UŚMIECH
TO POWAŻNA SPRAWA
Miało
być o ks. prof. Romanie E. Rogowskim, teologu i pisarzu z zawodu oraz alpiniście
z zamiłowania. Będzie o śmiechu. Dlaczego? Bo od dwudziestu lat burmistrzowie
stołecznej Ottawy i podottawskich miejscowości specjalnymi proklamacjami
ogłaszają 21. czerwca Narodowym Dniem Śmiechu. Powie ktoś - i co z tego?
A to, że śmiech jest bardzo ważną, doniosłą, arcyludzką sprawą. Na potwierdzenie
- dwa cytaty.
Gretchen
Rubin, znana amerykańska pisarka w bestsellerze "Projekt szczęście" pisała:
Śmiech
to więcej niż przyjemne zajęcie. Zwiększa odporność, obniża ciśnienie krwi
i poziom kurtyzolu, podwyższa próg odporności na ból. Pomaga zacieśnić
więzi społeczne i redukować konflikty, zmniejsza stres w kontaktach międzyludzkich
- w pracy, małżeństwie, nawet między nieznajomymi. Kiedy ludzie razem się
śmieją, chętniej ze sobą rozmawiają, dotykają się i utrzymują kontakt wzrokowy.
Natomiast
o. Stanisław Morgalla, polski jezuita, w "Miłości do kwadratu" pisał:
Uśmiech
leczy, podnosi na duchu, dodaje odwagi, przełamuje lody i
nic nie kosztuje.
Próżno go jednak szukać w sklepach, urzędach, kościołach, miejscach pracy,
rodzinach itp. Tyle go, jak na lekarstwo, a i z receptą trudno go znleźć.
Wbrew
pozorom uśmiech to poważna sprawa, by nie powiedzieć fundamentalna dla
przetrwania ludzkości. Pojawienie się uśmiechu było znacznie donioślejszym
wydarzeniem, niż odkrycie koła w transporcie czy lot na księżyc. Sęk w
tm, że ludziom coraz mniej do śmiechu. Co więcej, robi się to niepokojąco
wprost proporcjonalnie do ilości posiadanych dóbr, zdobytego wykształcenia
lub przeżytych lat.
Pewnie
z tych powodów śmiech stał się w paru ostatnich dziesięcioleciach przedmiotem
wszechstronnych badań z zakresu medycyny i psychologii kulturowej. Bibliografia
w monografii dra Piotra Szaroty "Psychologia śmiechu. Analiza kulturowa"
liczy bitych 21 stron.
Nie
ulegnę pokusie przytoczenia za Szarotą różnorodnych definicji śmiechu i
podania 20 najpopularniejszych jego typów (3-tomowy "Słownik języka polskiego"
M. Szymczaka podaje ich 200, od "anielskiego" po "żywy"). Zamiast - przytoczę
pochwałę uśmiechu, jaką w końcoym (11-12/2001) numerze wydawanego przez
trapistów w Oka dwumiesięczniku "Chantecler", opublikował o. Jean-Pierre
Jérôme, redaktor naczelny:
Uśmiech
nic nie kosztuje, a ma wielką wartość.
Wzbogaca
tych, którzy go otrzymują nie zubażając tych, którzy go dają.
Trwa
chwilkę, ale pamięta się o nim długo.
Nikt
nie jest wystarczająco bogaty, żeby się bez niego obywać.
Nawet
biedacy mogą go posiadać.
Uszczęśliwia
rodziny, zapewnia powodzenie interesom, utrwala przyjaźnie.
Uśmiech
odpręża nas, gdy jesteśmy zmęczeni.
Dodaje
otuchy, kiedy jesteśmy przygnębieni.
Pociesza,
gdy jesteśmy smutni.
Pomaga
pokonać wszystkie troski.
Jednak
nie można go kupić, pożyczyć, czy ukraść.
Ma
wartość tylko wtedy, kiedy jest ofiarowany.
Jeśli
spotkasz kogoś, kto nie daje ci uśmiechu, na jaki zasługujesz, bądź wielkoduszny,
daj mu swój.
Bo
nikt uśmiechu bardziej nie otrzebuje od tego, kto nie może go dawać innym.
Cytowana
wyżej Gretchen Rubik pisze: Małe dziecko śmieje się przeciętnie ponad 400
razy dziennie, a osoba dorosła - 17.
Warto
starać się o wyrobienie bodaj tej "dorosłej" normy uśmiechów.
|