"PREZENTOLOGIA"
BOŻONARODZENIOWA
O Bożym Narodzeniu mamy zatrzęsienie książek, artykułów, internetowych
blogów. Nie dziwota, bo to święta wielowątkowe, bogate. Dla wielu trudne,
skomplikowane. Źródłem tych napięć zwykle bywa kwestia prezentów "pod choinkę".
Stąd normalna rzecz, że mnożą się porady, sugestie. Pół żartem pół serio
nazwano ten rodzaj publicystyki bożonarodzeniowej "prezentologią stosowaną".
W tytułach nieodmiennie powtarzają się rady, zachęty, postulaty, żeby zakupy
były przemyślane, odpowiedzialne, ekologiczne (kupuję odpowiedzialnie...
i śmiecę mniej!).
Może przy tym chodzić o cały asortyment zakupów: od urządzeń elektronicznych
z "ostatnich wrzasków mody" w tej dziedzinie (wymieniane najczęściej, na
pierwszym miejscu) do "prezentu intelektualnego" (określenie o. Krzysztofa
Pałysa, łódzkiego dominikanina), czyli książki, pojawiającej się najrzadziej
i na ostatnim miejscu. Prezenty przeróżne, ale dające się sprowadzić do
jednego mianownika: chodzi o prezenty "z portfela, a nie z serca"; mowa
tam o gotówce, nie o serdecznych myślach. Tu głos ludu w osobie siostrzenicy
zaprotestował, że to krzywdzące uogólnienie. Zgoda. Więc niech będzie bliższe
prawdy, sprawiedliwsze: "bardziej z portfela niż z serca".
I jeszcze jedno istotne zastrzeżenie. Bożonarodzeniowy prezent może być
bardzo kosztowny. Godny podziwu ze względu na cenę. Z pękatej teczki z
napisem "Boże Narodzenie - prezenty" dwa imponujące przykłady:
Dick Alegre z Sicoy, Califomia, na życzenie dzieci kupił im czołg Sherman
na chodzie z czasów II wojny światowej. Ceny zakupu nie ujawnił. Specjaliści
kolekcjonerzy broni szacują ją na $20.000 - 70.000. Drugi przykład z Florydy:
Johannie Mosley z Tallahassee wygrała we wrześniu 15.7 milionów na loterii.
Wygraną trzymała w skrytce i dopiero na Wigilii wręczyła los mężowi.
Imponujące? - Oczywiście. Ogromnie jednak straciłyby na wartości, gdyby
były prezentami "zamiast".
Zamiast czego?
Odpowiedź
z innego wycinka z wspomnianej teczki. S. Louise Zdunich, zakonnica ze
zgromadzenia Notre-Dame, na łamach "Western Catholic Reporter" pyta: "Co
mogę zrobić zamiast kupowania prezentów?"
Odpowiada: Naśladować Jezusa, który narodził się, żeby "być z nami", "być
dla nas". Zatem naprawdę cennym, arcycennym prezentem, i to nie tylko pod
choinkę, ale przez cały rok, jest "bycie z", "bycie dla".
Jak to się przekłada na konkrety?
Mass media sugerują: "Dawaj swoją obecność, swój czas". "Dawaj miłość,
nie zabawki". "Dawać uśmiech".
O. Stanisław Morgalla, jezuita, w bożenarodzeniowym numerze "Posłańcu Serca
Jezusowego" przez pięciu laty zaczął artykuł Usta pełne śmiechu
tak: Uśmiech leczy, podnosi na duchu, dodaje odwagi, przełamuje lody
i... nic nie .kosztuje. Próżno go jednak szukać w sklepach, urzędach, kościołach,
miejscach pracy, rodzinach itp. Tyle go, jak na lekarstwo, a i z receptą
trudno go znaleźć. I sugeruje, by do "Ojcze nasz" dodać jeszcze jedną prośbę:
Uśmiechu powszedniego daj nam dzisiaj! Pamiętając przy tym, że Bóg
go daje, a my mamy go rozdawać. I kończy o. Morgalla pytaniem: Czy jest
coś piękniejszego od roześmianego człowieka?!
A zatem i uśmiechy pod choinkę!...
I na koniec mikro refleksja Dawaj ks. Mieczysława Malińskiego:
Dawaj to, co masz, kim jesteś.
Dawaj przedmioty, ale nade wszystko dawaj siebie,
swoją opiekę, swoją pomoc, swoje współczucie.
Dawaj póki czas, póki masz co dawać,
póki masz rzeczy, póki masz siły,
póki stać cię na serdeczną troskę,
na współczucie, na uśmiech i radość.
Dawaj swoją pomoc, dawaj siebie samego
póki cię jeszcze trochę jest.
Z lekka wesołego, bardzo radosnego, przede wszystkim dorosłego, religijnego
Bożego Narodzenia życzę.
|