SPACER DO KASINY
Olimpiada w Soczi dawno się
skończyła, ale jej echa nadal tu i ówdzie pobrzmiewają. Ostatnio za sprawą
najlepszego w dziejach polskiego alpejczyka, Andrzeja Bachledy, znanego
także jako Ałuś. Podczas trwania igrzysk został on zaproszony do
studia telewizji TVN i poproszony o skomentowanie wydarzeń. Było to akurat
w dniu, w którym odbywał się bieg na 10 km. stylem klasycznym. Zapytany
o szanse Justyny Kowalczyk, oznajmił - niewątpliwie pod wpływem nerwowego
napięcia - że jeśli nasza mistrzyni wygra tę konkurencję, to on pójdzie
piechotą z Zakopanego do Kasiny (rodzinnej miejscowości biegaczki) żeby
jej pogratulować.
Justyna Kowalczyk wygrała,
Andrzej Bachleda wrócił do domu, ale stacja telewizyjna, czując, że ma
w ręku potencjalny materiał na interesujący reportaż, przypomniała mu o
spontanicznie złożonej obietnicy, powołując się w dodatku na widzów, którzy
masowo telefonowali do rozgłośni, żeby spytać kiedy będą mogli obejrzeć
relację z jego marszu i wizyty w Kasinie.
Andrzej Bachleda jest dżentelmenem,
a dane słowo uważa za świętość. Więc zadeklarował, że odbędzie tę pielgrzymkę
w maju, a teraz opracowuje logistyczne szczegóły całej operacji.
Możemy sobie tylko wyobrazić
o czym teraz myśli przyszły gość olimpijskiej mistrzyni. Z Zakopanego do
Kasiny jest ok. 70 kilometrów. Czy iść wzdłuż szosy (dalej, niebezpiecznie
i nudno) czy przez góry (ale trzeba wtedy przejść Gorce)? Wiadomo, że takiej
trasy nie pokona się za jednym zamachem i trzeba na nią przeznaczyć dwa
lub trzy dni. Podróżnik musi gdzieś nocować, więc mapa drogowa powinna
uwzględniać topografię hoteli czy pensjonatów. A jak będzie z posiłkami
w drodze? Nawet Amundsen, idąc na biegun, nie planował swojej wyprawy w
sposób bardziej precyzyjny i przemyślany.
Osobiście radziłbym Andrzejowi
Bachledzie, żeby umówił się z jakimś posiadaczem samochodu, który zechciałby
zabrać go z trasy po pierwszym dniu i odwieźć do domu. A następnego dnia,
po regeneracyjnym odpoczynku, dowieźć w to samo miejsce, żeby mógł kontynuować
marsz. I robić tak codziennie, aż do osiągnięcia celu podróży.
Znany reżyser Marek Piwowski,
autor kultowego "Rejsu", poinformowany o planach "operacji Kasina", uznał
że jest to pomysł na wspaniały film dokumentalny. Według jego koncepcji
samotnego, idącego polną drogą pielgrzyma, spotykaliby w drodze różni podstawieni
ludzie i wciągali go w rozmowy na tematy, które aktualnie najbardziej interesują
opinię publiczną (wybory do parlamentu europejskiego, zmiany w ustawach,
szanse na zimową olimpiadę w Krakowie itd.). Ale każdy kto zna filmy Piwowskiego
wie dobrze, że w jego rękach ten temat zamieniłby się w tragikomedię, której
szydercza wymowa podważałaby szlachetność intencji wybitnego sportowca.
Aż strach pomyśleć jakie króliki mogłyby wyskoczyć z tego kapelusza. Więc
może lepiej, że Piwowski jest zajęty przygotowaniami do "Rejsu II" i nie
nakręci takiego filmu.
P.S. Z kół zbliżonych do
A. Bachledy dowiadujemy się, że jego żona zaklina go, żeby nie przyjmował
zaproszeń do telewizji, dopóki nie posiądzie umiejętności poprzedzania
każdej wypowiedzi starannym namysłem. Jeśli bowiem podczas każdej wizyty
w studio będzie składał tak szlachetne, spontaniczne deklaracje, spędzi
kilka najbliższych lat na wędrówkach po Polsce, zaniedbując całkowicie
życie rodzinne i zawodowe.
A swoją drogą nie mogę się
już doczekać na relację z jego wyprawy.
.. |
|
Andrzej Ronikier
ARCHIWUM
FELIETONÓW |
POLEĆ
TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA |
|
|
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
|