AGNIESZKA RADWAŃSKA MISTRZYNIĄ
MISTRZYŃ 2015
I tak oto, dość
niespodziewanie, doczekaliśmy się największego chyba w dziejach triumfu
polskiego tenisa. Piszę "chyba" ,bo porównywanie zwycięstwa Masters Agnieszki
Radwańskiej w Singapurze do sukcesów Jadwigi Jędrzejowskiej (finał Wimbledonu
w latach 1930-tych),Wojciecha Fibaka (finał turnieju Masters w 1976 roku)
czy wreszcie niesłusznie zapomnianego Władysława Skoneckiego (zaliczanego
w latach 1950-tych do ścisłej czołówki światowej, a w Polsce Ludowej przemilczanego
z powodu "ucieczki z kraju") - byłoby zajęciem równie jałowym jak porównywanie
tenisa stołowego z sumo. Inne były czasy, inne były okoliczności, inny
był tenis.
Tak czy owak mamy prawo do
dumy i radości. Polska tenisistka zawdzięcza ponoć karierę przypadkowi.
Na początku nie traktowała tenisa zbyt poważnie, a zaczęła grać po to,
by poprawić sobie sylwetkę i podobać się chłopcom. Jeśli to prawda, to
jak na osobę uprawiającą sport z pobudek "pozasportowych" radzi sobie moim
zdaniem całkiem nieźle. Od zwycięstwa w juniorskim Wimbledonie (2005) zaliczyła
już 38 turniejów Wielkiego Szlema i siedmiokrotnie uczestniczyła w ekskluzywnym
turnieju Masters, do którego dopuszcza się tylko 8 najlepszych zawodniczek
danego sezonu. No i wygrała sporo turniejów mniejszego kalibru, doprowadzając
do tego, że od ładnych kilku lat mieści się (z krótkimi przerwami) w czołowej
dziesiątce biegających po korcie kobiet.
Jej początkowe sukcesy przyjmowane
były z mieszaniną niedowierzania i zachwytu. Wszyscy "wybitni znawcy" głosili
od lat, że w kraju, w którym nie ma odpowiedniej infrastruktury (kto pamięta
fanatyków, którzy przepłacali obsługę kortów warszawskiej Legii, żeby móc
przespać się w domku klubowym i zagrać o 5 rano, przed pójściem do pracy?),
w którym nie ma trenerów, rakiet, piłek itd. itd., wychowanie dobrego tenisisty
nie jest możliwe. ( Fenomen Fibaka zdawał się potwierdzać tę regułę). I
nagle skromna dziewczyna z Krakowa, szkolona w dodatku przez własnego tatusia,
wdarła się przebojem na światowy tenisowy Parnas i zajęła na nim trwałą
pozycję.
Po kilku latach spektakularnych
sukcesów musiały przychodzić okresy trudniejsze. Chór "wybitnych znawców"
orzekł wtedy, że obdarzona takimi warunkami fizycznymi Radwańska nigdy
nie będzie wygrywać z wyższymi od siebie, cięższymi i silniejszymi przeciwniczkami
i że jej epoka w gruncie rzeczy dobiega końca. Opinię tę zdawał się potwierdzać
nieudany chyba eksperyment związany z Martiną Navratilową. Nie mam oczywiście
pojęcia co doradzała Agnieszce Martina, ale obawiam się, że usiłowała jej
wpoić bardziej ofensywny styl, który pasował do niej tak, jak według słów
nieodżałowanego Józefa Stalina pasował komunizm do Polski - "jak
siodło na krowę".
I oto w ostatnim okresie
Agnieszka nauczyła się wygrywać z tymi wysokimi, ciężkimi i silnymi rywalkami.
Udoskonaliła swój styl, wprowadzając do niego szereg morderczych skrótów
i innych piekielnie inteligentnych zagrań. Wydaje mi się, że jej tenis
jest teraz o wiele bardziej kombinacyjny, co może dobrze wróżyć na przyszłość.
W bardzo interesującym wywiadzie,
udzielonym 2 listopada "Przeglądowi Sportowemu" ojciec i pierwszy trener
zawodniczki, p. Robert Radwański, zapytany o to, czy jego córka jest zawodniczką
spełnioną, odpowiada:
"Pan chyba żartuje...Spełnioną?
Spełnioną może się czuć zawodniczka, która zostanie numerem jeden i przez
dłuższy czas będzie tę pozycję umiała obronić. No, i oczywiście wygra turniej
wielkoszlemowy... Moje sportowe oczekiwania wobec niej sięgają znacznie
wyżej. Po prostu wiem na co przy jej możliwościach ją stać. Nie raz i nie
dwa..."
A więc, drodzy miłośnicy
tenisa, sprawmy sobie nowe telewizory i zarezerwujmy odpowiednią ilość
czasu. Szykuje nam się fascynujący sezon.
.. |
|
Andrzej Ronikier
ARCHIWUM
FELIETONÓW |
POLEĆ
TEN ARTYKUŁ ZNAJOMYM Z FACEBOOKA |
|
|
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, |
|