"KILKA MYŚLI, CO NIE NOWE..."
(Cyprian Kamil Norwid)
Znakomity niegdyś reprezentant
Anglii w piłce nożnej, Gary Linaker, mawiał, że futbolowy Mundial to taki
dziwny turniej, w którym przez miesiąc co kilka dni biega po boisku 22
zawodników z różnych krajów, a na końcu wygrywają Niemcy. Trudno nie przypomnieć
sobie jego słów w dzień po wielkim finale, jaki odbył się 13 lipca na słynnym
stadionie Maracana w Rio de Janeiro.
Niemcy pokonali Argentynę
i zostali mistrzami świata. Słynni znawcy futbolu będą teraz długo dyskutować
o źródłach sukcesu drużyny trenera Joachima Loewa, podkreślając świetne
przygotowanie fizyczne zawodników, ich kreatywność, fantazję i brazylijską
wprost technikę. Ja chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden element ich
zachowania na boisku, a mianowicie niebywałe wręcz zrozumienie intencji
kolegów, czyli tak zwane zgranie. Każdy kto oglądał mecze Niemców musiał
dostrzec to, że prezentowali oni różne sposoby zachowań w określonych okolicznościach
niejako na pamięć. Kiedy np. jeden z bocznych obrońców wspierał linię ofensywną
drużyny, drugi natychmiast przesuwał się do tyłu, ubezpieczając własną
bramkę. Widać było, że Niemcy wielokrotnie ćwiczyli na treningach te warianty,
a teraz wprowadzają je w życie w sposób niejako automatyczny.
W dzisiejszych czasach długotrwałe
zgrupowania reprezentacji krajowych przed ważnymi turniejami są niemożliwe,
ze względu na przeciążenie najlepszych futbolistów rozgrywkami ligowymi,
pucharami krajowymi, Ligą Mistrzów, oraz meczami międzypaństwowymi (eliminacje
do Mistrzostw Świata czy Europy). Genialnie więc postąpił trener Loew,
opierając niemiecką kadrę na graczach jednej, najlepszej w kraju drużyny
- Bayernu Monachium. To właśnie licznie obecni w reprezentacji przedstawiciele
tego klubu osiągnęli spektakularne zwycięstwo 7:1 nad Brazylijczykami,
którzy przecież nie są w futbolu chłopcami do podawania piłek lecz wielokrotnymi
mistrzami świata. Tak właśnie piłkarze z Bayernu Monachium odegrali kluczową
rolę w śmiertelnie nudnym (110 minut bez bramki!), lecz zwycięskim finale.
Wszystkie te spostrzeżenia
nie są na tyle odkrywcze, by warto zawracać nimi głowę Szanownym Czytelnikom.
Spisuję je w tym miejscu po to, żeby zwrócić uwagę na pewien aspekt gry
polskiej reprezentacji. Złożonej z piłkarzy, którzy w odróżnieniu od Niemców
nie są w większości ani doskonale wyszkoleni technicznie, ani kreatywni,
ani dobrze przygotowani fizycznie, ani zdyscyplinowani taktycznie, ani
nawet obdarzeni fantazją. A w dodatku grają tak, jakby widzieli się
na boisku po raz pierwszy w życiu, a przy tym bynajmniej za sobą nie przepadali.
Wielki trener Kazimierz Górski,
przygotowując naszą reprezentację do mistrzostw świata 1974 roku, wymógł
na Polskim Związku Piłki Nożnej zmianę terminu rozgrywek ligowych, skoszarował
kilkunastu najlepszych piłkarzy w ośrodku sportowym w Zakopanem i przez
kilka tygodni ćwiczył z nimi zasady współdziałania na boisku. Kiedy doszło
do mundialu (przypominam, że Polacy zajęli w nim trzecie miejsce!) nasza
drużyna funkcjonowała jak sprawny zegarek, a eksperci po raz pierwszy nazwali
sposób jej gry futbolem totalnym. Chyba warto, by przedstawiciele "polskiej
myśli szkoleniowej", której istnienie uparcie wmawia nam PZPN, odpowiedzieli
sobie na takie oto pytanie: Czy fatalne wyniki kadry trenera Adama Nawałki
nie są jakoś związane z tym, że dokonywał on nieustanych roszad w składzie,
testując podczas meczów sparingowych niemal pięćdziesięciu piłkarzy?
Tak czy owak dobrze się chyba
stało, że polska reprezentacja nie zakwalifikowała się do mundialowych
rozgrywek. Udowodniły one, że na tym poziomie rywalizacji nie ma już słabych
drużyn, z którymi łatwo się wygrywa. Dzięki swojej nieobecności w Brazylii
uniknęliśmy więc niemal pewnej kompromitacji. A po Warszawie krążyło
powiedzenie: "Kolejny ogromny sukces! Już dwudziesty dzień mistrzostw świata,
a Polska jeszcze nie przegrała ani jednego meczu!".
PS. Chciałem napisać lekki
felieton o Mundialu. Przepraszam Czytelników, jeśli zamiast niego powstał
niespodziewanie gorzki tekst, dotyczący polskich wad narodowych i polskiej
nieumiejętności współdziałania, nawet w tak niezbyt może ważnej sprawie,
jaką jest piłka nożna.
.. |
|
Andrzej Ronikier
ARCHIWUM
FELIETONÓW |
POLEĆ
TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA |
|
|
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
|