RADOŚĆ

     Kandydat na ołtarze, włoski polityk Giorgio La Pira (zm. 1977) w latach 1951 - 1956 był burmistrzem Florencji. W 1955 r. złożył mu wizytę dostojnik watykański z rodzaju "chrześcijanin z katafalkiem na gębie (pardon - wielebnym obliczu)". Długo biadolił nad schamiałym światem, który "na skróty" zdąża do piekła. Gospodarz cierpliwie wysłuchał tej jeremiady i skwitował ją lakonicznie: "Ekscelencjo, po co się martwić? Bóg jest, Chrystus zmartwychwstał, niebo jest pewne! Czego nam więcej potrzeba?!" To jedno zdanie: "Bóg jest, Chrystus zmartwychwstał, niebo jest pewne" - doskonałe streszcza postawę papieża Franciszka.
     Aż do przesytu powtarza się postulat Ojca Świętego, żeby "ubogi Kościół był dla ubogich". To bowiem stanowi doskonałą okazję, żeby dokopać Kościołowi w ogóle, a duchowieństwu w szczególności. Natomiast tylko półgębkiem wspomina się drugi istotny element papieskiego nauczania - radość, obowiązek radości. Papież Franciszek mówi o radości bardzo często. Policzyłem, że w ciągu pierwszego roku pontyfikatu wypowiadał się o niej co najmniej 43 razy. To nie przypadek, że programowa adhortacja apostolska z 24. 11. 2013 "o głoszeniu Ewangelii we współczesnym świecie" zaczyna się od stwierdzenia: "Radość Ewangelii napełnia serca oraz całe życie tych, którzy spotykają się z Chrystusem.[...] Z Jezusem Chrystusem rodzi się zawsze i odradza radość" (n. 1). W katechezie z 03. 04. 2013 zachęcał, by tą radością dzielić się z innymi. "Odczuwajmy radość, że jesteśmy chrześcijanami! Nie chowajmy tej radości jedynie dla siebie! Wierzymy w Zmartwychwstałego, który zwyciężył zło i śmierć!"
     Codzienne życie chrześcijanina powinno być dowodem, że warto zadawać się ze Zmartwychwstałym. Ewangelia głoszona przez radosnego apostoła staje się świadectwem życia i dowodem na to, że jest to droga, na którą warto wejść.
     Jest zupełnie oczywiste dla papieża Franciszka, że "ewangelizator nie powinien mieć nieustannie grobowej miny. [...] Oby świat współczesny [...] przyjmował Ewangelię nie od głosicieli smutnych i zniechęconych, ale od sług Ewangelii, których życie jaśnieje zapałem" (GE n. 10).
     Ojciec Święty zna życie. Wie, że są w nim "różne wysiłki, trudy, kłopoty i krzyże" Środek zaradczy? Jezus. Ale i ludzie. Byle po ich wsparcie sięgać. Jak to może wyglądać w praktyce, opisuje o. Wojciech Żmudziński, jezuita:
    "W jeden z bardzo stresujących dla mnie dni, gdy wszystkiego miałem już dosyć i chętnie bym komuś dołożył, oświadczyłem współpracownikom, że nie ma mnie dla nikogo i zamknąłem się w swoim gabinecie. Po chwili refleksji zrozumiałem, że nie tędy droga. Choć zniknął uśmiech z mojej twarzy, nie należy się poddawać. Wziąłem kartkę papieru i napisałem na niej grubym flamastrem: "Jeśli chcesz uśmiechnąć się do mnie, to możesz wejść". Otworzyłem ponownie drzwi, przytwierdziłem do nich kartkę, głośno je zamknąłem i usiadłem znowu za biurkiem. Minęła dosłownie chwila, gdy drzwi się uchyliły i pojawiła się w nich uchachana buzia mojej koleżanki. Po kilku minutach kolejne promyki radości wdzierały się do gabinetu. Nawet listonoszka, wbiegając na piętro, zatrzymała się i zajrzała do mnie radośnie szczerząc zęby."
     Piszę tę refleksję w Wielką Środę, więc wszystkim smutasom życzę jak najwięcej uśmiechniętych ludzi w uchylonych drzwiach.
 
 
. o. Andrzej Guryn
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.