Jeszcze o Agnieszce
Australian Open
Ćwierćfinałowy mecz Agnieszki
Radwańskiej z Na Li odbędzie się na Rod Laver Arena, głównym korcie kompleksu
Melbourne Park, gdzie rozgrywany jest Australian Open.
Spotkanie polskiej tenisistki
z Chinką będzie otwierało poniedziałkowe zmagania w Australian Open. Radwańska
i Na Li wyjdą na kort centralny o godzinie 11:00 (1:00 czasu polskiego).
Na Rod Laver Arena w poniedziałek zagra również pogromca Jerzego Janowicza
Nicolas Almagro ze swoim rodakiem Davidem Ferrerem. Później o półfinał
rywalizować będą Rosjanki Maria Szarapowa z Jekateriną Makarową.
Mecz "Isi" z Li zapowiada
się bardzo ciekawie. Obie zawodniczki grały ze sobą 11 razy (6 zwycięstw
Chinki, 5 wygranych Polski). Na korzyść Radwańskiej przemawia fakt, że
na turnieju w Sydney, poprzedzającym zmagania w Australian Open pokonała
Li 6:3, 6:4.Agnieszka Radwańska jest po raz czwarty w ćwierćfinale w Melbourne.
Wygra we wtorek z Chinką Na Li będzie pierwszy półfinał Australian Open.
Kto chciał się bawić trzynastkami,
dostrzeganymi w niedzielnym meczu Polski, ten się bawił (13. z rzędu zwycięstwo
w 2013 roku, w spotkaniu z tenisistką rozstawioną z nr. 13), ale znacznie
większe znaczenie miał świetny styl, w jakim Radwańska wygrała 6:2, 6:4
z Aną Ivanović.
Serbka trafnie opisała przyczyny
porażki. Agnieszka jest tenisistką, która nie wygrywa bezpośrednio wielu
piłek, ale ma tzw. dobre ręce. To sprawia, że grając przeciw niej, zawsze
czujemy się nieswojo. To jest jej niezwykła siła. W ostatnim meczu grała
mi miękkie piłki, lżej, niż się spodziewałam. Zupełnie nie mogłam znaleźć
właściwej chwili odbić, tym bardziej że Radwańska często zmieniała rytm
gry. Do tego świetnie serwowała, jej podanie jest naprawdę trudne do odczytania,
i to z obu stron kortu. Dlatego wygrywa mówiła Ivanović.
Widzowie na Rod Laver Arena
znów zobaczyli Polkę w klasycznym wydaniu: spokojną, skuteczną, w ważnych
chwilach niemal bezbłędną, do tego jej grę rzeczywiście wsparł pewny serwis
żadnego przełamania, (choć groźby były), aż 7 asów, dwa w ostatnim, decydującym
gemie. Ana Ivanović od początku przegrywała także z własnymi nerwami i
nawet jej forhend, wciąż silny i efektowny, nie przynosił tylu punktów,
by mecz mógł się odmienić
Kibic
|