NIEZASTĄPIONY
7.
listopada, na Mszy pogrzebowej przyjaciela, dra Leszka Missali (zm. 25.11.
2013) powiedziałem następujące kazanie. Będze ono tegomiesięczną refleksją.
Często
słyszymy i sami mówimy: "Nie ma ludzi niezastąpionych". Nieprawda. Są!
Gdy umierają, pozostaje po nich puste mejsce w życiu bliskich. Bolesna
rana, która latami krwawi. Często nie goi się nigdy.
W
ostatnich dniach przejrzałem całą półkę, 33 kiążki, o śmierci i "doświadczeniu
żałoby". Przeczytałem kilkadziesiąt kazań pogrzebowych, ze setkę blogów
internetowych, w których blogersi po stracie serdecznie bliskiej osoby
wypisywali swój ból prozą i wierszem.
Z tego
bogatego, na pewno pouczającego materiału, nic nie wynika dla osoby w żałobie.
Takiego cierpienia nie da się zagadać podniosłymi, wyszukanymi słowami.
To bardzo sensowny zwyczaj, praktykowany na całym świecie, że żałobę i
współczucie bliskim wyraża się minutą milczenia.
Cenna
natomiast jest milcząca, serdeczna obecność.
Ludzkie
słowa nie są w stanie unieść naszego żalu, współczucia. Może to zrobić
Chrystus. Przed 40. laty ks. prof. Januz S. Pasierb pisał w eseju
o "czasie umierania i życia":
Chrystus
znał po imieniu wszystkie ludzkie lęki. Znał także strach przed śmiercią
bliskich, swoją. Mówił stale o życiu, prawie nigdy o śmierci. Mówił, że
przyszedł, żeby ludzie mieli życie, i to jeszcze pełniejsze, jeszcze obfitsze.
Sam siebie nazwał życiem. Umarł, żeby zniszczyć śmierć. Dzięki niemu nikt
nie umiera sam i nikt nie umiera naprawdę: "Kto we Mnie wierzy, choćby
umarł, żyć będzie.
Leszek
jest osobą niezastąpioną nie tylko dla żony, ale także dla przyjaciół,
znajomych. Był człowieiem dużego formatu, o wielkim uroku osobistym. Inteligentny,
oczytany, z wielkim poczuciem humoru.
Nie
tu miejsce na przedstawienie jego szczegółowej biografii. Wystarczyć musi
wskazanie na kilka najbardziej charakerystycznych rysów jego oobowości.
Leszek
nie tylko fachowo, ale z polotem wykonywał stawiane mu zadania, imponująco
dorastał do sytuacji. W Powstaniu Warszawskim uwierzytelnił tę postawę
Krzyż Walecznych. Podwójnie trudne, bo w obcym języku, studia w Belgii
zaowocowały dwoma dyplomami magistra inżyniera. Wyniki pracy w gigantycznych
budowach: 40-piętrowym wieżowcu Place Ville-Marie i elektrowni wodnej La
Baie James - każdy może zobaczyć. Krzyż oficerski i komandorski Orderu
Zasługi RP dowodzi, że poznano się na jego ofiarnej, trwającej dziesięciolecia
pracy w organizacjach polonijnych.
Był
człowiekiem o szerokich horyzontach myślowych. Stale poszerzał i pogłębił
swoją wiedzę. W 1974 r. zrobił w Belgii doktorat ze swojej specjalności.
Po przejściu na emeryturę w 1990 r. podjął studia na wydziale historii
sztuki Concordia University, uwieńczone magisterium. Pisał tak oryginalne,
wnikliwe prace, że profesorowie prosili o ich kopie.
Nie
spoczął na laurach. Pisał zawsze interesująco, często odkrywczo o polskich
malarzach, zwaszcza o Rafale Malczewskim i o Jana Matejki "Bitwie pod Grunwaldem"
i "Rejtanie".
Kolekcjonował
monografie z historii sztuki i katalogi znanych wystaw. Całą kolekcję -
ponad 300 pozycji - Missalowie przekazali bibliotece Muzeum Narodowego
w Warszawie.
Leszek
był z gruntu dobrym człowiekiem.W sposób dyskretny, skuteczny, cierpliwy
oddawał przysługi potrzebującym. Praktykował - jak to określił amerykański
historyk Mike Aquilina miłość w drobiazgach.
Św.
Jan od Krzyża w jednej se swoih "złotych myśli" napisał: Pod wieczór życia
sądzeni będziemy z miłości. Zatem Leszek może być pewny pozytywnego wyroku.
Do
Leszka pasuje jak ulał powiedzenie Menandra, greckiego komediopisarza:
Jak piękny jest człowiek, kiedy jest człowiekiem.
W
Środę Popielcową w trakcie posypywania głów wiernych popiołem wypowiada
się słowa: "Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz". Cudownie strawestował
to Roman Brandstaetter w ostatniej strofie "Hymnu do Madonny Dibreh Śmierci":
Wierzymy,
że
z miłości powstaliśmy
i
w miłość się obrócimy.
Wierzymy,
że
Leszek z miłości powstał
i
w miłość się obrócił.
|