Wesoły nam dziś dzień nastał, co wcale nie znaczy, ze będziemy dzisiaj pisać o religii. Nasza umiarkowana radość dotyczy sportu, w którym do tej pory nie odnosiliśmy wielkich sukcesów. Ten krótki wstęp dotyczy wieloletniej sytuacji w polskim tenisie kobiet. Do tej pory największym sukcesem mogła się pochwalić Jadwiga Jędrzejowska, która w roku 1937 doszła do finału w Wimbledonie. W ostatnich latach pojawiła się Magdalena Grzybowska, która przez kilka lat  plasowała się w okolicy 30 miejsca. Po czym nastąpiła cisza i pojawiło się nazwisko Radwańska. Rożne były koleje losu Agnieszki, która mozolnie wspinała się do góry w klasyfikacji generalnej WTA. Na ogół zajmowała miejsca w okolicach ćwierćfinałów, wygrała 8 turniejów średniej klasy i dopiero teraz jej największym sukcesem w dotychczasowej karierze było zwyciestwo w silnie obsadzonym turnieju w Miami (USA). W finale pokonała Marię Szarapową 7:5, 6:4. 

Los sprawił, że ten niewątpliwy sukces miał miejsce przed Wielkanocą i Agnieszce udało się spędzić święta w rodzinnym gronie. Samolot wylądował w Krakowie, gdzie na powracającą zawodniczkę czekały tłumy sympatyków z Robertem ojcem na czele. Rozradowana Radwańska wpadła w objęcia ojca i młodszej siostry Urszuli (też tenisistki). Notujemy kilka jej wypowiedzi: "Wiadomo, ze jestem po wielogodzinnej podroży i chciałabym wreszcie usiąść w domu na własnej kanapie, zwłaszcza, że w tym roku spędziłam w nim tylko około sześciu dni, bo dość  dużo grałam, ale jeśli widzę taki tłum na lotnisku, to znaczy, ze coś dobrze robię i ludzie się tym interesują”. Zapytana, czy jest gotowa na "isiomanię”, odpowiedziała z uśmiechem "Dlaczego nie?”. Najbliższy start krakowianki to turniej w Stuttgarcie rozpoczynający się 23 kwietnia, w którym Agnieszka wystąpi z pozycji 4.w rankingu generalnym WTA. Jesli chodzi o zarobki to od stycznia br. Radwańskiej wpłynęło na konto 1 650 000$. Wyprzedzają ją: Azarenka - 4 008 000$, Szarapowa - 2 083 000$. W punktacji kolejność jest następująca: Azarenka 8989, Szarapowa 7930, Kwitowa 7095, Radwańska 6710.

Z kortów tenisowych przenosimy się na tory wyścigowe samochodowej Formuły1, czyli co słychać z naszym Robertem Kubicą. Po serii nieoficjalnych informacji dotyczących naszego kierowcy doczekaliśmy się oficjalnej wypowiedzi jego wyłącznego reprezentanta Marcina Czachorskiego. Nie wyobraża on sobie innego scenariusza jak powrót Kubicy do sportu, choć potrzeba na to jeszcze dużo cierpliwości. To chyba było potrzebne i dobrze, że oficjalnego milczenia nie przeciągano dłużej. I choć wypowiedź Czachorskiego nie mówi wiele nowego o stanie Roberta, potwierdza ona coraz lepszą kondycję Polaka. Przypomina nam, że obrażenia Kubicy były ogromne i zapomina się o nich mówiąc o jego powrocie do F1. Stwierdził on, że nawet w pierwszych dniach po wypadku walczył o życie. Potem, w kolejnym kwartale następowała poprawa dająca dobre rokowania na przyszłość. Właśnie ten szybki postęp dał powód do tworzenia planów, które się nie sprawdziły. Czachorski przyznał, że to właśnie dlatego teraz nie są podawane żadne prognozy odnośnie przyszłości Roberta w sporcie motorowym. Mniejszym optymistą jest August Farfus, jeden z czołowych kierowców serii WTCC, mówiąc o Robercie jako niezwykle utalentowanym i pracowitym kierowcy i wspaniałym  człowieku, ale nie sądzi, aby udało mu się  wrócić do F1 po tak poważnych obrażeniach.
 
Zima  prawie się skończyła. Prawie, bo jeszcze pozostał hokejowy playoffs. Panowie hokeiści grają coraz brutalniej, kontuzje się mnożą i nie jest to już ten sam  hokej, który kiedyś oglądaliśmy. Teraz króluje atak z tyłu niespodziewane uderzenie przeciwnika kijem, wszystko jest dozwolone.

Pytanie: czy to jest sport?
 
 
 
. Jerzy Duński
 

ARCHIWUM FELIETONÓW

 


 

 


BIULETYN POLONIJNY, Postal Box 13, Montreal, Qc H3X 2T7, Canada; Tel: (514) 336-8383 fax: (514) 336-7636, 
Miesięcznik rozprowadzany bezpłatnie wśród Polonii zamieszkującej obszar Montrealu i Ottawy. Wszelkie prawa zastrzeżone.