SZTUKA
I SZOŁBIZNES
Witam
ponownie. Każdy kto mnie trochę zna, wie że pasjonuję się fotografią. Ta
sztuka - od samego początku spleciona z techniką - zrewolucjonizowała media
XIX i XX wieku, a teraz, dzięki technologiom cyfrowym, znalazła się dosłownie
w ręku każdego użytkownika telefonów komórkowych na Ziemi. Z tego też powodu
sprzedaż 'normalnych' aparatów fotograficznych wciąż spada. Niestety, ta
totalna demokratyzacja fotografii oraz filmowania oddarła te sztuki z ich
wyjątkowości i wręcz mitycznego uprzywilejowania. Nie ma już teraz takich
wielkich twórców zdjęć jak Robert Doisneau, Henri-Cartier Bresson, Ansel
Adams czy Helmut Newton. (a propos to zapraszam do wygooglowania hasła
"Great Photographers" i obejrzenia w sieci dwudziestowiecznych arcydzieł
fotografii). Przywołuję ten temat w związku z obejrzanym właśnie znakomitym
filmem dokumentalnym o jednym z ostatnich gigantów fotografii - Sebastiao
Salgado. Film pt.: "Salt of the Earth", stworzony przez jego
syna, Juliana Ribiero Salgado oraz niemieckiego mistrza kina Wim'a Wendersa,
przybliża życie i sztukę tego wyjątkowego artysty. Przez całe swe długie
życie i karierę Salgado jeździł, żył w wyjątkowych miejscach i genialnie
je fotografował. Nieludzka kopalnia złota w Brazylii, ludobójcze wojny
i klęski w Afryce, walki w Kosowie... Wszędzie gdzie było cierpienie i
ekstremalne warunki życia, tam Salgado robił swe wyjątkowe, zawsze czarno-białe,
zdjęcia. I teraz je oglądamy, i słuchamy w jego spokojnym acz emocjonalnym
monologu co przeżywał w tamtych czasach i jak bardzo się angażował w losy
swoich bohaterów.
Inne,
tym razem fabularne arcydzieło, to "Whiplash" - fenomenalna
kreacja młodziutkiego reżysera Damien'a Chazelle, o losach debiutującego
perkusisty jazzowego, który trafia do klasy prowadzonej żelazną ręką przez
sadystycznego nauczyciela (zawsze znakomity aktor drugoplanowy J.K. Simmons),
który przypomina bardziej wojskowego kaprala wyżywającego się na szeregowcach.
Emocje, krew, pot i łzy, tak to można w skrócie określić. Plus doskonała
kamera, rytmiczny i dynamiczny montaż. I ta muzyka! Od czasów Amadeusza
Milosza Formana nie byłem tak porwany przez film o muzyce!
Dziś
media żyją dwoma filmami, a właściwie instytucjami filmowymi. Premiera
najnowszego Bonda to istny karnawał reklamowy! Nawet promuje się perfumy
7 (Seven) mające się kojarzyć z uber-męskim agentem 007. Podobno film pt.:
"Spectre"
kosztował 350 milionów dolarów, więc ta cała karuzela promowanych aut,
gadżetów i innych wódek (nasza polska Belvedere!) musi zwrócić nieco koszty
produkcji. Choć jeśli film zarobi na świecie prognozowane miliard dolarów
to też się wszystko zwróci z nawiązką.
Druga
wielce oczekiwana, w grudniu premiera, to oczywiście najnowsze Wojny
Gwiezdne - Przebudzenie Mocy. Po sprzedaniu w 2012 roku przez George'a
Lucasa za jakieś 4 miliardy (!) dolarów swojej mega-popularnej franczyzy
firmie Disneya można się było spodziewać kontynuacji filmów o rycerzach
Jedi i Ciemnej Stronie Mocy. Zabrał się za to uznany twórca dynamicznych
filmów Sci-Fi - J.J. Abrams, mający na koncie najnowsze Star Treki
oraz trzecią część Mission Impossible. Co ciekawe, zapowiada
się powrót wszystkich (wiekowych już) bohaterów początkowej serii, czyli
Harrisona Forda, Carrie Fisher oraz Marka Hamill'a.
Na
koniec wspomnę o niezbyt głośnym ale zaskakująco dobrym filmie - Jack
Ryan: Shadow Recruit (po polsku Teoria Chaosu). W
reżyserii zasłużonego Szekspirowskiego i bardzo brytyjskiego twórcy Kenneth'a
Branagha, który ostatnio tworzy solidne filmy z całego Hollywoodzkiego
spektrum. Jest to kontynuacja serii szpiegowsko-sensacyjnej z dr Jackiem
Ryanem - granym dotychczas głównie przez Harrisona Forda. Jest to inteligentne
i niezbyt poważne, nie aż tak jak np. seria Bourne'a, kino
szpiegowskie. Nasz nieco Bondowski bohater ma ocalić świat (skąd my to
znamy) od knowań mrocznych i przebiegłych rosyjskich oligarchów. Dobre
aktorstwo oraz inteligentne dialogi zapewniają lekką acz absorbującą rozrywkę
na jesienny wieczór.
wasz
|