BLIŹNI

Gdyby tak do nas zastosować bardzo prostą (i trudną) definicję chrześcijanina Jeana Demoulina: "Chrześcijnin, to człowiek, dla którego istnieją inni ludzie" (Christianisme de plein air. Colmar 1960 s. 153) - ilu by się ostało?
 
Kim jest dla mnie drugi, "obcy" człowiek? Kilkadziesiąt lat temu wyszło spod pióra Sartre'a zdanie: "Piekło - to inni", i zrobiło karierę. Powtarza się je często i z lubością. Funkcjonuje jako obiegowy slogan. Nawet jeden z  quebeckich programów telewizyjnych  tak się nazywa. Widzenie człowieka w tym określeniu znajduje w nas oddźwiąk. Łatwo zaakceptować sugerowaną w nim postawę. Zresztą bardzo starą. Mieszczącą się już w upoczywym dopytywaniu się u Chrystusa: "kto jest moim bliźnim?", z podtekstem, że na pewno tylko prawowierny mój współwznawca, współziomek, a jeszcze lepiej ktoś z rodziny, z sitwy, z kliki. "Swój człowiek".
 
Wielu kręci nosem na kiepską ich zdaniem religijność imć Andrzeja Kmicica, chorążego orszańskiego z "Potopu" Henryka Sienkiewicza. Gdy ze swoimi Tatarami  ogniem i mieczem najechał Prusy Książęce "na duszy zasię był spokojny i sumienie nic mu nie wyrzucało, bo była to krew niepolska i w dodatku heretycka, więc nawet sądził, że miłą rzecz Bogu, a zwłaszcza świętym Pańskim czyni... dlatego co wieczór spokojnie odmawiał różaniec przy blasku płonącch osad niemieckich, a gdy krzyki mordowanych zmyliły mu rachunek, tedy zaczynał od początku, aby duszy grzechem niedbalstwa w służbie Bożej nie obciążać" (Potop.T. 3. Warszawa 1977, s. 267). A niespełna dwie strony dalej ufa Kmicic, że Bóg odpuści mu parę lat czyścca za nakazanie tych mordów.
 
Wydarzenia na świecie, np. przed laty w Rwandzie, w byłej Jugosławii, obecnie w Syrii dowodzą, że taka religijność wcale nie należy do przeszłości. Nie spieszmy się jednak z ujemnymi sądami o innych.  Zwłaszcza zaś nie wynośmy się nad innych, nie uważajmy się za lepszych. autentyczniejszych chrześcijan.
 
Nie jest tytułem do chwały, ani nawet do satysfakcji, że nikogo nie mordujemy.  Bardziej to zasługa odpowiednich paragrafów kodeksu karnego, niż jakości naszej miłości bliźniego. O ileż gorzej wypadniemy, gdyby sprawdzić, czy na naszych drzwiach, zwłaszcza zaś czy na naszym sercu nie widnieje napis: "Obcym wstęp wzbroniony". I do tego sporządzona długa lista tych "obcych", intruzów, "nie-swoich".
 
Życie nie składa się z ciągu wydarzeń dramatycznych, ale z sytuacji zgrzebnie codziennych. W owej codzienności zdajemy praktyczny egzamin z tego cz jesteśmy chrześcijnami, to jest ludźmi, dla których istnieją inni. Jak to wygląda w praktyce?
 
Para sędziwych, schorowanch ludzi. Opieka społeczna przysłała do pomocy na 2 godziny dziennie Polkę. Nie wiem. czy odgrywała tu rolę okoliczność, że nie byli Polakami, ale pomoc była poniżej wszelkiej krytyki. Przychodziła pół godziny później. Wychodziła pół godziny wcześniej, więc zamiast dwóch godzin była obecna tylko godzinę. Wyrażam się precyzyjnie - była obecna. Zajmowała się głównie konwersacją. O pracy właściwie nie było mowy. Zdrowie - jęczała - nie pozwalało jej schylać się, ani niczego cięższego - odkurzacza konkretnie - podnosić. Nie miała najmniejszych skrupułów w braniu pieniędzy - za nic. Za to w okresie wakacyjnym przysłała wspomnianej parze kartkę z Polski.
 
Na miejsce Polki przysłano Kanadyjkę irlandzkiego pochodzenia. Punktualna. Sumienna. Oprócz zwykłego sprzątania nie proszona nadprogramowo, z dobrego serca, wymyła okna.
 
Która z tych dwóch kobiet jest chrześcijanką, to jest człowiekiem dla którego istnieją inni? Co istotniejsze - której zwierciadlanym odbiciem ja jestem?
 
 
 
. o. Andrzej Guryn
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.