOKU-MENTALNIE

Oj, nie chce się pisać... Za oknem piękne warszawskie lato, zieleń, słoneczko, tylko jechać na piknik jakowyś a nie ślęczeć przed ekranem komputera...

Jak zapowiada tytuł, maj przebiegł u mnie głównie pod znakiem filmu dokumentalnego. W Warszawie i Wrocławiu odbył się dość głośny festiwal dokumentów - Planete+ Doc, podczas którego wybraliśmy się na #chicagoGirl - The Social Network Takes on a Dictator (po Polsku - #chicagoGirl. Facebookowa rewolucja). Jest to emocjonujący i inteligentny film traktujący pośrednio o krwawej wojnie domowej w Syrii. Niezwykłe jest to, że podobnie do Malaly Yousafzai - postrzelonej przez Talibów, Afgańskiej inspirującej świat nastolatki, bohaterką jest Ala’a, inteligentna i idealistyczna młoda Syryjka mieszkająca w Chicago, która poświęca czas, energię i swoje bezpieczeństwo koordynując ruch oporu w ogarniętej tą beznadziejną wojną ojczyźnie. Film oscyluje pomiędzy jej przejmującymi zwierzeniami oraz scenami walk w miastach Syryjskich. Podkreśla również ogromną rolę jaką obecnie spełniają tzw. Social Media - czyli Facebook, Twitter, Skype i inne komputerowe i internetowe narzędzia - w przemianach politycznych i obyczajowych na świecie. Straciła ona już kilkoro ze swych młodych przyjaciół zaangażowanych w medialną walkę z krwawym systemem Bashar’a. Zmieniło się także nastawienie militarne wobec ludzi, którzy operują mediami. Są uznawani za bardziej niebezpiecznych od tych uzbrojonych w broń konwencjonalną. Według Ala'a-i, snajperzy teraz najpierw strzelają do osób z kamerami, które starają się uwiecznić zbrodnie i cierpienie. 

Obraz walk, cierpienia ale głównie zwykłego życia pokazuje znakomity dokument o Powstaniu Warszawskim o prostym tytułem Powstanie Warszawskie. Ponoć był zainspirowany pomysłem naszego młodego, wybitnie utalentowanego reżysera, Jana Komasy, którego gorąco oczekiwany, własny autorski film fabularny - Miasto 44 -, w kinach pod koniec lata, również będzie traktował o tym temacie. 

Film powstał z zarejestrowanych dokumentalnych materiałów nakręconych na żywo przed, podczas, oraz po Powstaniu. Czarno-białe klisze świetnie i naturalnie podkolorowano w studiach, oraz - chyba pierwsze takie przedsięwzięcie w historii - dodano naturalne dźwięki uliczne, walk, wybuchów oraz konwersacji sfilmowanych ludzi. Ponoć zaangażowano specjalistów od czytania ust aby wiernie odtworzyć komentarze oraz rozmowy już często nieżyjących ludzi, którzy zostali uwiecznieni na starych taśmach filmowych. 

Efekt jest porażający. Czujemy się obecni, tam, podczas tych tragicznych, ale i pełnych nadziei dni, partycypując w życiu powszednim warszawiaków, w samym sercu Drugiej Wojny Światowej, która tak okrutnie potraktowała nasz kraj, stolicę, a przede wszystkim ludzi. Dziwnie się człowiek czuje wychodząc z kina w sercu dynamicznej, tętniącej życiem, dzisiejszej Warszawy... 

Na koniec wspomnę o bardzo interesującej historii, opowiadającej o nieżyjącej już genialnej fotografce amatorce, Amerykance Vivian Maier. Pewien młody człowiek zakupił kilka lat temu za kilkaset dolarów kilka pudeł z dziesiątkami tysięcy negatywów. Nie spodziewał się, że trafił na prawdziwy skarb. Zdjęcia, kolorowe i czarno-białe, zostały wykonane w latach 50’-70’, głównie w Chicago, przez nieznaną nikomu fotografkę. Klisze trafiły w dobre ręce. Ten młody wielbiciel sztuki zaczął wręcz obsesyjnie tropić ślady i historię autorki zdjęć, i podjął się tytanicznej pracy wywołania ich oraz pokazania światu. Można wiele z nich obejrzeć na autorskiej stronie internetowej - www.vivianmaier.com . A potem nakręcił dokument Finding Vivian Maier (Szukając Vivian Maier), w którym opowiedział jej oraz swoją, związaną z nią, historię. Można się czepiać, że na tym wszystkim dobrze zarobił, ale za to świat zyskał nowego artystę fotografa, pokroju Henri-Cartier Bresson, Roberta Doisneau czy Annie Leibovitz. Najdziwniejsze jest to, że za życia, zajmując się czyimiś dziećmi jako niania, i pstrykając te olbrzymie ilości zdjęć, ekscentryczna Vivian Maier nigdy ich nie opublikowała, a większości nawet nie wywołała. Taka to poetycka niesprawiedliwość. Tyle na dziś.

Pozdrawiam wakacyjnie montrealską Polonię,

Wasz
 
. Artur Kozłowski
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.