WAKACJE OD BOGA

     Lipiec, miesiąc urlopowo-wakacyjny per excellence. "Najsłodszą wonią pachną w czerwcu akacje i wakacje" - pisał Kornel Makuszyński w opowiadaniu "Burza". W lipcu przekwitłe kwiaty akacjowe ustąpiły miejsc strąkom. Za to nadal wszędzie pachnie wakacjami. Problematyki wakacyjnej pełno w czasopismach; poradniki "na temat" w księgarniach "schodzą" na potęgę...

Wszystkie publikacje dadzą się podzielić na "świeckie" i "religijne".
Do pierwszych można zaliczyć wskazówki z "Zacznij od nowa" dra md. Vernona W. Fostera: "Jak odpoczywać...żeby się nie zmęczyć", czy "Przepis na bezpieczne wakacje" Sabiny Miodońskiej. Pożyteczne? Jak najbardziej! Tu nie jednak miejsce na "urlopologię świecką". Sensownej - mniemam - pomyśleć chwile o Panu Boga na wakacjach.

Teolog Maurycy Teo pisał przed dwoma laty, ze przed wakacjami zadał koleżance podchwytliwe pytanie: "Czy wakacje są od Boga?" Z wymiany poglądów wynikła konkluzja, że "Wakacje są od Boga" (są Jego darem), ale nie ma wakacji od Boga (odpoczynku wakacyjnego od pana Boga)".

Co prawda Jaromir Kwiatkowski. Dziennikarz, publicysta Gazety Codziennej Nowiny, na pytanie "wakacje - czas odpoczynku od Pana Boga?" odpowiada: "wręcz przeciwnie", ale to raczej postulat niż stwierdzenie faktu.  Duszpasterze zakonni i diecezjalni zgodnie stwierdzają, że wakacje sprzyjają rozluźnieniu stosunków z Panem Bogiem, osłabieniu praktyk religijnych i ogólnemu odpoczynkowi od religii. Dlaczego?

Na przeanalizowanie tego stanu trzeba by sporego zespołu socjologów religii. Zatrzymajmy się na paru przyczynach oczywistych, wręcz kolących w oczy.

Pierwszy powód, to przerost "zachłannego planowania". Niewielu potencjalnych wakacjuszy bierze do serca mimochodem rzucone przez o. Wacława Oszajcę, jezuitę, ostrzeżenie: "Powiadają, że jeśli chcesz do łez rozśmieszyć Pana Boga to dokładnie, co do minuty, zaplanuj następny dzień. Skoro tak, to Pan Bóg zaśmiewa się do rozpuku, gdy planujemy wakacje" ("Wakacje z duszami" TP.06.07.2010).

Jak to wygląda w praktyce, opisał przed dwoma laty o. Paweł Kozacki, prowincjał polskich dominikanów: "Skoro miałem wakacje, skoro nie ciążyły na mnie obowiązki i terminy, miałem nadzieję bez kłopotów nadgonić wszystko, czego nie zdążyłem zrealizować w codzienności. Taszczyłem torbę wypchana książkami, sprzętem sportowym, listami, na które miałem odpisać...A ponieważ przy okazji chciałem jeszcze pozwiedzać, popływać, poleniuchować, to wracałem do kraju w poczuciu, że się nie wyrobiłem, z lekką frustracją spowodowaną niespełnieniem wakacyjnych oczekiwań ("Czcigodny dzień rozkoszy" TP 19.06.2013). Nie dziwota ze szeregowy wakacjusz nie próbuje nawet upchać do tego Pana Boga!
Nagminne jest takie właśnie "zaliczanie" wakacji.

W 1969 roku wszedł na ekrany po obu stronach Atlantyku film Mela Stuarta "Jeśli dziś wtorek - jesteśmy w Belgii". Fabułą pozornie zabawna, komediowa: Perypetie grupy amerykańskich turystów zaliczających wycieczkę "Europa w 18 dni", w której czasie maja zwiedzić wszystkie atrakcje starego kontynentu. W piorunującym tempie wycieczka wyrusz w szalony rajd po muzeach. Ilość wcale nie przechodzi w jakość. Wycieczkowicze na własnej skórze, czy raczej własnej psychice, przekonują się, że 18-dniowej porcji wrażeń nie są w stanie przyswoić. Spływają po nich jak woda po przysłowiowej kaczce. Stracili bezpowrotnie szanse kontemplowania piękna. Bogacenia się nim. Wystarczyłoby 1/3, ? oglądanych atrakcji.

Jaki stąd morał? Warto w teorii, a zwłaszcza w praktyce wyciągać wnioski z wakacyjnych możliwości. Wtedy mniej muszę, więcej mogę. I co z tego? Co z tego dla mnie?!
 
 
 
. o. Andrzej Guryn
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

POLEĆ TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA
 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.